Artykuły

Gorki - dzisiaj

Sztuki Gorkiego w teatrach krakowskich cieszyły się zawsze dużym powodzeniem. Wystawiano je tu chętnie - i właściwie, na przestrzeni minionego trzydziestolecia żaden z ważniejszych utworów scenicznych radzieckiego dramaturga nie został pominięty w repertuarach teatralnych naszego miasta.

Najczęściej grywano Jegora Bułyczowa. Najciekawiej - w sensie współczesnego odczytania dramatu zaprezentował się spektakl Lidii Zamkow w Starym Teatrze Na dnie oraz także jej inscenizacja Barbarzyńców (Sceny z miasta powiatowego) na wielkiej scenie im. J. Słowackiego. Natomiast Mieszczanie, których prapremiera polska odbyła się w tym samym roku (1902) co prapremiera rosyjska - doczekali się dwukrotnego wznowienia po II wojnie światowej (1946 i 1949) również W Teatrze im. J. Słowackiego. Oba przedstawienia - bez zmian obsadowych! - reżyserował najpierw Emil Chaberski potem Józef Karbowski, a obsadę stanowili m. in. (o czym warto przypomnieć) J. Karbowski (Biezsiemionow), Tadeusz Burnatowicz (Nił), Kazimierz Opaliński (Pierczychin), Zofia Rysiówna (Kriwcowa). Władysław Woźnik (Tietieriew).

Obecna premiera MIESZCZAN (w tłum. P. Hertza i S. Pollaka) jest więc trzecią z kolei w najnowszych dziejach TEATRU IM. J. SŁOWACKIEGO. Jej data zbiegła się z 60 rocznicą Rewolucji Październikowej, co zresztą było aktem zamierzonym dla uczczenia jubileuszu wydarzeń, które wielki pisarz przeczuwał, przewidywał i przygotowywał - jako jeden z ideologów rewolucji - na kartach swych książek i dramatów. Autor Matki przedstawiał bowiem z rzadko spotykaną drapieżnością obserwacji - na tle dramatów antymieszczańskich - ów stan zaczadzenia bezideowością ludzi, którzy z żądzy gromadzenia pieniądza i wszelkich dóbr uczynili pępek świata oraz fetysz społecznych wartości. Te właśnie utwory, skierowane przeciw mentalności oraz postawom psychicznym cechującym drobno mieszczańskie wzory życia: od kultu posiadania i poczucia własnością aż po ugodowość z każdą, wygodną ideą i systemem społeczno-politycznym, dominują w twórczości Gorkiego. Są jakby przedłużeniem tej linii dramaturgii rosyjskiej, którą zapoczątkował Gogol ośmieszaniem prywaty i sprzedajności "czynowników" carskiego samodzierżawia.

Gorki jednak nie tylko ośmieszał i karykaturował mieszczaństwo oraz jego ekspansję kupiecko-przemysłową, lecz ukazywał jej destrukcyjną siłę zagrażającą postępowi w rozwoju procesów społecznych. Stąd dramaty Gorkiego charakteryzują się zjadliwością i pasją walki ideowej, choć - jak sam często mawiał - nie zamierzają przedstawiać zwalczanych postaw wyłącznie w przeciwstawieniach czarnego z białym. Tu pisarz potrafił odmalować swoich bohaterów tak barwnie i przekonywająco, że ostrze jego krytyki, satyry, czy wreszcie nienawiści trafiało nie tyle w rodowody społeczne ludzi, ile zawsze w ich przyjęty, pogłębiany egoizmem i chciwością styl bycia oraz myślenia. A że przy wszystkich tych ideowych założeniach towarzyszył Gorkiemu wielki talent pisarski, nic dziwnego, iż dzieła jego zyskiwały na scenach moc artystyczną i stawały się potężnym orężem budzenia świadomości społecznej wśród odbiorców.

Jak bardzo aktualne - choć może już nie w wymiarach sprzed 75 lat - są problemy zawarte w Mieszczanach, ukazuje ostatnia realizacja sceniczna dramatu. Jej głównym akcentem współczesnym jest poruszenie świadomości widza i słuchacza, czym stać się może w każdej sytuacji życiowej i w każdym okresie czasu koncentracja uwagi tylko na sprawach wąskiego poczucia własności oraz postępująca za tym znieczulica społeczna. Sygnał ostrzegawczy, jak łatwo przekroczyć naturalną granicę wolności osobistej człowieka, żeby popaść w niewolę "rzeczy" i przenosić do form nowych, stosunków społecznych - treści im zagrażające, antyhumanistyczne.

Oczywiście, można utwór Gorkiego rozgrywać dziś w oderwaniu od realiów jego czasu. Można szukać zabiegów, czy wybiegów normalnych, celem prezentacji na scenie walki postaw odizolowanych od konkretnej rzeczywistości. Ale po co? Inscenizacja w Teatrze im. J. Słowackiego w gościnnym ujęciu IRINY MOŁOSTOWEJ, reżysera Ukraińskiego Teatru i Baletu im. T. Szewczenki w Kijowie, przy współpraca plastycznej MICHAŁA UŁANOWSKIEGO (głównego scenografa Rosyjskiego Teatru Dramatycznego im. Lesi Ukrainki w Kijowie) nie stara się uwspółcześniać Gorkiego na siłę. I słusznie, albowiem Mieszczanie - tacy, jacy są, czyli w panoramie tragikomedii a nawet tragifarsy, wtopionej w lata przedrewolucyjnej Rosji - bardziej celnie trafiają do wyobraźni oraz umysłów widowni dzisiejszej, niżby to ułatwiały chwyty teatralne w jakiś sposób modernizujące kształt sceniczny sztuki.

Toteż zamysł Mołostowej, aby dramatowi nadać ton serio, przeplatany nutami farsowymi - uwydatnia, może jeszcze z większą ekspresją, zarówno tragedię opętania małych ludzi wielką żądzą władzy, nad ciałem i duszą rodziny oraz władzy dóbr doczesnych nad ich posiadaczami, jak też komedię obłudy (świadomej i podświadomej) graną w ich mizernym życiu, bez dystansu ponadczasowego. Wnioski, zaś współczesne nasuwają się same, bez potrzeby dodatkowego inscenizowania uogólnień ideowych. Wystarczy tylko włączyć własną wiedzę i świadomość odbiorcy w tok refleksji: co by było. I gdyby tego rodzaju karykatury postępowania oraz cynizm (a także cała otoczka nihilistyczna) zostały przeniesione, choćby w innych warunkach, na podatne sfery natury ludzkiej dnia dzisiejszego? A że tak być może - nie trzeba udowadniać. I to już świadczy o wymiarze i wartości pisarstwa Gorkiego. O trwałościach ideowych jego dzieł zwalczających postawy i myślenie kategoriami burżuazyjnymi. Celowo używam terminu burżuazyjny, gdyż ma on szersze odniesienia, bardziej przylegające do typu mentalności oraz działania społecznego, aniżeli zbyt ogólne pojęcie mieszczaństwa.

Jest tedy spektakl w Teatrze im. J. Słowackiego pozornie utrzymany w stylu tradycyjnym, podkreślanym jeszcze plastycznym nastrojem ciężkości salonu kupieckiego (choć z zastosowaniem nowoczesnych konstrukcji brył i spadkiem podestu - podłogi), a nawet autentycznym zapachem kapuśniaka - lecz przecież na skutek stężenia barw i tonów tragigroteskowych, jego treści ubierają się jakby w szaty teatru realizmu krytycznego, złączonego ze współczesną cząstką teatru okrucieństwa. Być może wydaje się to porównaniem trochę naciąganym, ale takie właśnie wyniosłem wrażenia i skojarzenia po krakowskich Mieszczanach, anno 1977.

W tym kontekście role aktorskie są dobrze osadzone i konsekwentnie prowadzone przez całe przedstawienie. Na pierwszy plan wybijają się dwie postacie: Biezsiemionow Mariana Cebulskiego i Tietieriew Jerzego Sagana Cebulski stworzył dojrzałą kreację małego tyrana rodziny, tragikomicznego w swym prymitywizmie "posiadacza", który przeżywa wzloty i upadki człowieka plątającego się między patriarchalną władzą i całkowitym niezrozumieniem własnej, sytuacji, życiowej. Okrutnika oraz ofiary pychy i zakłamania społecznego. Jest nieszczęsną, ale co gorsza, groźną i demoniczną zjawą nietolerancji i przemocy. Sagan natomiast - mądrzejszy (w dramacie), ale też bardziej cyniczny i sarkastyczny, staje się na scenie głosem Kassandry, wieszczącym zagładę Biezsiemionowych i... podobnych sobie. To ucieleśnieniony paradoks ostrości widzenia zła oraz braku wewnętrznej siły, aby przejść do działania na równi z buntującym się świadomie Niłem. Role Cebulskiego i Sagana, z dobrze rozłożonymi akcentami pogłębiającymi psychologię postaci, niewątpliwie mogą zapisać obaj aktorzy na konto najlepszych osiągnięć artystycznych. Ale i Nił Krzysztofa Jędryska ów "znarowiony" wychowanek Biezsiemionowa, imponuje siłą przebojową przyszłego rewolucjonisty, tak - jak pełną wewnętrznego ciepła sylwetkę Pierczychina, pijanicy i po swojemu "sprawiedliwego", zarysował z dużą kulturą i przekonywająco Jan Adamski. Parę buntujących się dzieci Biezsiemionowa - sfrustrowaną Tatianę (Maria Przybylska) i niezdecydowanego Piotra (Paweł Jakub Korombel) zagrała dwójka aktorów w sposób zróżnicowany, lecz określający wyraźnie granice "buntu" kończące się konformizmem. Przybylska jako niewolnica obłudy i jej niepoprawna nosicielka, zaś Korombel próbujący współcześnie obnażać twarz z maski pseudozaangażowania po stronie myśli postępowej - by wreszcie pozwolić nam odkryć, jak niedaleko padło jabłko - syna od jabłoni - ojca. Wdzięczną Polą, niby z ludowych przypowieści o pierwszych naiwnych (lecz z zadatkami na utrzymanie właściwości prostolinijnego charakteru) była Danuta Wiercińska. Chyba nieco przerysowaną farsowo matkę zagrała zbyt dosłownie Halina Żaczek, nawet biorąc pod uwagę karykaturalne wymiary, dyktowane konwencją tragigroteskową. Ponadto wystąpili: Halina Wyrobek (interesująco naszkicowana postać młodej wdówki Kriwcowej), Feliks Szajnert (Szyszkin), Iwona Swida (Cwietajewa), Małgorzata Darecka (Stiepanida) i Stanisław Jędrzejewski (Doktor).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji