Artykuły

Być jak Fritz Kater

Tutaj, na wstępie, miała być zgrabna opowieść o czterogłowej hydrze, która mało robi, dużo mówi, a na dodatek bardzo się myli, ale opowieść wyleciała - pisze Michał Kmiecik w felietonie dla e-teatru.

Bo i jak tu argumentować. Że zamiast przypomnieć władzy, kto tu jest dla kogo i powiedzieć, o co w ogóle chodzi, można było tej władzy pokazać dobrze skrojoną sztukę? A już najlepiej byłoby władzy pokazać dobrze skrojoną sztukę w stylu lat 80. i teleteatru, jakieś "Śluby panieńskie" albo chociaż "Zemstę", a potem przy herbatce nad sceną, być może nawet w jednej z garderób, w których straszy grzyb, pleśń i sypie się tynk, usiąść i porozmawiać, jak za NZS-u, i powiedzieć to wszystko, co mówimy od prawie miesiąca? Albo dać przeżyć wicemarszałkowi na scenie katharsis i pokazać, że są ludzie, którzy mają gorzej od niego? Nikt nie bronił kontrrewolucjonistom zaprosić wicemarszałka do siebie, na jakiś bardziej odpowiedni spektakl. Który to marszałek i tak jest zapraszany jako organizatora teatru, na premiery. Tylko że się na nich nie pojawia. Ale zaprosić można było. Adres Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego jest powszechnie dostępny. Dla ułatwienia, podaję:

Wybrzeże Słowackiego 12-14

50-411 Wrocław

Natomiast, proszę państwa, Fritz Kater. Nie chodzi o niemieckiego murarza z przełomu XIX i XX wieku, anarchosyndykalistę, który zakładał związki zawodowe w dużych przedsiębiorstwach (bez dwóch zdań akurat ta praktyczna umiejętność mogłaby się okazać całkiem przydatna). Chodzi o Fritza Katera, który, gdy nie pisze dramatów, występuje pod nazwiskiem Armin Petras i na co dzień zajmuje się byciem dyrektorem berlińskiego Teatru im. Maksyma Gorkiego. Petras, który pracował w Polsce kilka razy, kilka dni temu z niemalże dwuletnim wyprzedzeniem dowiedział się już, że od sezonu 2013/2014, gdy skończy mu się kontrakt w Berlinie, obejmie scenę w Stuttgarcie. Być może wynika to z tego, że szef od kultury w Badenii-Wirtemberdze jest szefem od kultury, a nie od pięciu lat jedynie pełniącym obowiązki tego szefa. Ale może też po prostu chodzi o to, że zamiast być w Platformie, Jürgen Walter jest najzwyczajniej w świecie politykiem z Zielonych. I być może dlatego zdecydował się na Petrasa, a nie koleżankę z doświadczeniem w pozyskiwaniu funduszy unijnych.

Walter, który zaprosił Petrasa, uniknął nieprzyjemności, zaś sam Petras będzie mógł zaprosić do współpracy twórców, na których mu zależy. I ma na to wszystko dwa lata, zanim opuści berliński Teatr Gorkiego. Z polskiej perspektywy, szmat czasu na przygotowanie programu instytucji, która nie tylko ma produkować spektakle. Z perspektywy niemieckiego teatru, dobry obyczaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji