Artykuły

Improwizacje nie na temat

Co może zagrać czwórka zdolnych aktorów? Okazuje się, że wszyst­ko: nawet statek i górski szczyt. Ale po co?

EWA OBRĘBOWSKA-PIASECKA

Kiedy dowiedziałam się, że Paweł Huelle bierze jedno zdanie z "Czarodziejskiej góry" Tomasza Manna i na tej bazie pisze swojego "Ca­storpa", pomyślałam, że to... bezczel­ność. Ale po przeczytaniu powieści już tak nie myślę - bo to piękna książka. Reżyser spektaklu "Opowieści argen­tyńskie" Paweł Kamza podobnie po­czyna sobie z twórczością Witolda {#au#405} Gombrowicza{/#} i choć bierze znacznie więcej zdań - ba, całe wątki, postaci, sensy... - nie bardzo rozumiem, dla­czego pisać Gombrowicza na nowo, w ten właśnie sposób. Mam poczucie, że to nie jego język, nie jego styl. A do tego nie bardzo wiem, o czym jest ta opowieść, bo jej sensy (gombrowiczowskie i okołogombrowiczowskie) gubią mi się i banalizują w zabiegach formalnych, które ten spektakl dość mocno przytłaczają.

Na scenie mamy do czynienia z czwór­ką bohaterów o gombrowiczowskim rodowodzie penetrujących Argentynę, a właściwie wzajemne relacje i własne wnętrza: to polska dziennikarka (Ewa Szumska), francuski pisarz (Michał Ka­leta), angielska nauczycielka (Zina Ker­ste) i argentyński poeta (Łukasz Pawło­wski).

Aktorsko spektakl w całości oparty jest na improwizacji. Improwizuje się ze scenografią złożoną z kilku zaled­wie elementów: to drabinka, metalo­wy stojak i kilka drewnianych "palet" (wszystko siermiężne, zniszczone, ni­jakie). Okazuje się, że można z nich "zbudować" statek, port, pomost, pla­żę, górskie szczyty, pokój w mieszka­niu, stertę walizek... Improwizuje się też z partnerami i tu granie ociera się momentami o teatr tańca: ruchowa ekwilibrystyka staje się ważną częścią przedstawienia. To aktorstwo mnie urzekło, mimo tego że sprawia wraże­nie zatrzymanego na etapie etiudy, wstępu, próby nie zawsze do końca udanej. Doceniam jednak uczciwą pra­cę i z zainteresowaniem czekałam na każdy kolejny sceniczny efekt "zaplą­tania ciał" wymyślony przez tę kreaty­wną czwórkę.

W efekcie powstało coś w rodzaju "Argentyna impromptu", coś w rodza­ju gombrowiczowskiej wariacji, coś jak głośne czytanie Gombrowicza przez ludzi z zupełnie innego świata. Ale nie wyszłam z teatru z Gombro­wiczem. Mam w głowie czwórkę ak­torów: improwizujących bez tematu. Wyłącznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji