Artykuły

Test na inteligenta

-W teatrze szukam poważnego traktowania widza. Zwłaszcza Teatr Telewizji ma szansę poszerzyć horyzonty odbiorcom, którzy nie chodzą do teatru na co dzień, za to z ekranu bombardowani są telenowelami. Dzięki teatrowi mogą poczuć, że należy im się coś bardziej wartościowego niż guma do żucia dla oczu - mówi reżyser i autor sztuki "Next-Ex" JULIUSZ MACHULSKI.

Przetestował pana ktoś kiedyś porządnie? Musiał pan udowadniać, że się "dobrze zapowiada"?

- Wątki autobiograficzne w "Next-Ex", jeśli do tego pani zmierza, oczywiście są, ale dyskretne. Nigdy mnie nikt nie przeczołgał przez "rozmowę kwalifikacyjną na zięcia". Moja córka Marysia też nigdy nie miała ze mną takich problemów, jakie Marysia-bohaterka spektaklu - maże swoim ojcem. A jednak wiele dialogów podchwyciłem z naszych domowych rozmów.

Rozmawiacie państwo przy śniadaniu o zmierzchu inteligencji? - Włażenie, że świat się kończy, a inteligencja umiera, to tylko jeden z wątków. Gdy Ewa Pilawska, dyrektor Teatru Powszechnego w Łodzi, ponaglała, bym napisał sztukę na konkurs komedii, zacząłem szukać tematu, który byłby pewny, uniwersalny, a jednocześnie ciągle niezużyty. Dylematy ojca panny młodej, który testuje absztyfikanta, nadawały się idealnie. Mamy tu pierwotną walkę samców - nikt przecież nie zna faceta, jak drugi facet. Mamy rodzinną konstelację pełną napięć. Ale też konflikt pokoleń. Pokolenie ojca wydaje się sądzić, że gdy go zabraknie, cywilizacja zginie. Każde pokolenie ma ten problem. Na tym polega odwieczny komizm. Niezależnie jak jesteśmy przytomni i zdystansowani, i tak nam się wydaje, że następne pokolenie jest beznadziejne. A przecież szybko się okazuje, że ono świetnie sobie radzi. I zaskakująco szybko samo staje się starszym pokoleniem i patrzy na młodszych z niepokojem.

Skoro to takie oczywiste, to po co o tym pisać?

- Bo ciągle brakuje inteligentnych tekstów o życiu wyższej klasy średniej.

A czy to nie samej inteligencji raczej ciągle brakuje? I wyższej klasy średniej?

- Na pewno jest jej więcej niż bezrobotnych górników. A przecież jeśli spojrzeć na polskie filmy, można pomyśleć,że żyjemy w kraju, gdzie nie ma nic poza biedą, wykluczeniem i patologią. Proporcje tego, "o czym i dla kogo się kręci", są całkowicie odwrócone. Wydaje nam się ciągle, że o mieszczanach nie wypada robić filmów. Póki nie rozwiążemy wszystkich problemów społecznych, mamy obowiązek pochylać

się nad skrzywdzonymi i poniżonymi. To hipokryzja. Ja nie udaję, że znam się na dramatach tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Znam się na klasie średniej, która ma zupełnie inne problemy.

Złamane serca, toksyczne matki, wybór restauracji na wieczór...

- Tak, tak, takimi docinkami można przekreślić całą twórczość Woodyego Allena albo ostatni film Romana Pblańskiego "Rzeź". A jednak większość najlepszej dramaturgii zachodniej kręci się wokół podstawowych spraw związanych ze stylem życia. I jakoś nikt się tego nie wstydz i. Więcej - wychodzą z tego teksty wybitne. Allen i dramaturgia anglosaska to dla mnie wzór. Doskonałe dialogi z pogranicza farsy, a jednocześnie mnóstwo trafnych obserwacji, komentarza, kontekstu. Myśmy przez lata PRL przyzwyczaili się pisać językiem ezopowym. Tak "nie wprost", żeby cenzura puściła a ludzie i tak zrozumieli Często dawało to fantastyczne efekty, wystarczy pomyśleć o Mrożku czy Różewiczu. Ale dziś okazuje się, że geniuszy mających językową sprawność Mrożka nie mamy tak wielu, a za to oduczyliśmy się mówić normalnie. Wydaje nam się, że jak bezpośrednio, to głupio, kombinujemy. I najczęściej z takich ambicji wychodzi tekst niezbyt mądry, za to kompletnie niezrozumiały. Zwłaszcza w teatrze.

A pan czego szuka w teatrze?

- Poważnego traktowania widza. Zwłaszcza Teatr Telewizji ma szansę poszerzyć horyzonty odbiorcom, którzy nie chodzą do teatru na co dzień, za to z ekranu bombardowani są telenowelami. Dzięki teatrowi mogą poczuć, że należy im się coś bardziej wartościowego niż guma do żucia dla oczu. Ogromnie mnie cieszy że Teatr Telewizji istnieje. Śledzę go uważnie, często bywam na festiwalu Dwa Teatry.

Tego szuka pan jako widz - a jako twórca?

- W Teatrze Telewizji mogę sprawdzić tematy, które nie są na tyle wymagające inscenizacyjnie, by kręcić film. Gdyby nasza kinematografia była w lepszym stanie, to pewnie moglibyśmy sobie pozwolić na filmy w stylu "Rzezi": kameralne, prawie teatralne, ze świetnymi aktorami i wybitnym tekstem w roli głównej. Ale jesteśmy kinematografią średnio zamożną i dla wielu pomysłów Teatr Telewizji to jedyne miejsce, gdzie mogą się spełnić. Lubię też ograniczenia, które narzuca teatralna forma. Nie mogę szaleć, skakać między planami, muszę zachować klasyczną jedność czasu, miejsca i akcji. Stąd w jednej z moich sztuk cała akcja dzieje się w mieszkaniu, w którym czekamy na kogoś z obiadem. W innej - zamkniętego w izolatce pacjenta odwiedzają goście. W najnowszej, którą napisałem dla Teatru Powszechnego w Łodzi, mamy brunch w eleganckim hotelu. Wszystko w środowisku inteligentów.

A co jest dla pana wyznacznikiem inteligencji?

- Poczucie humoru. Oczywiście dobrze, jeśli za ciętą ripostą i dystansem do siebie kryje się też wykształcenie. Ale znam wielu ludzi z tytułami naukowymi, którzy naczytali się, najeździli po świecie, wyuczyli manier, a jednak inteligentami nie są. Gdy się z nimi rozmawia, ma się wrażenie pustki, banału i małostkowości. Zadziwiające, jak niewielu jest ludzi ciekawych. W mojej branży ciągle przekonuję się, że mało się czyta, ogląda, rozmawia. Często zastanawiam się, czy to ja mam problem jakiś, kompleks pilnego ucznia, skoro ciągle próbuję się dowiadywać nowych rzeczy, szukam nowych książek, a dziennie oglądam przynajmniej dwa filmy. Czy to inni się lenią. Zawsze czekam, że ktoś mnie zaskoczy, udowodni, że czegoś nie wiem, podsunie coś, o czym nie słyszałem. A takie sytuacje zdarzają się rzadko. Na wymianie poglądów raczej tracę.

Wszystko da się zrobić mądrze? Serial też?

- Miałem kilka pomysłów na serial. Ale nie mam już zdrowia chodzić od drzwi do drzwi i wysłuchiwać: "Wie pan, niekoniecznie, odezwiemy się". Może w płatnej telewizji udałoby się zrealizować coś, co by mnie interesowało, czyli niepoprawny politycznie serial o naszych czasach.

Niepoprawny? Przecież mówić można o wszystkim?

- I może właśnie to jest problem? Nie ma tabu, można mówić źle i o papieżu, i o Michniku, i o dawnych autorytetach. Ciekawe, kto mi puści scenariusz, w którym zgłaszałbym zastrzeżenia co do tej sytuacji.

Takie rzeczy to tylko w teatrze.

- I może dlatego ciągle do niego wracam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji