Artykuły

Wieczór z Eunice

To opowieść o artystce, która od wczesnej młodości do późnej starości zmagała się z tymi, dla których problemem był jej kolor skóry - o spektaklu "Nina" w reż. Adama Sajnuka na X Ogólnopolskim Przeglądzie Monodramu Współczesnego w Warszawie pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.

Trudno nie zwrócić uwagi na muzyczność pozakonkursowych wydarzeń otwierających 10 Ogólnopolski Przegląd Monodramu Współczesnego. Festiwal rozpoczął sobotni koncert "Pin-up Princess" Katarzyny Groniec. W niedzielę warszawiacy mieli okazję zobaczyć spektakl "Rzecze Budda Chinaski" Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu. W poniedziałek natomiast - jako ostatni akord muzycznego intro do części konkursowej - odbyła się premiera monodramu "Nina", poświęconego amerykańskiej piosenkarce, pianistce i aktywistce praw obywatelskich Ninie Simone, a właściwie Eunice Kathleen Waymon.

Zmarła w 2003 r. Nina Simone była postacią nietuzinkową. Amerykańską divą, tworzącą muzykę z pogranicza bluesa i jazzu, gospel i folku, muzyki klasycznej i soulu. Wyamon żyła w burzliwych dla Stanów Zjednoczonych latach. Urodziła się w 1933 r., w dorosłym życiu zaangażowana była w walkę o prawa obywatelskie dla Afroamerykanów, a jej piosenki często stawały się formą, przez którą manifestowała swoje poglądy. Pomimo amerykańskich sukcesów, artystka nie jest powszechnie znana w Polsce. "Nina" w reżyserii Adama Sajnuka przybliża tę gwiazdę publiczności.

Koncepcja monodramu jest bardzo prosta. Oto widzowie znajdują się nie w teatrze, a w podrzędnym barze - żeby nie powiedzieć spelunie - prawdopodobnie w Nowym Yorku, gdzie na małej scenie występuje właśnie Nina Simone. Mimo obskurnego otoczenia i degradacji do pozycji wokalistki śpiewającej do kotleta, artystka zachowuje się jak gwiazda na wielkim koncercie. Tańczy, flirtuje z zespołem, nawiązuje kontakt z publicznością. Monica Mariotti gra Ninę Simone niezwykle sugestywnie. Gdy wchodzi na scenę i ostentacyjnie zaznacza, że jest jedyną czarną na sali, ciężko nie poddać się tej iluzji. Świetnie imituje ruch, wokal, styl mówienia, gadatliwość i uszczypliwe poczucie humoru Simone. Między piosenkami opowiada nam - białej, pretensjonalnej publiczności - o swoim dzieciństwie, religijnej matce, pierwszej miłości, pasji do fortepianu i Bacha, wreszcie upadłym marzeniu o karierze pianistki i przemianie z Eunice w Ninę Simone.

W opisie spektaklu można przeczytać, że "Nina" to opowieść o artystce, która "od wczesnej młodości do późnej starości zmagała się z piętnem, jakim na zawsze w jej życiu pozostał kolor skóry". Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem, które brzmi trochę tak, jakby Simone wstydziła się własnej tożsamości. Według mnie to opowieść o artystce, która od wczesnej młodości do późnej starości zmagała się z tymi, dla których problemem był jej kolor skóry. Przez piosenki i historie opowiadane z lekką ironią, przebija się problem dyskryminacji. W spektaklu można usłyszeć opowiadane gawędziarskim tonem dramatyczne w gruncie rzeczy historie - takie jak ta o recitalu pianistycznym, podczas którego rodzice bohaterki zostali wyrzuceni z pierwszego do ostatniego rzędu, a ona odmówiła grania, dopóki nie wrócą na swoje miejsca. Zapadają w pamięć gorzkie słowa o odmowie przyznania artystce stypendium na wymarzone studia muzyczne - jej zdaniem właśnie ze względu na kolor skóry. Wreszcie dobitnie wybrzmiewa piosenka nawiązująca do słynnych słów Malcolma X, gdy śpiewa (parafrazując) -"Ja zawsze jestem czarna, a ty gdy się rodzisz jesteś różowy, dorastasz biały, gdy chorujesz jesteś zielony, a gdy umierasz - fioletowy. Jak śmiesz, więc mówić mi, że jestem kolorowa?".

Zaskakujące jest to, że mimo tak trudnego tematu jak rasizm, "Ninę" ogląda się z uśmiechem, niemal kołysząc się w takt muzyki lub wystukując rytm piosenek. Połączenie bluesa, jazzu, gospel i ukochanej przez bohaterkę muzyki Bacha porywa, a uszczypliwe poczucie humoru Niny wcale nie razi, choć trochę śmiejemy się sami z siebie. Po wyjściu ze spektaklu trudno oprzeć się wrażeniu, że spędziło się właśnie godzinę na najlepszej imprezie w Warszawie. Czyli jednak można lekko, przyjemnie i zabawnie opowiedzieć niełatwą historię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji