Artykuły

Gestem!

Zdaje się, że złoty okres Teatru Starego dobiega końca i każda kolejna premiera zdaje się - wbrew wizjonerstwu dyr. Gawlika - dowodzić smutnej prawdy, że nic nie trwa wiecznie. Przed paru laty dyr. Gawlik obiecał, że zapewni Teatrowi Staremu współpracę z młodymi reżyserami, lecz poza "Weselem" Grzegorzewskiego, które było teatralną ciekawostką, "Życiorysem" Kieślowskiego który był myślowym niewypałem (w przeciwieństwie do filmu) i wreszcie najciekawszą chyba premierą ostatnich trzech sezonów "Iwoną, księżniczką Burgunda" Lupy, z obiecywania zostało to, co zazwyczaj - głupim radość. Tak więc "młodzi" zawiedli i w dodatku zamilkł artystycznie Jerzy Jarocki. Co więc zostało, aby Teatr Stary dorównał swojemu mitowi w Polsce? Zostały patetyczne gesty i praktyczne środki. Dyr. Gawlik ufundował w foyer Teatru Starego popiersie pewnemu szalonemu romantykowi naszych czasów, popiersie ekskluzywne, na postumencie oklejonym fornirem na wysoki połysk, niczym mebel zakupiony w państwowej instytucji; wywiesił hasło z cytatem z Szekspira i urządził nie kończący się festiwal twórczości scenicznej Andrzeja Wajdy. Jeżeli ktoś chciałby sprawdzić na czym to polega, polecam chętnym "Biesy" po siedmiu latach nieustannego powodzenia, ze szczególnym uwzględnieniem wciąż bardzo żywej, przemawiającej do uczuć kreacji artysty Jana Nowickie. Wszystko to miało podobno kiedyś coś wspólnego z Dostojewskim.

I tak, ponieważ w tym stanie rzeczy kolejny sukces był już koniecznością, w kwietniu br. doszło do kolejnego sukcesu.

Jak wiadomo, w świadomości narodowej coraz większy triumf zaczęły święcić seriale telewizyjne i Andrzej Wajda z właściwą sobie genialnością wyciągnął z tego właściwe wnioski. Postanowił wypróbować - ale wypróbować do dna! - epickie możliwości teatru i uraczył nas "opowieścią teatralną na jedną noc albo trzy wieczory". Scenariusz "pomysłowo zlepiła" Joanna Olczak-Ronikier i jest to pomysłowość bardzo kobieca. Polega na tym, że autorka scenariusza z paru różnych utworów literackich wybrała to, co było w nich najistotniejszego, tzn. wątki romansowe. W wątkach tych albo dochodzi do porozumienia między ludźmi i porozumienie kończy się małżeństwem, albo nie dochodzi i wtedy się nie kończy. Są więc albo szczęśliwe małżeństwa, albo nieszczęśliwi artyści, albo odwrotnie. Czasem zdarzają się trójkąty, w myśl myśli, że Bohtrojcu lubit. Ale nie to jest najważniejsze w pomysłowości Joanny Olczak-Ronikier. Najważniejszy jest Duch Epoki i Historia, wszystko mocno umoczone w sosie dowcipu, humoru i kolorytu lokalnego rodem z Piwnicy pod Baranami. Ale tej po dwudziestu latach istnienia, rzecz jasna. Żeby zaś sukces był zupełnie pewny, o współreżyserowanie poproszono zdolną i utalentowaną studentkę krakowskiej PWST Annę Polony, po to zapewne, aby przekazała, czego się nauczyła.

Przy okazji dowiadujemy się, co to była przybyszewszczyzna, co to takiego kołtuństwo i czym się nie różni artysta młodopolski od młodopolskiego mieszczucha. I Andrzej Wajda nie byłby sobą, gdyby znowu nie pokazał, ze jest dużo mądrzejszy od tego, co się dzieje na scenie. Na scenie więc mamy gromadę półgłówków wszyscy są przeważnie śmieszni, a jak już są czasem liryczni, to dlatego, że głupi. Bardzo lubię tego rodzaju teatr autorski. Szkoda tylko, że ceną, którą płaci się za ubaw po pachy w teatrze, jest zwyczajny brak wyczucia wcale nieśmiesznego dramatyzmu epoki i bardzo powierzchowne, od kuchni, ujęcie jej dialektyki. Inny ciekawy problem to moralistyka Andrzeja Wajdy. O, ten - tam - zdaje się mówić twórca, ten - tam jest kołtun, bo to i tamto. Rozumiem - na to widz, ten - tam jest kołtun, bo to i tamto. Ale - rozumuje dalej widz, docent też to i tamto. Aha, więc docent też i to i tamto, więc docent jest kołtun?! Docent jest współczesny kołtun! Brawo Andrzej Wajda! - widz rozpiera się w fotelu i z lubością patrzy, co też spotka docenta za kołtuństwo. Po czym wraca do domu, wkłada szlafrok i tłumaczy dzieciom albo wnukom: Jeżeli za pięćdziesiąt lat będą w Krakowie zbierać na pomnik dla Andrzeja Wajdy, mącie dać składkę z emerytury, bo Andrzej Wajda artysta to wielki, zaiste.

Pomimo inteligentnego pomysłu inscenizatora, aby poszczególne wyimki z poszczególnych utworów grać w wypracowanych przez te utwory stylistykach: a więc Zapolska naturalistycznie, Przybyszewskiego groteskowo-symboliczinie, Kisielewskiego realistyczno-melodramatycznie, zaś starość głównych bohaterów jęcząco-demonicznie; zespół aktorski Teatru Starego - bezsprzecznie najwspanialszy zespół aktorów, jaki kiedykolwiek istniał w polskim teatrze - jak zwykle okazał się niezawodny. Niezawodny w wyczuciu tego, czym różni się życie od kiepskiego teatru. 30 września, jak głosiły afisze, grano spektakl, z którego dochód przeznaczono na rewaloryzację zabytków starego Krakowa. Widziałem to właśnie przedstawienie. Kiedy dobiegał końca ostatni odcinek serialu, w ostatniej scenie, a było już gdzieś koło północy, nagle stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Któryś z aktorów w czymś się śmiesznie pomylił. Widownia zareagowała na to śmiechem i oklaskami. Aktorzy próbowali grać dalej, ale zarazili się śmiechem od widowni i sami zaczęli chichotać. Ucieszona widownia znowu zaczęła bić brawo. Od tej chwili, każdą kwestię i każde nowe wyjście aktorów, kończył śmiech i oklaski widowni. Sztuczne peruki i brody, pogrubiające kostiumy, wszystkie egzaltacje i starczo-sklerotyczne kwestie ułożone w celu poinformowania widza o wielkiej prawdzie, że czas mija, stały się powodem do wspaniałego śmiechu. Do wielkiego chichotu z pustych gestów. Cichotu, który ogarnął aktorów, widzów, cały teatr, nawet kurtynę, nawet Modrzejewską na portrecie. Zerknąłem na popiersie przedstawiające pewnego szalonego romantyka naszych czasów i zobaczyłem, że popiersie chichocze tak, że aż fornir odpada z postumentu... I wtedy wydało mi się, że jest mroźny zimowy wieczór, z daleka dobiega ciche bicie dzwonów i pada śnieg, i tylko z baru "Picolo" słychać głosy ludzi pijących tego dnia ostatnią wódkę. Że nie ma czasu, że jest chwila, która nie należy ani do przyszłości, ani przeszłości, ani nawet teraźniejszości... Ale to wszystko tylko mi się wydawało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji