Artykuły

Kontrapunkt dla malucha

Zainteresowanie publiczności pokazuje, że włączenie przedstawień dla dzieci do programu jednego z najstarszych w Polsce festiwali było dobrą decyzją - o spektaklach prezentowanych w sobotę na Małym Kontrapunkcie pisze Justyna Czarnota z Nowej Siły Krytycznej.

Kontrapunkt to kolejny - obok Warszawskich Spotkań Teatralnych - festiwal, w programie którego znajdują się propozycje dla młodych widzów. Na Mały Kontrapunkt składają się warsztaty, koncerty i spektakle. Największą atrakcją trzydniowego przeglądu są przedstawienia zagraniczne. W tym roku po raz kolejny postawiono na Skandynawię - kraje nordyckie wszak słyną z wysokiego poziomu produkcji teatralnych dla dzieci. Sobotnie spektakle potwierdzają tę prawdę. Występy Teatteri Vekkulikettu oraz Panta Rei Dansteater okazały się atrakcyjne dla publiczności, ale - co ważniejsze - zdecydowanie różniły się estetycznie od realizacji, które na co dzień możemy oglądać w polskich teatrach.

"Morska przygoda Mattiego" [na zdjęciu] - kameralny spektakl w wykonaniu Mattiego Koskinena - ma w sobie urok, który może zachwycać, szczególnie młodsze dzieci. Historia opowiedziana została przy pomocy techniki teatru cieni. Rozchodzące się światło układa się w delikatne fale, tworząc błękitne tło. Prościutka fabuła, osnuta wokół wyjścia Mattiego z mamą na plażę i zabawy w morzu, stała się okazją do zaprezentowania całej gamy morskich stworzeń: delfina, płaszczki, ośmiornicy, syren. Widzowie entuzjastycznie przyjmowali i głośno komentowali pojawianie się każdej z figur. Magia teatru zadziałała.

Dużo ważniejszym punktem programu była prezentacja choreografii przygotowanych przez zespół Panta Rei Dansteater z Norwegii. W Polsce teatr tańca dla dzieci ciągle jest obszarem słabo rozpoznanym. Spektakle taneczne pojawiły się w repertuarze Teatr im. Andersena w Lublinie oraz Teatr Małego Widza w Warszawie; w Poznaniu można oglądać przedstawienia sprowadzane w ramach projektu Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci. Dla większości odbiorców to jednak nowość. Warto się z nią oswajać.

Ogromne znaczenie dla odbioru przedstawiania norweskiej grupy miał wstęp przygotowany przez Pię Holden. Na początku zaprosiła dzieci do krótkiej rozgrzewki, dzięki temu zaktywizowała widzów i dyskretnie zaznaczyła, że to ciało jest głównym nośnikiem sensów w przedstawieniu, a uwagę należy zwrócić na ruch. Ostrzegła także, że spektakl nie jest linearną historią, ale zbiorem sekwencji ilustrujących wspomnienia z dzieciństwa. To uwolniło dzieci od silnie zakorzenionej dyktatury narracyjności i sprawiło, że skupiły się na przekazywanych przez tancerzy emocjach i sposobie kontaktu między występującymi. W choreografii dynamiczne momenty przeplatały się z bardziej lirycznymi, a taniec był komentarzem do pojawiających się z offu zdań-kluczy, otwierających szufladę z sytuacjami z przeszłości.

Najwięcej emocji wśród publiczności wzbudził epizod rozrzucania kartek pocztowych, które tancerze wyjmowali dwóch szafek ustawionych w przestrzeni gry. Każde dziecko chciało natychmiast obejrzeć widokówki. Tancerze od początku mieli bardzo swobodny kontakt z publicznością (przed rozpoczęciem zajmowali miejsca pośród dzieci na ułożonych wokół sceny poduszkach i wracali na nie wielokrotnie w trakcie spektaklu), co zachęciło widzów do wchodzenia w przestrzeń gry. Przy dynamicznych układach wydawało się to po prostu niebezpieczne. Zabrakło wyraźnego zakazu takiego postępowania.

Po przerwie zaprezentowano widzom kolejną choreografię. Scena nie zmieniła kształtu, ale zamiast szafek i lamp pojawiły się na niej białe piórka i trzy fortepiany niewielkich rozmiarów. Pia Holden ponownie powitała publiczność i zapowiedziała, że tym razem tematem będzie powstawanie idealnego przedstawienia. Metateatralność wydaje mi się zagadnieniem - łagodnie mówiąc - niespecjalnie interesującym dla dzieci. Sam spektakl tworzą nieudane próby wspólnego zagrania jakiejś melodii oraz dopasowania układu tanecznego do muzyki wygrywanej przez kolegów z zespołu. Bardziej adekwatna byłaby zapowiedź konfliktów w grupie jako osi przedstawienia: podstawową emocją tancerzy był gniew na partnera, a głównym zadaniem - przekonanie pozostałych osób do swojej racji.

Fakt prezentacji dwóch oddzielnych choreografii był niespodzianką dla widzów. Po zakończeniu pierwszego spektaklu ktoś krzyknął, że po przerwie odbędzie się druga część pokazu, spodziewaliśmy się więc kontynuacji rozpoczętych wątków. Pod koniec zainteresowanie publiczności wyraźnie osłabło, dzieci były już zmęczone (całość trwała prawie półtorej godziny) i rozkojarzone, skupiały się głównie na tym, by wykraść białe piórka rozłożone na scenie. Szkoda, bo dynamiczne układy oraz ciekawa muzyka warte były uważnego odbioru.

***

Widać, że szczecinianie przyzwyczaili się Małego Kontrapunktu - święta teatru dziecięcego. Wokół Pleciugi, gdzie odbywały się spektakle, ciągle kręciły się dzieci. Chętnych do oglądania przedstawień nie brakowało: "Morską przygodę Mattiego" zaprezentowano trzykrotnie przy pełnej sali, a na występ Panta Rei Dansteater przyszło około 100 dzieciaków. To pokazuje, że włączenie prezentacji dla młodych widzów do programu jednego z najstarszych w Polsce festiwali było dobrą decyzją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji