Kilka punktów na marginesie "Stasia" i innych sztuk biograficznych (fragm.)
Na małej scenie Teatru Polskiego w Warszawie grana jest sztuka o S. I. Witkiewiczu pt. "Staś". Witkacy ma również swego garderobianego. Jest nim Jerzy Jarocki.
"Staś" Jarockiego nie jest sztuką, lecz scenariuszem przedstawienia, które nie powstało. Z tego też względu trudno o nim pisać. To, co powstało, jest wynikiem kompromisu wynegocjowanego za kulisami. Być może jednak, także i to przedstawienie ujawnia: pewne cechy scenariusza in statu nascendi.
Spośród kostiumów, które garderobiany-Jarocki podaje Witkacemu, pierwszy - i najważniejszy w tej części planowanego tryptyku -jest kostium Syna - (aksamitne ubranko).
Ojciec, jako protagonista bohatera-artysty, nie pojawia się na scenie po raz pierwszy w "Stasiu". Nawet, jeśli nie jest głównym jego partnerem, bywa czasem groźnym wcieleniem Przeznaczenia. Pojawienie się postaci Ojca jest skutkiem nie tylko tzw. zdobyczy nowoczesnej psychologii, dzięki którym dawna vie romancee zostaje zastąpiona przez niezwykle modną formę "psychodramy". Ojciec jest przede wszystkim dla Syna-artysty - wcieleniem "społeczeństwa" (jako głowa rodziny); wcieleniem jego zakazów i nakazów; konflikt między Synem a Ojcem to konflikt między "artystą" a "społeczeństwem", w jego funkcji represywnej i ustalającej reguły wg przeciętności. Tak jest w "Pułapce", a także w "Amadeuszu".
Ojciec w "Stasiu" obsadzony jest przez Wielkiego Reżysera tj. przez samo życie. Jarocki-dramaturg wykorzystuje niezwykły zbieg okoliczności, w którego wyniku artysta i Wielka Indywidualność jest Ojcem innego Artysty; wynika stąd jedno: Ojciec w "Stasiu" nie jest wcieleniem "społeczeństwa", nie jest nawet wcieleniem Epoki. Jest po prostu sobą, Witkiewiczem, choć jest także "Witkiewiczem-ojcem". Jako Witkiewicz-ojciec jest zatem dla Witkiewicza-syna przede wszystkim uosobieniem "dojrzałości"; dojrzałości, którą, pomimo całej miłości, irytuje i drażni synowska "niedojrzałość". Paradoksem przedstawienia jest, że scenariusz, oparty na problemie prawdziwie Gombrowiczowskim (Synczyzna przeciwstawiona Ojczyźnie), grany jest w stylistyce teatralnej utworów Perzyńskiego. Kto wie, czy nie jest to pułapka zastawiona przez sam scenariusz, w który Jarocki, chcąc koniecznie poszerzyć relację główną, tj. relację między ojcem i synem, o inne postaci i wątki, wstawia scenki z życia rodzinnego; mimo autentyczności tekstów wywołują one mylne chyba wrażenie, że atmosfera rodzinna w domu Witkiewiczów była drobnomieszczańska, a Witkiewicz był hipokrytą. Nie był.
Główną jednak pułapką scenariusza wydaje się skromność - i rzetelność Jarockiego, który (jako garderobiany) pragnie się ukryć - za autentykiem. Jest to powodem drugiego paradoksu przedstawienia. Wszystkie teksty są autentyczne. Niestety jednak, nie ma ani Stanisława Witkiewicza, ani Stanisława Ignacego. Jest tylko Gustaw Holoubek i Krzysztof Gosztyła i cokolwiek można powiedzieć o nich, dobrego lub złego, są to Gustaw Holoubek i Krzysztof Gosztyła - a miał to być Witkiewicz i Witkacy. Z tej garderoby nie ma wyjścia.
Wie o tym z pewnością Jerzy Jarocki-reżyser. Pozostaje nam czekać na jego przedstawienie.