W mistycznym nastroju
"Requiem" w wykonaniu Ewy Wójciak w Teatrze Ósmego Dnia w Poznaniu. Pisze Ewelina Szczepanik w serwisie Teatr dla Was.
Anna Achmatowa, wybitna rosyjska poetka, bywała porównywana z Safoną albo nawet Mozartem, ale całe życie tworzyła w cieniu komunizmu - czy też nawet poza jego marginesem, bowiem latami nie publikowano jej twórczości w ZSRR. Poetkę dotknęła też osobista tragedia, dwukrotnie aresztowano jej jedynego syna, potem męża, który zmarł w obozie. Osamotniona, zrozpaczona kobieta uciekała w sztukę, a swój ból i strach zamknęła w słowach "Requiem". Po latach ten genialny tekst na swój warsztat wzięła Ewa Wójciak, przygotowując monodram w poznańskich Ósemkach.
"Requiem" to wirtuozeria rozpaczy, studium grozy czasów stalinowskich, wymaga więc szczególnego kunsztu aktorskiego, by te emocje wiarygodnie oddać. Aktorka podołała temu wcale niełatwemu zadaniu i na 45 minut stała się złamaną bólem matką i zastraszoną kobietą. Niskim, chropowatym głosem, śpiewając czy wręcz melorecytując do mikrofonu (niekoniecznie jednak potrzebnego), wprowadza w niezwykły, na poły mistyczny nastrój. Na tle tak starannie nakreślonego obrazu rażą jednak niezrozumiałe sekwencje - np. ubierania się albo zapalenia i gaszenia świeczek. Irytuje też za głośna muzyka skomponowana przez Arnolda Dąbrowskiego, puszczana z offu; skutecznie bowiem zagłusza aktorkę i powoduje, że niektóre wypowiedzi są po prostu niezrozumiałe.
Uwagę również zwraca - i niepomiernie drażni - fatalna reżyseria światła. Reflektory oślepiają publiczność po to, by za moment scena pogrążyła się w zupełnej ciemności. Snopy światła wydobywają z ciemności fragmenty scenografii, ale widz nie ma pojęcia, czy to jakiś strych, czy tylko opuszczony pokój, a sama Wójciak porusza się w tej przestrzeni wyznaczonej światłem jak duch, reflektory nie zawsze za nią nadążają, a jeśli był to zabieg celowy - wygląda po prostu na niekonsekwencję w reżyserii, na nic więcej. Słaba jakość nagłośnienia i oświetlenia powoduje, że kunszt aktorki gdzieś się rozmywa, jakby kiepska realizacja odwracała uwagę od jej pracy i talentu.
Sama Wójciak przed premierą mówiła, że "Requiem" ma dla niej wymiar uniwersalny, wyrażony przede wszystkim osobowością i siłą ducha Achmatowej. Próbę wyrażenia tej opinii podjęła, z bardzo dobrym skutkiem, ale cały liryzm postaci niknie wobec niedostatków technicznych. Wielka, wielka szkoda.