Artykuły

Sabat dla Sarajewa

Wiele osób oczekiwało od "Ósemek" spektaklu mówiące­go coś bardzo ważnego o na­szej rzeczywistości, o nas sa­mych. Spodziewano się, że te­atr precyzyjnie pokieruje emo­cjami i refleksjami widzów. "Sabat" nie spełnił tych ocze­kiwań. Zobaczyliśmy widowi­sko, które nie przemówiło ob­razami o najistotniejszych pro­blemach ludzkiej natury, a tyl­ko ich dotknęło.

Spektakl widziałem już pod­czas festiwalu MALTA'93. Choć, przyznaję, należę do osób zawie­dzionych, to we wtorek kolejny raz z przyjemnością oczeki­wałem na główny obraz przed­stawienia - szaloną karuzelę. Do dzisiaj zastanawiam się jednak, czy ten obraz wart jest spekta­klu, który nie powstał.

Teatralna maszyneria została tym razem wciśnięta w podwór­ko - szkoły na Berwińskiego. Trochę tu straciła, trochę zy­skała.

W "teatrodromie'' "Sabatu" tracą aktorzy, wtłoczeni weń, zmagający się z technicznymi zmianami. Przedwczoraj za­wiódł mikrofon, przez który początkowe kwestie wykrzykuje przewodnik oprowadzający po panopticum upolowanych cza­rownic i dusz złamanych. Jed­nak wszystkie niedociągnięcia jest w stanie zatuszować niezwy­kle atrakcyjna muzyka Arnolda Dąbrowskiego i wizualna strona przedstawienia (sztandary Pio­trowskiego, kostiumy Ostro­wskiej oraz okruchy świetnego aktorstwa).

Teatr Ósmego Dnia zdecydo­wał się na ryzykowne przed­sięwzięcie, bowiem dziś wieczo­rem - po dwóch sabatowych wie­czorach - pokaże w sali "Piołun" - arcydzieło teatralne, przypró­szone co prawda kurzem histo­rii. W "Piołunie" widać, jakie możliwości aktorskiej ekspresji mają ciągle twórcy tego teatru. W "Sabacie" nie zostały one wyko­rzystane. Tak często bywa w te­atrze ulicznym. Ale nie musi. Do­bitnie pokazał to rok temu "Gior­dano" Teatru Biuro Podróży, te­atru, który współpracował przy powstaniu "Sabatu". "Biuro" utrafiło rok temu w nerw współczesności, uzmysłowiło nam potrzebę tolerancji i przyjaźni, wagę jednostkowego życia, wyprzedziło dziesiątki arty­kułów o heretykach, triumfalny powrót tematyki średniowiecza na teatralne sceny.

Wróćmy do "Sabatu". Jest diabelski przewodnik w kontu­szu i czapce z pawim piórem. Są Poeta i Żyd. Są kobiety i mężczyźni zakuci w okrutne ma­ski, którzy na skutek klęsk życiowych zostali... zbiorową Małgorzatą-wiedźmą. Wszystko wiruje, by w pewnym momencie zamrzeć. Na koniec nad naszymi głowami przesuwają się lalki­czarownice na miotłach. Jedna macha do nas chusteczką na pożegnanie. Teatralny obraz mruga do nas okiem. Ale nie jest to Oko Opatrzności. Na karuzeli Szatan tańczy z Małgorzatą.

Mam jednak przekonanie, że w tej atmosferze wielu podpisałoby cyrograf. Ja nie podpisuję. Nie wierzę przewodnikowi, który po­krzykuje, próbując wygrać głosem gryzącą ironię - mamy cieszyć się, bawić i śmiać tylko dlatego, że to jeszcze nie my po­ruszamy się w okrutnym tańcu. Gdy po przedstawieniu odczytuje się nam, kolejny raz, list od te­atru w Bośni, z przerażeniem czuję, że te słowa coraz mniej znaczą. Szkoda, że samą sztuką Teatr Ósmego Dnia nie wywołał naturalnego odruchu pomocy.

Możemy mieć chociażby złudzenia, że można sztuką po­ruszyć każdego człowieka Niewątpliwie udało się trafić do tzw. "większości" Teatrowi Biu­ro Podróży w "Giordano", dziele równym "Piołunowi". Kolejny raz powtarzam tę "herezję", gdyż "nie tarcz, nie miecz" broni teatru, tylko arcydzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji