Artykuły

Przyśpiewki z Muzami - czyli o zmaganiach twórczych na wesoło

"Spotkanie z Autorem" w reż. Mariusza Babickiego w Teatrze Off De Bicz w Sopocie. Pisze Anna Kołodziejska w Teatraliach.

Tuwim był jednym z niewielu poetów, którzy, jak Władysław Sebyła czy Bolesław Leśmian, tak szczegółowo zgłębiał problematykę wyrażalności rzeczywistości za pomocą instrumentarium werbalnego. O mocy sprawczej słowa i niemocy twórczej, a ujmując szerzej, o autorze i jego dziele, opowiedział w swoim debiucie reżyserskim Mariusz Babicki - między innymi słowami poezji Tuwima właśnie.

Pierwsze wystąpienie w roli reżysera odtwórca roli Hajmona w "Antygonie" Prochackiego ma już za sobą. Takich juweniliów w tejże dziedzinie nie powstydziłby się żaden z tuzów współczesnej reżyserii. W "Spotkaniu z Autorem" szczerzy się do widza maska komedianta, której rewersem jest wyraz dramaturgicznej zadumy, którą uwiarygodniają na scenie melodie skomponowane do słów poezji autora "Sokratesa tańczącego".

Ich wykonawczyniami są trzy postacie kobiece, swoiste muzy opiekujące się Poetą, próbujące rozbudzić każdym gestem wenę twórczą u swego wychowanka. Z pietyzmem przygotowują jego stanowisko pracy, podkładają papieroska w paczce, zalewają herbatę w szklance, czuwają, by nic podczas procesu literackiego stawania się nie stanęło na przeszkodzie, by ukończyć dzieło. Efekty tych działań są różne. Dźwięki dobiegające z zepsutej rury kanalizacyjnej dekoncentrują piszącego, a gdy po interwencji hydraulika ma już siadać i tworzyć na nowo, do drzwi dobija się przedstawiciel z branży przemysłowej chcący przeprowadzić wywiad z Autorem. Ostatecznie pisarzowi udaje się ukończyć dzieło - dramat, który w trybie natychmiastowym zostaje wystawiony na scenie.

Choć użyta w przedstawieniu topika teatru w teatrze jako jedna z form metatekstowości nie jest nowym rozwiązaniem dramaturgicznym, to w spektaklu Babickiego wydaje się naturalną sceniczną kontynuacją zamysłu wpisanego w scenariusz sztuki. Autor zasiada na widowni, a na scenie dzieje się jego jednoaktówka o człowieku - Johnie Nobodym - który, chcąc zaoszczędzić dalszego życia w nędzy swojej rodzinie, decyduje się popełnić samobójstwo i sprzedać prawa autorskie do swojej śmierci mediom. Podczas próby tego widowiska bohater ginie od domniemanej ślepej kuli pistoletu, który dostał od głównodowodzącego całym koncernem prasowo-radiofoniczno-kinematograficznym. Tragifarsa dobiega końca, a wraz z nią cały spektakl.

"Spotkanie z Autorem" to nie tylko rewelacyjna aranżacja słów Skamandryty w wykonaniu trzech aktorek prezentujących znakomity warsztat wokalny, ale i doskonała zabawa z popularnym tematem, eksplorowanym zarówno przez teatr, jak i kino współczesne - motywem twórcy i jego zmagań z materią słowa. Babicki pobawił się nim na sposób allenowski, nadając całości wymiar komedii z elementami farsy i parodii. Do czołówki scen budzących entuzjastyczny śmiech na widowni należały zwłaszcza te z "bydłem czytającym napisy na ekranie kinowym i komentującym fabułę filmu" oraz świetnie rozegrany dialog Autora z hydraulikiem, którego komizm opierał się na kompletnie niezrozumiałym żargonie środowiskowym fachowców od kranów.

Atutami spektaklu Babickiego są przede wszystkim dwa elementy: dobry scenariusz i gra aktorska. Wspomniana już rewelacyjna oprawa muzyczna, którą zawdzięczamy kompozycjom Rafała Krzychowca i wykonaniu Agnieszki Przekupień, Igi Drzymkowskiej oraz Moniki Tyburskiej - trzech muz w zwiewnych sukienkach - to kolejny z nich. Jeśli chodzi o męską część obsady, to na plan pierwszy wysuwa się gra Karola Prochackiego - odtwórcy roli Autora - oraz Kacpra Rucińskiego, który na wielu frontach scenicznych (aktualnie najgłośniejszym z nich jest ten kabaretowy) dowiódł już, że czuje się na nich jak ryba w wodzie.

Za "Spotkanie z Autorem" Mariuszowi Babickiemu należą się wielkie brawa. To kawał dobrej, przemyślanej reżyserskiej roboty. Szczególnie ważny okazał się tu dobór materii dramaturgicznej, zwłaszcza wplecione w spektakl teksty autora "Rzeczy czarnoleskiej". A skoro już o Tuwimie mowa: może w przyszłości dałoby się w podobny sposób "ugryźć" innego twórcę z okresu międzywojnia? Tam materiału komediowego u poezjotwórczych szarlatanów nie brakuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji