Artykuły

Jak się skończy ta historia?

Trwa wyjątkowo jak na polskie warunki poważna dyskusja nad kształtem teatru i kultury w ogóle, a przede wszystkim zakresem i rozmiarami ingerencji władzy w funkcjonowanie polskich teatrów i co za tym idzie w kwestie artystyczne. Tymczasem za sprawą premiery sztuki "Nieskończona historia" Artura Pałygi w reżyserii Uli Kijak, która miała miejsce w Teatrze Nowym w Zabrzu, uwaga, 1 kwietnia (!), mamy swego rodzaju postscriptum do tej społecznej debaty - pisze na swoim blogu Dariusz Jezierski.

Artur Pałyga "Nieskończona historia", reż. Ula Kijak.

Premiera: Teatr Nowy w Zabrzu 1 kwietnia 2012

Obsada: My wszyscy.

To wszystko, co stało się w związku ze spektaklem już po jego premierze, nie jest bynajmniej zabawne, choć kwestię protestów "oburzonych widzów" wyrażonych przez 3 wiadomości mailowe skierowane do dyrekcji Teatru (i ponoć także na ręce pani prezydent Mańki-Szulik), z całą pewnością można byłoby uważać za żart na prima aprilis. Sam fakt wyrażenia takiego oburzenia nie może dziwić, bowiem to przypadki dość częste i to w zasadzie dobrze, skoro na rzeczywistym oddziaływaniu sztuki na odbiorców wszystkim twórcom zależy. Dziwi jednak na pewno stanowisko dyrekcji Teatru Nowego, które w kontekście wydarzeń nazwać można wręcz kuriozalnym. Po kolei jednak. Spektakl nie jest, jak sami jego twórcy podkreślają, łatwy w odbiorze. Zastosowane w nim środki wyrazu mają głęboki sens artystyczny i służą lepszemu przełożeniu idei na język teatru. Niektóre z nich zostały jednak uznane przez kilka oburzonych osób za próbę zdyskredytowania wiary i zbezczeszczenia Biblii. Takie opinie wyrazili oni we wspomnianych mailach. Dyrektor Jerzy Makselon i dyrektor artystyczny Zbigniew Stryj zareagowali nadzwyczaj nerwowo, czego skutkiem były działania opisane dokładnie w liście otwartym twórców (http://www.e teatr.pl/pl/artykuly/137055.html), których w tym miejscu szczegółowo nie ma sensu omawiać. Dziwna to reakcja, zważywszy, że zarówno Ula Kijak jak i inni twórcy natychmiast wyraźnie zdystansowali się od jakichkolwiek złych intencji i co więcej, chcieli to wyjaśnić podczas otwartego spotkania z publicznością.

Tymczasem uniemożliwiono im nawet wydanie oświadczenia na stronie teatru. Dyrekcja zasugerowała pewne łagodzące wymowę zmiany, przy czym miało również rzekomo dojść do zamkniętego pokazu spektaklu dla Małgorzaty Mańki-Szulik. Prezydent Zabrza zachowała jednak zimną krew i pozostała wierna zdrowemu rozsądkowi odmawiając udziału w takim pokazie i oświadczając, ze nie ma zamiaru ingerować w kształt i formę spektaklu. Szkoda, że podobnego stanowiska nie zajęła dyrekcja, która wszak w takich sytuacjach powinna murem stać za artystami. Przyjęła projekt do realizacji i powinna co najwyżej monitorować go podczas powstawania spektaklu. Grożąc wręcz zdjęciem "Nieskończonej historii" z afisza, kierownictwo Teatru Nowego posunęło się do granic absurdu. Niebezpieczny byłby taki precedens, który mógłby co najwyżej sprawić, że podobne sytuacje powtarzałyby się w przyszłości także przy innych realizacjach. Sztuka budzi kontrowersje i co więcej, budzić je powinna. Tak inicjuje się dyskusje. Pomijam już fakt, że inteligentna forma dialogu jaki podjęli twórcy "Nieskończonej historii" z publicznością zawsze niesie pewne ryzyko niezrozumienia u części widzów. To oczywiste, ale przecież nie może to skutkować natychmiastową ingerencją w materię dzieła. Czy takie kwestie trzeba wykładać kierownictwu Teatru Nowego? Cała ta sytuacja dziwi zwłaszcza dlatego, że zewsząd, także na stronie Teatru, pada wiele głosów w obronie spektaklu, przede wszystkim ze strony tych, którzy już go widzieli. To o czymś świadczy.

Póki co, odbędą się na pewno zaplanowane na 14 i 15 kwietnia (godz. 18) prezentacje "Nieskończonej historii" i na pewno warto wybrać się na którąś z nich. Z dwóch powodów - aby wyrobić sobie własny osąd i aby wyrazić swoją opinię na temat jakiejkolwiek wymuszonej autocenzury twórców. Jeśli tego nie zrobimy, w przyszłości możemy być karmieni jedynie starannie przyprawioną przez różne "czynniki" papką. "Nieskończona historia" natomiast, paradoksalnie otrzymała kolejną scenę, daleko wykraczającą poza teatralne deski. Ta historia "kończy się" już poza teatrem, w naszej przestrzeni publicznej. I uwaga, my sami jesteśmy aktorami. Show must go on!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji