Artykuły

Koko Euro Spoko. Analiza i interpretacja

Ponieważ "Koko Euro Spoko" lada chwila zagości na ustach wszystkich i stanie się pieśnią obrzędową, warto ją sobie rozłożyć na części - pisze Malina Prześluga w felietonie dla e-teatru.

Wiosna w tym roku należy do wyjątkowych, bo oprócz bzów kwitną nam wokół wytwory masowej wyobraźni w postaci farbek kibica, czapek kibica, szalików samochodowych kibica, stadionów z kółeczkiem na klucze kibica, nalepek pod nakrętką kibica, kołatek kibica, i pierdziatek kibica. Te narodowe symbole, wykonane tradycyjną metodą chińskich dłoni, skłoniły mnie, by bliżej przyjrzeć się najważniejszemu z nich, czyli nowej pieśni narodowej "Koko Euro Spoko", wykonywanej przez zespół śpiewaczy Jarzębina z Kocudzy. Zespół istnieje od 1990 roku i, jak podaje od bardzo niedawna Wikipedia: "składa się z wielopokoleniowych grup: śpiewaczej i obrzędowej. Prezentuje bogaty i zróżnicowany gatunkowo repertuar pieśni obrzędowych i powszechnych pogranicza ziemi janowskiej oraz biłgorajskiej. Źródłem repertuaru zespołu jest ustna tradycja ludowa, oparta głównie na przekazach rodzinnych, a także na śpiewnikach nabożnych". Ponieważ "Koko Euro Spoko" lada chwila zagości na ustach wszystkich i stanie się pieśnią obrzędową, warto ją sobie rozłożyć na części.

Pierwsza zwrotka prezentuje się następująco:

Cieszą się Polacy, cieszy Ukraina,

Że tu dla nas wszystkich Euro się zaczyna. /x2

Hej!

Już w pierwszych wersach dostrzec możemy wyraźne nawiązania do wspólnoty unijnej - to swego rodzaju reinterpretacja "Ody do radości", przystosowana do specyfiki wydarzenia i wzbogacona o polski ozdobnik stylistyczny "hej". Autor nie pozostawia wątpliwości, że zbliża się czas radości i triumfu "dla nas wszystkich". I jak sens pierwszej zwrotki jest przejrzysty, tak refren nasuwa już pewne pytania:

Kokokoko Euro Spoko,

Piłka leci hen wysoko,

wszyscy razem zaśpiewajmy

naszym doping dajmy. /2x

Przede wszystkim - co tak naprawdę znaczy swojskie "koko"? Pierwszym skojarzeniem jest oczywiście kurze gdakanie. Tę interpretację dodatkowo umacnia występujące w drugim wersie angielskie 'hen', czyli: 'kura'. Czy faktycznie jednak to właśnie autor miał na myśli? Panie z Jarzębiny mówią, że "koko" nie wymyśliły same (niesamowite, a jednak!) i że pochodzi od pieśni ich babek "Koko, koko, gda, gda". "Gda" to kolejna przesłanka nasuwająca skojarzenia z drobiem. Dlaczego zatem w nowej pieśni narodowej pojawia się gdakanie? Czy nie mogło by to być gęganie? Otóż nie - bo Polacy nie gęsi i swój język mają. Odpowiedniejszy byłby odgłos wydawany przez orła, jest jednak arytmiczny i skomplikowany fonetycznie. "Aaaaahrk Aaaaaahrk Euro Spoko" nastręczałoby trudności małym dzieciom, nieśmiałym nastolatkom i osobom nieuzdolnionym aktorsko. Gdakanie tymczasem kojarzy nam się z polską spuścizną, krajobrazem żyznych pól i łąk kwieciem umajonych. Czy to nie kury karmiła Zosia w epopei narodowej? Czy to nie kur już zapiał na świtanie u prekursora pozytywizmu Wiktora Teofila Gomulickiego? Czy nie kury piejo w "Piejo kury piejo" Grzegorza z Ciechowa? Skąd zatem w nas ten wstyd, kpiarskie odrzucenie motywu tak ważnego i głęboko wpisanego w mentalność narodu? Czy i my nie jesteśmy po trosze jak ten drób, który codziennie wstaje skoro świt, dziobie się, gdacze i rozdrapuje co popadnie? Nie ma się czego wstydzić, gdy wespół zasiądziemy na grzędach czterech stadionów, by wznieść w niebo chóralny okrzyk.

Z drugiej strony "koko" może być nawiązaniem do francuskiej ikony mody Coco Chanel, ja nie skłaniałabym się jednak ku tej interpretacji, bo, choć Chanel jako pierwsza lansowała w Europie styl sportowy, była jednak, jak Kopernik, kobietą. A wiadomo nam, że piłka nożna, pomimo iż "dla nas wszystkich Euro się zaczyna" wciąż jest dyscypliną zarezerwowaną dla mężczyzn i z myślą o nich to całe zamieszanie. O tym zresztą mówi druga zwrotka utworu:

Nasi dzielni chłopcy,

To biało-czerwoni,

Wygrać im się uda

Ucieszy się Smuda /x2

Podmiot liryczny, jak widzimy, jest rodzaju męskiego, utwór zaś wykonuje chór kobiet. Wkrada nam się tu zatem relacja pojęć "sex" i "gender", które, jak to w tradycyjnych grupach społecznych bywa, nie przenikają się. Chłopy majo grać, baby im śpiwoć, a Smuda (r.m.) ma się ucieszyć.

Dalej następuje znany nam już refren, po nim zaś zwrotka trzecia, w której pojawia się orzeł w formie nie onomatopeicznej, ze znanych nam już powodów, a metaforycznej. Polska kadra piłki nożnej nazwana zostaje pieszczotliwie "orzełkami", co niejako ma jej dodać skrzydeł i zagwarantować wysokie loty, sprowadzone tu do bliższej gatunkowi ludzkiemu formy poruszania - biegu.

Orzełki biegajcie,

Żwawo po murawie,

Zdobywajcie gole,

I będzie po sprawie. /x2

Niezwykle istotne są tu dwa ostatnie wersy, celowo wzmocnione powtórzeniem. Zwróćcie Państwo uwagę, że odpowiadają na fundamentalne pytania: Po co tu jesteśmy? Dlaczego to robimy? Quo vadimus? Cel sportowego święta i narodowego zaangażowania jest wyrażony nad wyraz precyzyjnie - najważniejsze jest, by zdobywać gole. I tylko o to tu chodzi, gole zdobyte, możemy iść, zebrać plastikowe kubeczki, pierdziatki kibica zamknąć dla potomnych w pawlaczu i odejść. Sprawa załatwiona, po sprawie, sprawy nie ma. Co jest? To pytanie autor pozostawia otwarte, żeby każdy rozstrzygnął własnym sumieniem, co mu po Euro pozostanie.

Ale, ale!

Nie myśl sobie bracie,

Że rady nie damy,

Nie kłopocz się siostro,

My euro wygramy. /x2

Bracia i siostry, ta zwrotka kończy nową polską obrzędową pieśń. Nie kłopoczmy się zatem, nie myślmy sobie wcale, nadzieja to wszak polska cecha narodowa. Z pieśnią na ustach, z nadzieją, z gdakaniem, przystąpmy razem do wielkiego święta, bo czymże ono jest bez serc i bez ducha, jak nie dziedziną ułudy i stosem rozkopanych autostrad.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji