Najlepsze "Dziady"
Duże zainteresowanie wzbudziła najnowsza inscenizacja "Dziadów" Adama Mickiewicza w reżyserii Jana Englerta, którą wyemitował we Wszystkich Świętych pierwszy program TVP. Zainteresowanie było tym większe, że w ostatnich latach teatry coraz rzadziej sięgają do wielkiej literatury romantycznej, jak gdyby przesłanie, które z sobą romantyzm niesie, było już nieaktualne, nie przystawało do współczesnej rzeczywistości. O wypowiedzi na temat telewizyjnej inscenizacji poprosiliśmy aktorów, znawców literatury, artystów.
- Uważam, że są to najlepsze "Dziady", jakie oglądałem od wielu lat, a naprawdę widziałem tych inscenizacji bardzo dużo - podkreśla prof. Józef Rurawski z Instytutu Filologii Polskiej kieleckiej WSP. - Wartością tego przedstawienia jest to, że widz doskonale rozumie, iż w tym samym czasie odbywa się obrzęd dziadów, Gustaw zjawia się u księdza, odbywa się spotkanie u Nowosilcowa. Jeżeli cokolwiek mnie rozczarowało, to sceny u bazylianów, poprzedzające Wielką Improwizację, bo nie wynika z nich ciąg dalszy w postaci monologu Konrada. Ten dramat został tak pokazany, że musiał go zrozumieć nawet człowiek, który nie czytał utworu Mickiewicza, a mimo to pojął jego współczesny sens. Dobrze, że Englert nie silił się na łatwe odniesienia polityczne, a nadał "Dziadom" przede wszystkim ogromny wymiar ludzki. Poza tym - wspaniała rola Konrada Michała Żebrowskiego i wielka kreacja Zbigniewa Zapasiewicza jako Nowosilcowa.
Dla Zdzisława Reczyńskiego, aktora Teatru im. Żeromskiego, spektakl Englerta jest bardzo przemyślany, dopracowany w każdym szczególe. Reżyser poświęcił na realizację aż 23 dni zdjęciowe, a jest to - zdaniem aktora - w przypadku spektaklu telewizyjnego bardzo dużo. Podobały mu się sceny plenerowe, jako dodatkowy środek ekspresji, sięganie do konwencji filmowej. Podkreśla wspaniałą obsadę aktorską. Szczególne wrażenie zrobiła na nim rola pani Rollinson, kreowana przez Danutę Stenkę. O Michale Żebrowskim mówi, że na polskiej scenie pojawił się kolejny bardzo zdolny aktor, przed którym rysuje się ogromna kariera.
- Była to dla mnie zaskakująca interpretacja tego utworu, pokazanego po raz pierwszy w całości - twierdzi specjalizująca się w teatrologii dr Alina Bielawska z kieleckiej WSP. - Uderzyła mnie zasada przeplatania się wszystkich wątków poszczególnych części dramatu i zastosowanie jako klamry spinającej postaci bohatera. W ten sposób Gustaw-Konrad staje się postacią ponadczasową, zyskuje wymiar metafizyczny. Zaskoczyła mnie Wielka Improwizacja, wypowiadana niczym żarliwa modlitwa. Michał Żebrowski zagrał wspaniale. Na pewno jest to przedstawienie, które wnosi bardzo dużo do interpretacji "Dziadów".
Znanemu kieleckiemu malarzowi, Krzysztofowi Jackowskiemu telewizyjne "Dziady" podobały się, bo po raz pierwszy ten utwór nie sprawiał wrażenia deklamowanego.
- Nie spodziewałem się - mówi - że Englert potrafi zrobić taką inscenizację. Było to doskonałe przedstawienie. Świetna rola Żebrowskiego, szczególnie w Wielkiej Improwizacji, a jest to monolog chyba trudniejszy od hamletowskiego. Po raz pierwszy Konrad przemawia tak bardzo osobiście, tak boleśnie i wzruszająco. Po raz pierwszy - nie w imieniu narodu. Z przyjemnością obejrzałbym to przedstawienie jeszcze raz.
- Cieszę się, że tego typu dramat znów został pokazany - mówi kielecki aktor, Edward Kusztal. - W telewizji nie oglądaliśmy go od lat. Niestety, w dzisiejszych czasach zapomina się o dramatach romantycznych, wypiera je Witkacy czy Gombrowicz.
Zdaniem aktora, sztuki romantyczne są katechizmem polskości, a literatura tego okresu, jak żadna inna, przedstawia wielkość i rozterki człowieka. Edward Kusztal nie przypomina sobie inscenizacji "Dziadów" w kieleckim teatrze. Ich fragmenty wiele lat temu grali uczniowie studium Byrskich. Michała Żebrowskiego, który dwa lata temu skończył szkołę aktorską, uważa za "odkrycie epoki".