Artykuły

Odszedł Marek Wit (1944-2012)

Był znakomitym aktorem i mistrzem lalkarskiej animacji. Spędził na scenie blisko 50 lat; od prawie 30 związany był z Teatrem Lalki i Aktora "Ateneum" w Katowicach. Odszedł nagle, 24 stycznia 2012 r.

Debiutował w 1963 r. w kieleckim Teatrze Lalki i Aktora "Kubuś". Poświęcił mu prawie 17 lat swego artystycznego życia, zagrał kilkadziesiąt ról, wiele znaczących; za tytułową kreację w "Przygodach małego lewka" zdobył pierwszą nagrodę aktorską na IV Telewizyjnym Festiwalu Widowisk Lalkowych. Później zdecydował się spróbować swoich sił na scenie dramatycznej i na kilka lat związał się z Teatrem im. S. Żeromskiego. W 1982 r. przyjechał na Śląsk; przez jeden sezon występował w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie, a potem - we wrześniu 1983 r. stanął na deskach katowickiego "Ateneum", któremu pozostał wierny do końca.

Pierwszy sezon w Katowicach rozpoczął 3 rolami w widowisku "Co za dzień" Z kilkudziesięciu następnych - w większości pierwszoplanowych - wymienić trzeba koniecznie postać tytułową w "Lalkami i lalkach", Jeana w "Guignolu w tarapatach", Lisa w zrealizowanym w technice czarnego teatru spektaklu "Kose-Bose", charakterystycznego, bliskiego farsy Macieja w "Złocie króla Megamona", udział w grotesce "Roland Szalony", granej w stylu "sycylijskiej opery" (m.in. świetna rola Ganelona), całą galerię postaci w sztuce "Jak zdobyć korzec złota, czyli bezeceństwa Pana Klausa" (znakomite połączenie żywego planu z marionetką sycylijską - jedna z najlepszych ról Marka Wita w jego katowickiej karierze), wyrazistego, pełnego temperamentu Wilka w przypowieści "Ondraszku, Ondraszku", Lisa-Złodziejaszka w "Tymoteuszu i Psiuńciu" (zabawna w swej podstępnej precyzji kreacja w stylu włoskiego mafiosa), tytułową rolę za klasycznym parawanem w baśni "O medyku Feliksie", Lisa i Ogniojada w "Pinokiu", Złą Wróżkę w "Śpiącej Królewnie" (aktor obsadzony został tutaj przekornie w roli kobiecej, wzbudzając podziw dla interpretacyjnej inwencji), Młynarza, w kilku zupełnie różnych wcieleniach, w "Czarodziejskim młynie", skupionego na swym szaleństwie Wielkiego Naukowca w autorskim spektaklu Janusza Kapusty "Planeta K-dron", charakterystyczną postać Pasterza i znakomitego, pełnego ekspresji Heroda w "Biegnijcie do szopki".

Za role w sztukach "Jak zdobyć korzec złota...", "O medyku Feliksie" oraz "Pinokio" Marek Wit otrzymał (wraz z całym zespołem) nagrody na festiwalach w Austrii, Czechach i Lublinie. Za kreacje w wyreżyserowanej przez siebie baśni "O Czerwonym Kapturku i Księżniczce na ziarnku grochu" - Nagrodę Prezydenta Katowic w dziedzinie kultury.

Był rzadko dziś spotykanym typem artysty, którego miłość do teatru, a w szczególności do lalki, widoczna była w każdej, nawet epizodycznej roli. Jego autentyczne zaangażowanie i radość obcowania z publicznością odczuwali także widzowie.

Miał za sobą również samodzielne prace reżyserskie. W Teatrze "Ateneum" zrealizował cztery spektakle. Inscenizacja "O Czerwonym Kapturku..." została wyróżniona zaproszeniem na Międzynarodowy Festiwal w Mobile w USA, muzyczne widowisko "Ferdynand Wspaniały" otrzymało nominację do Złotej Maski za najlepsze przedstawienie roku dla dzieci.

Reżyserował też gościnnie w Teatrze Maska w Rzeszowie, w Jeleniogórskim Teatrze im. C. K. Norwida oraz na Scenie Lalek Bajka w Czeskim Cieszynie.

Trzeba wspomnieć o indywidualnej działalności Marka Wita w ramach prowadzonego przez siebie prywatnego Teatru DiM. Swoje przedstawienia prezentował przede wszystkim w szkołach, przedszkolach, klubach osiedlowych, nierzadko po prostu w plenerze, a charakterystycznym rysem jego scenicznych propozycji było włączanie najmłodszych widzów do bezpośredniej gry, wspólnego tworzenia i wspólnej teatralnej zabawy.

Pojawił się w kilku filmach (Lekarz/Skarbnik w "Barbórce", Siwy w "Czeka na nas świat", seriale "Święta wojna" i "Rodzina Kanderów"). Występował w regionalnej TV w programach emitowanych na żywo, gdzie pokazywał fragmenty swoich przedstawień z udziałem goszczących w studiu dzieci. Bardzo aktywnie uczestniczył we wszelkich akcjach charytatywnych i imprezach społecznych.

Godna podziwu była jego niezmienna gotowość do podejmowania nowych wyzwań artystycznych. Pasja, ciekawość świata, niespożyta energia, optymizm, pogoda ducha i śmiejące się oczy sprawiały, że obcowanie z Markiem mobilizowało. Mimo zbliżającej się siedemdziesiątki był młodszy niż wielu z nas - młodych metryką. Najważniejszy dla niego był kontakt z dziecięcą widownią, to ona dodawała mu skrzydeł. Mówił, że nie zamieniłby swojej pracy na żadną inną.

Cały czas był członkiem zespołu, grał do końca w inscenizacji "Pinokia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji