Artykuły

Holly Golightly w podróży

Kazimierz Kutz, którego nowy film "Perła w koronie" wkroczył właśnie triumfalnie na ekrany kin w całym kraju, wystąpił w Teatrze Telewizji Katowice z widowiskiem dużego formatu ("Sceny z życia Holly Golightly" wg "Śniadania u Tiffany'ego" Trumana Capote; przekład - Bronisław Zieliński: adaptacja - Stanisław Dygat; reżyseria - Kazimierz Kutz; realizacja TV - Tadeusz Ringwelski; scenografia - Jerzy Moskal; muzyka - Krzysztof Komeda-Trzciński; oprac. muzyczne - Witold Ciechanowicz; premiera 31. I. 72).

Lista nazwisk długa i wśród nich szereg wręcz znamienitych. Spektakl ten należy też niewątpliwie zaliczyć do ważniejszych wydarzeń artystycznych w programie telewizyjnym ostatnich miesięcy. Jedynie też chyba wielkie i nowoczesne studio Telewizji Katowice na Bytkowie było w stanie pomieścić tak rozbudowane widowisko.

Za kanwę literacką posłużyło opowiadanie jednego z wybitniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich - Trumana Capote. Kto zetknął się z tym subtelnym, wrażliwym i niemal po kobiecemu kapryśnym pisarstwem, z ciekawością oczekiwać musiał jego ekranowej adaptacji. Tym bardziej, że adaptatorem był nasz z kolei wybitny prozaik, w którego finezji i lekkości stylu doszukać się można pewnych cech pokrewnych z Capote'm.

Holly Golightly, bohaterka opowiadania Capote'a, jest postacią uroczą, a jednocześnie zaskakującą swe otoczenie postępkami spontanicznymi i trudnymi do przewidzenia. Żadne rachuby w wypadku Holly nie mogły się sprawdzić. Nie ma w niej nic z wyrachowania, pedanterii, schematów myślowych. Wśród zjawisk życia jest jak rozbitek w miotanej falami łupinie. Nic nie jest dla niej stabilne, ani uporządkowane. Nie dziw więc, że na swej skrzynce do listów umieściła napis: "Holly Golightly - w podróży".

Za specyficznym sposobem bycia Holly, za jej ekstrawagancjami i opowiadaniami, w których prawda wymieszana jest dokładnie z blagą, kryje się dramat dziewczyny, daremnie poszukującej swego miejsca w samolubnym świecie, pragnącej miłości, dziecka. Na Holly patrzymy oczyma zafascynowanych nią i zakochanych w niej dwóch mężczyzn: narratora i barmana Joe Bella. To oni nadają żałosnemu szamotaniu się dziewczyny wymiar piękna i poezji.

Kutz powierzył tytułową rolę w swym spektaklu Kalinie Jędrusik. Z myślą o niej również adaptował opowiadanie Capote'a Stanisław Dygat. Aktorka ta odegrała rolę Holly z wielkim rozmachem, tworząc postać konsekwentną w swej niekonsekwencji. Odpowiednio dozując napięcie dramatyczne, była przekonywająca i wyrazista. Może tylko za mało akcentu położyła Jędrusik na wdzięk Holly. W lekturze bohaterka "Śniadania u Tiffany'ego" to sam urok. U Jędrusik przeważają akcenty oschłości, a nawet chwilami pewnej gburowatości.

Z innych wykonawców wyróżnić należy tam modnego ostatnio w telewizji Mariana Opanię (Autor) i bardzo ciepłego w tonacji Kazimierza Witkiewicza (Joe Bell).

Całość spektaklu starał się poprowadzić reżyser z filmową wręcz płynnością. Przechodzenie ze sceny na scenę przez zastawki fotograficzne przedstawiające widoki Nowego Jorku obliczone było na zapewnienie tej właśnie płynności. Na ogół to się udało. Niektóre jednak sceny były tak krótkie i o tak nikłej nośności informacyjnej, że można było z nich z korzyścią dla widowiska zrezygnować. Tym bardziej, że trwało ono prawie dwie i pół godziny. A to chyba za dużo, jak na teatr, telewizji.

Te zarzuty nie zmieniają jednak faktu, że w przypadku "Scen z życia Holly Golightly" mamy do czynienia z widowiskiem pełnym ekspresji, ambitnym i przygotowanym, z niezwykłą starannością. W kronikach teatru telewizji spektakl ten zapisze się z pewnością trwale.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji