Artykuły

Mazurkiewicz trzymaj się!

BYŁ taki czas, kiedy kolej żelazna jako cud techniki budziła podziw i grozę. Był czas teatrzyków ogródkowych i kabaretów z pięknymi aktoreczkami. W ich gardero­bach stateczni mieszczanie, panowie starsi i bardzo jeszcze młodzi, szukali uciechy i wytchnienia, ucieczki od prozy domowego życia. W domach, w urządzonych bez żadnego smaku salonikach królowały żony, panny na wydaniu i plotkujące ciotki. Taki był fin de siecle, schyłek minionego stulecia. I taką właśnie aurę przywołuje "Żołnierz Królowej Ma­dagaskaru", rodzimy wodewil, "protoplasta" współcze­snego polskiego, musicalu. Autorami są Tadeusz Sygietyński (muzyka) i Julian Tuwim, który dokonał prze­róbki XIX-wiecznej farsy Stanisława Dobrzańskiego. Od lat blisko 60 ta "wesoła przygoda starowarszawska" święci triumfy na scenach, rozśmieszając do rozpuku coraz to nowe pokolenia widzów. Teatralny żywot i bogata tradycja tej sztuki sięga dalej, a bohaterowie oraz ich powiedzonka - ze słynnym "Mazurkiewicz, bój się Boga" i "Kaziu, nie męcz ojca" nabrały już znaczenia przysłowiowego.

Po tę właśnie ramotkę sięgnął gdyński Teatr Muzy­czny. Nie bez obaw, bo przecież kolejne inscenizacje "Żołnierza Królowej Madagaskaru" zapisywały się wspaniałymi kreacjami wybitnych artystów. Ale od czegóż pomysłowość niezrównanego w tym względzie Jerzego Gruzy, od czegóż młodość zespołu TM i jego możliwości? W niedzielę odbyła się tu premiera "Żołnierza..." w reż. Jerzego Gruzy, ze scenografią Aliny Afanasjew, choreografią Bogdana Jędrzejaka i pod muzycznym kierownictwem Wiesława Suchoplesa. To ko­lejny sukces gdyńskiego teatru! I tym razem - nie za sprawą światowego hitu, lecz swojskiej, na pozór już zwietrzałej i ogranej "klasyki".

Oczywiście trzeba tę inscenizację oceniać w kate­goriach określonych przez konwencję tego "ogródkowego" wodewilu, łączącego wiele elementów, m.in. wkomponowane w muzyczną oprawę standardy operetkowe z czasów współczesnych Dobrzańskiemu. A ta konwen­cja dopuszcza, ba wręcz wymaga pewnej stylistyki, w której jarmarczność miesza się z pretensjonalnością mieszczańskiego salonu, a nad wszystkim unosi się zamaszystość kankana i czar fin de siecle` u. Te elementy odnajdziemy w kolejnych obrazach widowiska i w przystającej do klimatu epoki scenografii Anny Afa­nasjew. Ale byłoby źle, gdyby opowieść o mecenasie Mazurkiewiczu, i tarapatach w jakie obrońca cnót po­padł w stolicy, potraktować dziś "serio". Jerzy Gruza proponuje nam więc oryginalny pastisz, serwuje - tak­townie i z umiarem wiele niespodzianek, zaskakujących reżyserskich pomysłów, brawurowych, dowcipnych, błyskotliwych. Kapitalnym przykładem niech będą sceny obrazka IV, za kulisami, "ilustracja" do szlagieru "Lat dwadzieścia miał mój dziad" (inspicjent z gwizdkiem, imituje ptasi świergot, tańczą Kozacy i...) czy taneczno-ekwilibrystyczne popisy teatralnego kelnera (Kirił Matwiejew). I tak dalej, i tak dalej.

W tym pełnym rozmachu, zwariowanym, ale takto­wnym, kulturalnie podanym widowisku jest jeszcze kilka ról godnych uwagi. Pani Mącka Marii Trzcińskiej, pani Lemięcka Urszuli Polanowskiej, szalony Kazio - Dariusza Wójcika, Sabina - Katarzyny Chałasińskiej, Kamilla - Elizy Sroki i przekomiczny In­spicjent - Tomasza Fogla. I wiele, wiele innych - tak z bliższych planów jak i z "tła".

Jedno nie ulega kwestii: TM ma w repertuarze no­wy przebój, a publiczność - gwarantowane dwie godziny relaksu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji