Artykuły

Dwa żywioły

"Auto da fe" w reż. Pawła Miśkiewicza w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Justyna Nowicka w Rzeczpospolitej.

Iwona Bielska i Jan Peszek zagrali koncertowo. Ale żywioł komediowo-obyczajowy osłabił wymowę głębszych wątków powieści.

W życie zdziwaczałego mola książkowego, sinologa doktora Kiena (Jan Peszek) wkracza gospodyni domowa Teresa (Iwona Bielska). Ich spotkanie to konfrontacja dwóch światów, konflikt o wymiarze fundamentalnym, niczym w greckiej tragedii. Świat idei, myśli, filozofii i umiłowania książek spotyka się ze światem prostych, czy raczej prostackich, zasad, wśród których najważniejszą wartością jest pieniądz i dobra materialne. Tyle, w najogólniejszym oczywiście zarysie, arcypowieść noblisty Canettiego.

Miśkiewicz rzuca na postać Kiena nowe światło. To wpływ lektury głośnego eseju Canettiego "Masa i władza", w którym autor daje wykład socjologii tłumu i rządzących. Kien wyznaje duchowy arystokratyzm - przekonany o nadrzędnej wartości jednostki, gardzi prostactwem żyjącego w tłumie plebsu. Zanurzony w tych rozważaniach, popada jednak w pychę, odwraca się od świata i całkowicie traci z nim kontakt. Wzgardzony świat przygotuje mu odwet w postaci ordynarnej gospodyni domowej, przyszłej żony.

Zderzenie dwu żywiołów: prymitywnej służącej i zdziwaczałego sinologa, wyzwala na scenie nieokiełznany żywioł komiczny. Śmieszy nie tylko niezgodność charakterów, ale i cały kompleks wzajemnych oczekiwań i uprzedzeń, wreszcie całkowicie rozbieżne wyobrażenia na temat życia małżeńskiego. Kiedy wracający z kościoła nowożeńcy czują się w obowiązku skonsumować zawarty właśnie związek, spanikowany Kien najpierw chce biec do księgarni po podręcznik, a potem snuje opowieść o jakimś egzotycznym rytualnym tańcu. Teresa zaś ogranicza rytuał uwodzenia do zrzucenia spódnicy.

"Auto da fe" Miśkiewicza to bez wątpienia aktorski koncert pary głównych bohaterów. Iwona Bielska buduje postać Teresy z niezwykłą konsekwencją, tworząc indywiduum dzikie i pełne zapamiętania. Kien Peszka jest maniakalnym dziwadłem, wyposażonym ponadto w typowo starokawalerskie fobie i przyzwyczajenia. Znakomicie skonstruowany (brawo adaptacja) wątek obyczajowy powieści wybija się w sztuce na pierwszy plan. Ale to także poważny zarzut. Rozbuchany żywioł komediowy, umiejętnie wydestylowany z powieści, tłumi w wielu momentach głębsze znaczenia tekstu. Czasem nie można oprzeć się wrażeniu, że para doświadczonych aktorów o bardzo wyrazistym scenicznym emploi wymknęła się reżyserowi, robiąc na scenie własny show. Na tym tle inne wątki wypadają blado, mimo muzyki na żywo i innych atrakcji.

Wypełniające scenę regały pełne książek pozostają więc raczej zgrabnym sztafażem niż rzeczywistym punktem odniesienia dla bohaterów. Winę za chore, pełne absurdów pożycie małżeńskie ponoszą przecież wyłącznie oni sami, a nie chyląca się ku upadkowi epoka Gutenberga. Społeczne refleksje Kiena są cenne, ale lokują się na marginesie głównego wątku sztuki. Miśkiewiczowi udała się całkiem niezła komedia obyczajowa. Ale ambicje reżysera dotyczyły chyba innego gatunku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji