Artykuły

Teatr nie jest produktem, widz nie jest klientem

- Przez zagranie raz na jakiś czas lektury nie ratujemy naszej kultury. Trzeba wystawiać spektakle młodych dramaturgów - co zawsze wiążę się z ryzykiem - czy podejmować świeże, dyskutowane tematy. Bo teatr nie jest miejscem zarobku, ale wielką platformą do dyskusji i wymiany myśli - mówi Adam Nalepa, reżyser i jeden z sygnatariuszy listu protestacyjnego "Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem".

Od dwóch tygodni polskie środowiska teatralne żyją tym listem. Bezpośrednim impulsem jego powstania był pomysł dolnośląskich władz, by dyrektorów teatrów zastąpić menadżerami oraz zmiejszenie dotacji miasta dla stołecznych scen. Ale nie tylko. "Sprawą jest polski model teatru artystycznego, którego istnienie jest obecnie zagrożone" - czytamy w liście.

List do dziś podpisało na stronie www.popieram.info blisko 4 tys. osób: dyrektorów polskich teatrów, aktorów, wykładowców akademickich, krytyków i "zwykłych" widzów. Wśród sygnatariuszy znaleźć można wiele ważnych postaci z Trójmiasta. Jednym z nich jest zwiany z Teatrem Wybrzeże i Teatrem BOTO reżyser Adam Nalepa.

Rozmowa z Adamem Nalepą [na zdjęciu]:

Mirosław Baran: Dlaczego podpisałeś się pod protestem?

Adam Nalepa: - Podpisałem list, bo zaskoczyła mnie - tak samo, jak całe polskie środowisko teatralne - decyzja władz województwa dolnośląskiego o zmianie statutów lokalnych scen. Sama myśl, by "dokoptować" do dyrektora artystycznego menadżera, który pomógłby mu w prowadzeniu teatru, nie jest wcale taka zła. Ale w tym przypadku została odwrócona kolejność: dyrektorem teatru miał zostać menadżer, który wybierałby sobie artystów. Poza tym wymagania wobec kandydatów na nowych dyrektorów nie były wygórowane: to matura, kurs menedżerski i doświadczenie w pisaniu wniosków do Unii Europejskiej. Kiedy prowadzi się teatr z perspektywy finansowej, to zawsze kończy się źle.

Czyli jak?

- Graniem prymitywnych fars i - od czasu do czasu - lektury szkolnej. I do tego ogranicza się repertuar takiej sceny. Teatr, który ma się finansować sam, nigdy w historii świata tak naprawdę nie istniał. Już w starożytnej Gracji konkursy teatralne finansowane były przez Ateny, a wstęp dla widzów był bezpłatny. W późniejszych czasach teatry były utrzymywane w całości przez monarchów czy mecenasów. I nagle dziś komuś do głowy przychodzi myśl, że teatr może się finansować sam. Na takie pomysły wpaść mogą wyłącznie ludzie, którzy na teatrze się nie znają.

Zwolennicy tego pomysłu mówią, że o wiele ważniejsze w Polsce jest dotowanie szkolnictwa czy służby zdrowia.

- Oczywiście, mamy w Polsce tysiące innych problemów. I pozornie teatr jest najmniej poważną z tych wszystkich palących kwestii. Ale likwidacja czy komercjalizacja teatrów to upadek kulturalny całej naszej cywilizacji. Za każdym razem, gdy włączam telewizor, to po pięciu minutach go wyłączam, bo zaczynam rzygać tym, co widzę. To samo może szybko stać się z teatrami. Nawet Teatr Polonia Krystyny Jandy - czyli gwiazdy największego formatu - nie działa bez dotacji. Choć w jest parę teatrów w Warszawie, które potrafią utrzymać się same. Za to grają wyłącznie farsy i komedie, występują w nich gwiazdy i gwiazdeczki serialowe, a bilety kosztują po kilkaset złotych. Takiego teatru chcemy?

Wychowałeś się w Niemczech. Jak tam wygląda sytuacja dotowania teatrów z publicznych pieniędzy?

- W Niemczech nie ma takiej dyskusji, jak teraz w Polsce, o samej potrzebie dotowania scen. Choć, jak na przykład w Berlinie działają aż trzy opery narodowe, to można faktycznie rozmawiać o ich przyszłości. W Niemczech w teatrach często wystawia się świetną, trudną sztukę, która jest grana maksymalnie siedem czy osiem razy. Nikt nie pyta, czy warto, bo artyści świetnie wiedzą, że to ich główna odpowiedzialność - promować kulturę dramatyczną. I to nie może na siebie zarabiać. Zwykle dotacje dla scen są na tyle duże, że można wyprodukować nawet dwadzieścia premier w roku. W razie cięć budżetu - które też się zdarzają - realizuje się o parę premier mniej lub szuka koprodukcji z innym i teatrami.

Zrealizowana przez ciebie "Nie-Boska komedia" zdobyła właśnie dwie nagrody dla najlepszego spektaklu sezonu - w Gdańsku i w całym województwie. Czy ten spektakl mógłby na siebie zarobić?

- Z "Nie-Boską" jest trochę nietypowa sytuacja, bo to lektura szkolna. Gdyby ten spektakl przygotować z dużo mniejszym rozmachem, bez widowni na scenie i bez gościnnych tancerzy, zainteresować nim szkoły, to pewnie mógłby zarobić. Choć nie wyobrażam sobie co tydzień wizyt na próbie menadżera, który by kontrolował, czy to się da sprzedać. Zresztą, gdyby taki skromniejszy spektakl powstał, to nie byliby zadowoleni ani widzowie, ani ja. Przez zagranie raz na jakiś czas lektury nie ratujemy naszej kultury. Trzeba wystawiać spektakle młodych dramaturgów - co zawsze wiążę się z ryzykiem - czy podejmować świeże, dyskutowane tematy. Bo teatr nie jest miejscem zarobku, ale wielką platformą do dyskusji i wymiany myśli.

***

List "Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem"

My, ludzie teatru, chcemy podzielić się z Państwem swoim głębokim zaniepokojeniem dotyczącym funkcjonowania teatrów publicznych w Polsce.

Dlatego pierwszy raz od czasu stanu wojennego - jako środowisko - próbujemy mówić wspólnym głosem. Nie mówimy do Państwa z perspektywy partykularnych interesów jednego z teatralnych obozów. Sprawa jest poważniejsza. Sprawą jest polski model teatru artystycznego, którego istnienie jest obecnie zagrożone. A mamy nadzieję, że ten model obchodzi nie tylko nas, ale także Państwa - naszych widzów, dyskutantów, współtwórców kultury.

Kilka dni temu urzędnicy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego postanowili bez konsultacji z zespołami aktorskimi, związkami twórczymi i Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego zmienić statuty dolnośląskich teatrów i zwolnić obecnych dyrektorów tych scen, zastępując ich menadżerami ze świata biznesu. Takich bezprecedensowych sytuacji obserwujemy coraz więcej.

W Warszawie ciągle brak przemyślanej polityki teatralnej. Zmianami dyrektorów rządzi przypadek, Biuro Kultury nie umie sformułować konkretnych oczekiwań pod adresem poszczególnych scen, nie jest w stanie przedstawić warszawskiej opinii publicznej żadnej strategii dotyczącej teatrów. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość jednej z najważniejszych i najbardziej zasłużonych polskich scen - Teatru Dramatycznego. Wypowiedzi przedstawicieli władz - którzy stawiają Dramatycznemu za wzór zarabiające na siebie sceny rozrywkowe - świadczą o ich całkowitym braku poczucia odpowiedzialności za polską kulturę. Tymczasem stołeczne teatry miejskie są skrajnie niedofinansowane, brakuje im środków na produkcję i eksploatację przedstawień. W tym roku obcięto im znów dotacje o kolejne 12 procent. Te pieniądze zostały przeniesione do budżetu promocji miasta, który wzrósł prawie dwukrotnie z 35 mln zł w ubiegłym roku do 60 mln zł w obecnym. W tym samym czasie dotacje dla teatrów spadły z 91 milionów do 80 milionów złotych. Prawdziwą promocję zapewniłyby miastu liczące się w Polsce i na świecie teatry artystyczne.

Siła polskiego teatru polega przede wszystkim na różnorodności języków i estetyk. Ta różnorodność może wkrótce obrócić się w ujednoliconą ofertę handlową. Niestety, większość decydentów zachowuje się tak, jakby w ogóle nie miała potrzeby korzystania z kultury niekomercyjnej. Zakłada więc, że społeczeństwo również nie ma takich potrzeb.

Dotacje na teatry w Polsce są systematycznie zmniejszane. Zadłużenie - powstałe w wyniku kolejnych redukcji budżetu - staje się argumentem przeciwko szefom artystycznych placówek, a nie przeciwko urzędnikom, którzy za tę sytuację są odpowiedzialni.

Sprawą, o którą walczymy, jest polski teatr artystyczny - zjawisko unikatowe. Wiemy, że teatr zmienia się w czasie, zmianom powinna też podlegać jego instytucjonalna forma - jednak nie za cenę jej dewastacji. Żądamy więc szerokich, systematycznych konsultacji ze środowiskiem twórców teatru, żądamy debaty o finansowaniu teatrów w Polsce prowadzonej z perspektywy innej, niż perspektywa zysku. Teatr nie jest firmą/nie jest produktem, widz nie jest klientem. Nie rezygnujmy z artystów, rezygnujmy z niekompetentnych decydentów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji