Artykuły

Przezabawne zdarzenie w dwóch aktach

"Ożenek. Zdarzenie całkiem niewiarygodne w 2 aktach" w reż. Moniki Dobrowlańskiej w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Agnieszka Misiewicz w Teatraliach.

Kolejna, po "Amadeuszu", koprodukcja poznańskich teatrów: Wielkiego i Polskiego to dowód na to, że współpraca tych dwóch zespołów naprawdę się opłaca. "Ożenek. Zdarzenie całkiem niewiarygodne w 2 aktach" według Modesta Musorgskiego i Mikołaja Gogola to nie tylko najwyższych lotów komedia, ale i nadal aktualny obrazek z życia społeczeństw.

Inspirowana "Ożenkiem" opera Musorgskiego to dzieło nieukończone, urywające się w momencie, gdy Podkoliosin i Koczkariow wychodzą na spotkanie z Agafią Tichonowną, szukającą kandydata na męża. Gdyby na scenie zrealizować tylko ten utwór - owszem, byłoby muzycznie ciekawie i fabularnie całkiem zabawnie, brakowałoby jednak najistotniejszej części dramatu Gogola. Na szczęście Monika Dobrowlańska zdecydowała się dokończyć "Ożenek" zgodnie z zamysłem Gogola. Dzięki temu powstał spektakl w dwóch, skrajnie różnych, aktach.

Część pierwsza należy do Musorgskiego: rzecz dzieje się w pokoju Podkoliosina, który, rozłożony leniwie na swym wielkim łożu, oczekuje przybycia swatki. To bardzo klasyczna część, kostiumy i skromna scenografia (łóżko, lustro) stylizowane są na XIX-wieczne, a libretto (liczne, muzycznie niełatwe do wykonania dialogi) wyśpiewane jest w języku oryginału - po rosyjsku. Premiera została przygotowana w ramach Opery Kieszonkowej, realizującej na kameralnej scenie dzieła nieznane bądź niedokończone. Jednak - paradoksalnie - elementy opery są zaledwie przedsmakiem najlepszego, co czeka widzów w drugiej części.

W tym akcie przenosimy się do czasów obecnych, o czym informuje całkiem odmienna scenografia, której głównym elementem jest, przypominający kształtem fortepian, wielofunkcyjny stół-schowek. Zmieści się w nim cały dobytek panny, jak i ona sama, po to, by podsłuchiwać kawalerskie rozmowy. Całkiem współczesne są też kostiumy bohaterów, tylko ich problemy pozostają wciąż te same. Akcja zmienia miejsce na dom Agafii (świetna Anna Sandowicz z Teatru Polskiego), której swatka - Fiokła Iwanowna (w tę rolę bardzo dobrze wciela się aktorka operowa, Jolanta Podlewska) - opowiada o potencjalnych małżonkach. Zajadając się coraz łapczywiej owocami, panna wsłuchuje się niemalże z wypiekami na twarzy w opisy kawalerów, próbując sobie ich wyobrazić. Choć muzyka odgrywa tu zdecydowanie mniejszą rolę niż w pierwszej części, utwór "Obrazki z wystawy" Musorgskiego wpleciony w tę opowieść nie jest tylko tłem, ale naprawdę dodaje jej charakteru, niemalże wizualizując na naszych oczach rzeczonych panów.

Nad pozostałymi elementami góruje jednak znakomita gra aktorów, decydując o powodzeniu całego przedsięwzięcia. Nie posiadając wiedzy na temat, kto z którego teatru pochodzi, na pierwszy rzut oka bardzo trudno rozróżnić aktorów od śpiewaków - ci drudzy w większości naprawdę dorównują kolegom z Polskiego. Wspaniały jest Tomasz Raczkiewicz (Teatr Wielki) w roli oficera marynarki Żewakina. Nawet kiedy opowiada o Sycylii i Włoszkach-pączuszkach, w jego głosie wyraźnie słychać wojskowy dryl, widać też pedanterię w każdym ruchu, jak choćby w machinalnym strzepywaniu niewidocznych okruszków z munduru. Jego postać o swoim fachu zapomina chyba tylko dając fantastyczny popis przy pieśni "O sole mio" - emocje tak ponoszą Żewakina, że ląduje nawet na stole, niczym na scenie. Pocieszny jest Andrzej Szubski (Teatr Polski) jako uroczy jąkała Anuczkin, tocząc swą batalię o sprawę najważniejszą przy ożenku - umiejętności lingwistyczne przyszłej żony. Cóż z tego, że Anuczkin nie powie po francusku ani słowa - kobieta musi znać ten język i już. Wzroku nie można oderwać też od nieśmiałego Podkoliosina (Andrzej Ogórkiewicz z Teatru Wielkiego) czy pewnego siebie egzekutora mienia - Jajecznicy (Wojciech Kalwat - Teatr Polski).

"Ożenek" zdecydowanie aktorstwem stoi. Odtwórcy każdej z ról umiejętnie budują obraz świata, który w gruncie rzeczy od wieków pozostaje bez zmian. Choćby ślubne wiano było nie wiadomo jak kuszące, ludzie wciąż, nie wiedzieć czemu, uciekają w popłochu od najważniejszych w życiu decyzji, od odpowiedzialności. Najnowsza premiera Gogolowskiego dzieła z wdziękiem przypomina te całkiem niewiarygodne dylematy kawalerskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji