Artykuły

...i zgubiony w Krakowie

"Cip, cip, wołała na mnie kura,

Kiedym malował stary dach.

Królowi angielskiemu hura!, hura!,

Mej żonie jest na imię Stach".

Zabawne, prawda? Jako tako zrymowane, utrzymane w rytmie i przede wszystkim - lekkie. Na premierze "RĘKOPISU ZNALEZIONEGO W SARAGOSSIE" w Starym Teatrze, gdzieś koło drugiej przerwy, gdy czas już był najwyższy, by zdać sobie sprawę, z czym ma się do czynienia, właśnie te cztery wersy przyszły mi na myśl. Zrozumiałem, że gdyby tak ścisnąć cztero- i pół godzinny spektakl Tadeusza Bradeckiego, to bez mała tyle by z niego pozostało - śmiesz­na, czasami bardzo śmieszna zabawa, nie­źle utrzymana w rytmie, w budowie za­chowująca symetrię scen i scen tych zrymowanie.

"Rękopis..." w Starym śmiało może sta­nąć obok tego krótkiego dziełka niczym wyrośnięty, nawet mocno wyrośnięty brat. Nie bez kozery zresztą obok tej właśnie, a nie innej, mniej lub bardziej groteskowej rymowanki. Oto w eseju pró­bującym uchwycić istotę powieści Potoc­kiego, dojść sensu jej szkatułkowej kon­strukcji, Bradecki słusznie wspomina o "świadomie subiektywnej konstrukcji", o "niepojętym świecie", o "morzu względ­ności", "relatywizmie wartości, norm, obyczajów, religii i świętości", w końcu o obiektywnej prawdzie, która okazuje się zaledwie i tylko złudzeniem. Tę smutną diagnozę stanu świata i ludzkiej świado­mości, diagnozę wpisaną w konstrukcję "Rękopisu...", Bradecki podpiera wielki­mi autorytetami - a to Heglem, a to Godlem, raz Beckettem, raz Kierkegaardem. "Przygląda się swemu odbiciu w dziesiątkach krzywych zwierciadeł" -pi­sze o Potockim. Czy wszystko to, taka diagnoza i taki system zwierciadlanych odbić kogoś nie przypominają? I owszem - przypominają innego wielkiego relatywistę, "księcia względności" - Witolda Gombrowicza. Właśnie spod jego to pióra wyszedł nasz modelowy wierszyk.

Tak wierszyk jak i "Rękopis..." nie wiadomo o czym właściwie mówią. Okazują się pustym, aczkolwiek radosnym śmiechem. O ile jednak Gombrowicz zrymował pustkę dla swych groteskowych prowokacji ° tyle nie wiedzieć czemu Bradecki w taki właśnie sposób wystawił Potockiego. Myśli zawarte w programie spektaklu pozostały tym, czym są - zale­dwie deklaracją. Ogromna teatralna ma­china, misternie skonstruowana przez re­żysera (ok. sześćdziesięciu aktorów i sto czterdzieści postaci!) działa na wolnych obrotach, stoi w miejscu przez cztery i pół godziny. Gdyby tak pogrzebać, można by do już wymienionych dodać jeszcze jeden autorytet mianowicie Kanta. A właś­ciwie nie Kanta, tylko jego gołębia, który myślał, że będzie lepiej latał w próżni. Co zatem pozostało z "Rękopisu..." Potockiego w interpretacji Bradeckiego? Powierzchnia. Niezwykle barwna sieć niezliczonej ilości opowiadań, postaci i losów; bajkowa fantastyka orientu; mieszanka kultur i duchowych postaw. Słowem wszystko, czym mami egzotyka, wszystko, czym "Rękopis..." uderza tak mocno przy pierwszym czytaniu. Jednak pozostaje to tylko powierzchnią, zaledwie ornamentem zasadniczego tematu. Jakkolwiek z Saragossy do Starego Teatru nie jest blisko, nie mały też szmat czasu dzieli Oświecenie od końca naszego wieku, to i tak to, co się stało, nie musiało się stać. Niekoniecznie inscenizacja Bra­deckiego musiała poprzestać na odtwo­rzeniu trzech czwartych (jak powiada re­żyser) powieściowego materiału, nieko­niecznie musiała zbliżyć się do funkcji muzeum etnograficznego. Wystarczyło pozostać wiernym innej wartości - nie powierzchniowej anegdocie, a głębokiej istocie konstrukcji. Niestety - stało się inaczej. Nić spajająca delikatną konstrukcję świata Potockiego gdzieś została zgu­biona, a to, co pozostało, porównać można do chaosu. Cztero- i pół godzinny spektakl rozpada się na niebywałą ilość scen i po­staci, których nic nie wiąże. Te koraliki, czasami wielkiej urody, dryfują w próżni, reżyser nie zdołał nanizać ich na żadną myśl przewodnią, a już na pewno nie na tę, którą zawarł w programie. Chaosu albo Czechowowskiej nudy nie można stwarzać na scenie każąc aktorom bądź to działać w próżni, bądź nudzić się. Trzeba je precyzyjnie skonstruować. W prze­ciwnym razie tak nuda jak i chaos przeno­szą się na widownię. Ludzie zaczynają się nudzić lub popadać w stany głębokiego niezrozumienia. Tym, którzy lekturę "Rę­kopisu..." mają jeszcze przed sobą, a wy­bierają się na spektakl, głęboko współ­czuję - niech nie liczą na to, że ogarną całość.

Z drugiej strony jednak - po co stra­szyć? Ludzie i tak będą chodzić i podobnie jak na premierze - jedni będą się śmiać bardziej, drudzy mniej, a jeszcze inni wym­kną się w trakcie drugiej przerwy, by zdążyć na ostatni autobus. Tak oto w sal­wach śmiechu, teatr przegrywa potyczkę z MPK. Jeżeli coś można w tym miejscu doradzić, to drastyczne skróty. Skoro już nie da się zbudować mocnej ramy dla szaleństwa tego świata, skoro niejasności i pytania "dlaczego?" rodzić się będą na każdym spektaklu, słowem: skoro nie da się już wyprodukować z Potockiego piguł­ki sensu, sensu dodajmy, zadziwiająco dziś, w czasach tzw. postmodernizmu ak­tualnego, to przynajmniej niech będzie to pigułka śmiechu. Jedna pigułka właśnie, a nie cały flakon.

Wydarzenie w Starym Teatrze ma też godne najwyższego szacunku oblicze. Tworzą je pospołu aktorzy i technicy tego zespołu. Co tu dużo wybrzydzać na lepszą lub gorszą grę, skoro w gruncie rzeczy mamy do czynienia z bodaj jedynym tak profesjonalnym i sprawnym zespołem ak­torskim i to chyba nie tylko w Polsce. Zespołem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jak czepiać się wyrazistości kostiumów, skoro jest ich sto czterdzieści i jak te sto czterdzieści zostało uszyte. Zespołowe aktorstwo i wydajne krawiect­wo - dzięki tym niewątpliwym wartoś­ciom "Rękopis..." Bradeckiego mimo wszystko jakoś trzyma się ziemi. Szkoda tylko, że nasz gołąbek, jak każdy gołąbek w próżni, regularnie spada, że tak po­wiem, prosto na twarz, kiereszując sobie przy tym kości i zarazem powieść Potoc­kiego. I tak co wieczór.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji