Artykuły

Teatr to teraz moje życie

- Teatr to teraz moje życie i przyznaję, że wszystko, co teraz się dzieje, sprawia, że nie mam na nic czasu - mówi ANDRZEJ NEJMAN, dyrektor Teatru Kwadrat w Warszawie.

O Waldku ze "Złotopolskich" już zapomniał. Teraz walczy o scenę dla Kwadratu. Aktor, dyrektor warszawskiego Teatru Kwadrat, od niedawna również reżyser. Choć Andrzej Nejman (38 l.) dla wielu widzów wciąż pozostaje Waldkiem z serialu "Złotopolscy", dla niego samego serialowa przygoda jest już zamkniętym rozdziałem. Dziś Nejman walczy o nową scenę dla swojego teatru i robi wszystko, by zdobyć pieniądze, które sprawią, że widzowie będą oglądać sztuki w profesjonalnych wnętrzach. W rozmowie z Faktem opowiedział o swoich dyrektorskich obowiązkach, walce o teatr i... braku czasu dla bliskich.

Pański teatr musiał zmienić miejsce...

- To nasza kolejna przeprowadzka. Po 35 latach musieliśmy opuścić siedzibę przy ulicy Czackiego i przenieść się w Aleje Niepodległości, a teraz stamtąd na Marszałkowską. Jesteśmy teatrem na walizkach.

I zajęliście miejsce Teatru Bajka.

- Wszyscy wiedzą, jaka była sytuacja z Teatrem Bajka. Miasto zajęło się tym budynkiem i oddało go nam. A my, mam nadzieję, odczarujemy ten teatr. Kiedy weszliśmy i zobaczyliśmy jak wygląda to w środku, na zapleczu, to... lepiej nie mówić. Okazuje się, że bez poważnego remontu nie jesteśmy w stanie tu funkcjonować. Musimy wymienić wentylację i klimatyzację, kupić sobie całe wyposażenie, wyremontować toalety, stworzyć garderoby, których praktycznie nie ma.

Co zamierza pan zrobić?

- Jesteśmy teatrem profesjonalnym i planujemy wysokobudżetowe sztuki. Chcemy mieć też profesjonalną restaurację na wysokim poziomie. Chcemy stworzyć prawdziwą scenę. Tutaj nie ma rampy, kieszeni scenicznych. Do tego dochodzą jeszcze zmiany, które musimy wykonać w ramach przepisów przeciwpożarowych itp. Nie wyobrażam sobie, że nasi widzowie, tak jak było to rok temu w Bajce, mdleli z powodu braku klimatyzacji. Szacujemy koszty remontu na jakieś 2-2,5 miliona złotych. Miasto zapowiedziało, że "przemyśli", czy może nam pomóc, więc czekamy na odpowiedź z Ratusza.

Ale nie czekacie z założonymi rękoma

- Nie wiedząc, czy odpowiedź będzie negatywna czy pozytywna, wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Póki co będziemy pracować w warunkach spartańskich, by zarabiać pieniądze na ten remont. Teraz walczymy o teatr, o naszych widzów. To nie jest łatwa sprawa, ale na pewno się nie poddamy.

Od dwóch lat jest pan dyrektorem, a teraz także reżyserem

- W grudniu zająłem się reżyserią sztuki przygotowanej z okazji 55-lecia pracy artystycznej wybitnego aktora naszego teatru Janka Kobuszewskiego. To miał być wyjątkowy spektakl z okazji wyjątkowego wydarzenia. Ale wznowiliśmy "Duszę Kobusza". Na to przedstawienie zostały przygotowane bilety - "cegiełki", oznacza to, że każda osoba, która kupi ten bilet, wspomoże nową scenę naszego teatru. Dla mnie to podwójnie wyjątkowe wydarzenie, bo nie dość, że przyczynia się ono do remontu naszego teatru, to jeszcze na scenie występuje 23 aktorów, czyli niemal cały zespół Teatru Kwadrat.

Poza obowiązkami dyrektorskimi, również normalnie grywa pan w sztukach jako aktor. Ma pan więc dużo pracy. Co na to rodzina?

- Teatr to teraz moje życie i przyznaję, że wszystko, co teraz się dzieje, sprawia, że nie mam na nic czasu, czasem dla rodziny też. Moja żona rozumie mnie i wspiera na każdym kroku. Poza tym jest też specem od reklamy, więc oczywiście byłbym głupi, gdybym nie skorzystał z jej pomocy czy rady. Zdarza się, że dzieci widuję jedynie, odwożąc je do przedszkola, ale obiecałem żonie, że wszystko rodzinie wynagrodzę.

Widzowie wciąż pamiętają pana z roli Waldka w serialu "Złotopolscy". Nie żałował pan decyzji o odejściu z telenoweli, która przyniosła panu taką popularność?

- Ani trochę. Nawet przez chwilę tego nie żałowałem. Szczerze mówiąc, już nawet nie pamiętam, że grałem taką postać. Choć los bywa przewrotny. W naszym teatrze pracuje wielu artystów, którzy pracowali w tym serialu. Choćby Ewa Ziętek, Grzegorz Wons, Paweł Wawrzecki czy Magda Stużyńska. Ja podjąłem decyzję o odejściu głównie dlatego, że chciałem właśnie zerwać z wizerunkiem Waldka. Miałem szczęście, bo udało mi się wystąpić w kilku filmach i w ciągu tych czterech lat chyba udało mi się w końcu pozbyć etykietki chłopaka w kapeluszu.

Co takiego ma w sobie Teatr Kwadrat, że wciąż ma pan siłę, by o niego walczyć?

- Wspaniali artyści. Jestem dumny, że mam okazję pracować z takimi aktorami. Historia tego niebywałego teatru. I oczywiście publiczność, która podąża za nami, mimo ciągłych zmian siedzib i wielu problemów, z jakimi się borykamy. Dla nich zawsze warto walczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji