Artykuły

Jałowy bieg

15 kwietnia ukazała się informacja PAP-u, zawierająca wypowiedzi ministra Bogdana Zdrojewskiego na temat sytuacji w polskich teatrach, zmiany dyrekcji Narodowego Starego Teatru, a także postulatów sygnatariuszy protestu "Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem". Minister mówił dużo, ale to co najważniejsze pojawiło się pod koniec papowskiej depeszy - pisze Paweł Wodziński w felietonie dla e-teatru.

Minister podkreśla potrzebę zróżnicowania życia teatralnego w Polsce i zapowiada, że będzie bronił tej idei. "Będę wspierał każdą formę aktywności scenicznej tzw. teatru artystycznego, ale też - repertuarowego, impresaryjnego czy rozrywkowego. Będę bronić scenicznej różnorodności - bo należy patrzeć na teatr nie tylko z punktu widzenia instytucji, ale także - odbiorców" - podkreślił Zdrojewski.

Poświęcam tym słowom tyle miejsca dlatego, że chyba po raz pierwszy została opisana tak otwarcie i jasno polityka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wobec teatrów w Polsce, ale także dlatego, ze uważam te słowa za błędne, intelektualnie wtórne i konformistyczne w wymiarze politycznym. Choć na pierwszy rzut oka nic im zarzucić nie można. Pochodzą ze słownika szlachetnie pojętego i nieco naiwnego liberalizmu, z jego ideą akceptacji różnic i uwzględniania potrzeb wszystkich obywateli. Kto się sprzeciwi różnorodności i wielości propozycji? Problem tylko w tym, że dzisiejsza sytuacja polityczna, społeczna, ekonomiczna wymaga zupełnie innego podejścia, zupełnie innej polityki.

Polska kultura coraz częściej ulega presji "prywatyzacyjnej", trudno o niej także powiedzieć, że jest egalitarna. Dostęp do niej w coraz większym stopniu warunkowany jest grubością portfela. W skrajnych przypadkach kultura przybiera formy oligarchiczne. W repertuarach teatralnych spotkać można coraz więcej wydarzeń rozrywkowych, jedynym kryterium oceny wartości dzieła sztuki staje się kryterium ekonomiczne. Wspieranie różnorodoności, w tym teatru rozrywkowego i impresaryjnego, nie jest dziś szlachetnym zadaniem wyrównywania szans i zapewniania scenicznej różnorodności ale oznacza degradację sfery publicznej, zarówno tego teatru, który został określony jako "repertuarowy", jak i tego, o którym mówi się, że jest "artystyczny".

Z ust ministra chciałbym raczej usłyszeć wizję rozwoju kultury niekomercyjnej, definicję misji publicznej instytucji kultury oraz określenie nowych celów do których ma ona służyć. Oczekuję programów wspierających powstawanie nowych dzieł sztuki i zwiększających udział publiczności w wydarzeniach kulturalnych, a nie jak to jest w tej chwili, finansowania jednorazowych eventów i działań promocyjnych. Chciałbym wprowadzenia nowych zasad polityki, zmiany reguł finansowania ze środków publicznych, uwzględnienia działań kulturotwórczych, służących przezwyciężaniu perfyferyjnego statusu polskiej kultury. O obszar rozrywki, o działania impresaryjne nie martwiłbym się wcale. Włączenie tego obszaru na listę priorytetów ministerstwa jest bowiem wyłącznie świadectwem, że polska polityka porusza się na jałowym biegu. Choć w zasadzie można zaryzykować twierdzenie, że jest to już bieg wsteczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji