Artykuły

W kręgu oczywistości

Repertuar lubelskich teatrów niezbyt często stwarza okazję do dokonywania porównań spektakli realizowanych na różnych scenach. Z jednej strony to dobrze, bowiem oznacza repertuarową różnorodność, z drugiej jednak porównania takie mogłyby być ciekawe i - kto wie? - może korzystne dla zainteresowanych zespołów. "Niezbyt często" nie oznacza jednak "nigdy". Oto bowiem dwie lubelskie sceny zaprezentowały - w czasie niezbyt odległym - prapremiery spektakli mających sporo ze sobą wspólnego. Owe spektakle to "Zmęczony diabeł" Siergieja Kowalowa w Teatrze im. J.Osterwy oraz "Opowieści z królestwa Lailonii dla dużych i małych" Leszka Kołakowskiego w Państwowym Teatrze Lalki i Aktora im. H. Ch. Andersena. Przyjrzyjmy się tym przedstawieniom.

Leszek Kołakowski jest bez wątpienie wybitnym filozofem, a jeszcze wybitniejszym historykiem filozofii. Nie ograniczającym się do prezentowania "żywotów i poglądów sławnych filozofów" (że posłużę się tytułem dzieła Diogenesa Laertiosa), lecz wyrażającym zbudowaną nad nimi refleksję metafilozoficzną. To jednak nie oznacza, że we wszystkim, co robi, jest równie znakomity. Kołakowski nie jest wybitnym pisarzem, jest pisarzem raczej przeciętnym. W "13 bajkach z królestwa Lailonii dla dużych i małych widać to wyraźnie. Nie podzielam zachwytu Ewy Sokół-Maleszy nad ich językiem, pomysłami i humorem. Język jak język, pomysły nie olśniewają oryginalnością, a i humor nie rzuca na kolana. Zgadzam się natomiast, że każda z owych bajeczek ma jądro całkiem serio. Nie przypisywałbym im jednak nazbyt wielkiej rangi filozoficznej. Filozofii w nich tyle, ile w każdej bajce opartej na opozycji dobra i zła czy prawdy i fałszu. Powiedzmy to wyraźnie: opowieści owe stawiają

banalne pytania i udzielają na nie równie banalnych odpowiedzi. I niczego tu nie zmienia fakt, że historyjki te wyszły spod pióra filozofa, nawet filozofom bowiem zdarza się czasem popadać w banał.

To wszystko jednak nie wyklucza możliwości zrobienia spektaklu przynajmniej dobrego. A raczej: nie wykluczało, albowiem Ewa Sokół-Malesza możliwości owej nie potrafiła wykorzystać. Jej adaptacja bajek Kołakowskiego może budzić istotne zastrzeżenia. Pierwsza część spektaklu, "Jak szukaliśmy Lailonii", jest zdecydowanie za długa. Nie dzieje się w niej nic poza przerzucaniem map i globusów oraz wykrzykiwaniem nazw geograficznych, ciągle zresztą tych samych. Po kilku minutach ma się już tego serdecznie dość, a tymczasem trwa to i trwa. Trzy pozostałe części są pod tym względem o wiele lepsze, choć i w nich znajdują się zupełnie niepotrzebne dłużyzny i powtórzenia. Odnosi się wrażenie, że reżyserka spróbowała stworzyć swego rodzaju sceniczne traktaty filozoficzne. Powstaje jednak pytanie: dla kogo? Dla dzieci są one niezrozumiałe, dla młodzieży - zbyt nudne, dla dorosłych zaś widzów - nazbyt dosłowne. A przecież mając do dyspozycji naprawdę świetne lalki Mikołaja Maleszy i znakomitą muzykę Waldemara Wróblewskiego można było stworzyć fascynujące widowisko, które miast łopatologicznego wykładu zaproponowałoby publiczności samodzielne myślenie, a co najmniej przeżycie estetyczne. Szkoda tej zmarnowanej szansy.

Z podobnej szansy potrafił natomiast skorzystać Rid Talipow przy realizacji "Zmęczonego diabła". Rosyjski reżyser miał w pewnym sensie zadanie trudniejsze, dysponował bowiem znacznie słabszym materiałem literackim. Sztuka Siergieja Kowalowa to prościutka bajka sprowadzająca się do mało oryginalnego stwierdzenia, że to nie diabeł jest sprawcą wszelkich niepowodzeń i nieszczęść spotykających człowieka, lecz on sam, jego przywary i słabości. Zapewne to nawet prawda, ale o tym wiedzieliśmy już wcześniej. Myślę, że Talipow zdawał sobie sprawę ze słabości i mielizn tego tekstu, z tego, że niebezpiecznie zbliża się on do granicy banału, a być może nawet granicę ową przekracza. Spróbował tedy wątłą warstwę dramaturgiczną wesprzeć sceniczną oprawą. Opatrzył swój spektakl podtytułem: "Fantasmagoria - psychoanaliza". Z pierwszym członem tego podtytułu zgadzam się bez zastrzeżeń - istotnie jest to fantasmagoria; drugi uważam za nadany na wyrost. Kilka wspomnianych wyżej banalnych konstatacji o naturze ludzkiej to jeszcze nie psychoanaliza.

Ale pozostaje owa - także już wspomniana - oprawa sceniczna. "Zmęczony diabeł" jest spektaklem przyciągającym uwagę, a chwilami zgoła fascynującym swą stroną wizualną. To przedstawienie z gatunku tych, które pozwalają widzowi sycić zmysł wzroku, dostarczają przeżyć estetycznych. Problem sztuki Kowalowa, jej przesłanie, fabuła nawet - schodzą na plan dalszy. Dla reżysera i scenografa w jednej osobie wydają się być one jedynie pretekstem do zabawy formą, ta zaś pozwala widzowi na uruchomienie całego łańcucha skojarzeń z dziełami sztuk plastycznych. Wyjątkowo wiele zawdzięcza ten spektakl surrealistom i dadaistom. Przestrzeń, zamknięta z trzech stron przytłaczającymi ścianami z czarnej cegły, przypomina posępną scenerię nowojorskich happeningów Alana Kaprowa. Otwierające się okna z widokiem na rajski ogród to niemal odtworzenie obrazu Maxa Ernsta "Radość życia". Wreszcie najbardziej wysmakowana plastycznie scena w karczmie przypomina nieco obrazy Paula Delvaux, ale bardziej jeszcze niepokojące, duszne, naładowane erotyzmem ilustracje Stefana Żechowskiego do "Motorów" Zegadłowicza. Takich cytatów i odniesień można przywołać znacznie więcej, ale już te powyższe pozwalają określić "Zmęczonego diabła" jako rodzaj teatru plastycznego. I to na dobrym poziomie.

Spróbujmy podsumować. Oto dwa lubelskie teatry zaproponowały nam spektakle będące próbą refleksji nad światem i człowiekiem w tym świecie. Z jakim rezultatem? Niestety, nie budzącym zachwytu. Ani "Zmęczony diabeł", ani "Opowieści z królestwa Lailonii dla dużych i małych" nie wykraczają poza kilka banalnych konstatacji, doskonale znanych już wcześniej. Ani jedno, ani drugie przedstawienie nie skłania do refleksji nad sprawami, o których traktuje. Ich intelektualne i moralne przesłanie - przez swą oczywistość - pozostawia widza obojętnym. Ridowi Talipowowi jednak udało się stworzyć bardzo interesującą wizję plastyczną. W spektaklu Ewy Sokół-Maleszy zabrakło i tego. Może warto o tym pomyśleć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji