Artykuły

Gasić pożary, ale nie benzyną

Nawet jeśli nie dojdzie w najbliższym czasie do uchwalenia ustawy teatralnej, sama debata o niej może doprowadzić do rozwiązań, które rozładują napiętą sytuację w teatrach - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Ten rok zaczął się dla teatrów fatalnie. Cięcia dotknęły większość scen publicznych - od Olsztyna i Torunia po Warszawę i Opole. Teatry grają mniej przedstawień, zwalniają personel. W minioną niedzielę aktorzy rzeszowskiego Teatru Maska nie wyszli na scenę, bo księgowy zadecydował, że na widowni jest za mało widzów i grać się nie opłaca. Zagrożone są festiwale. Do braku pieniędzy twórcy zdążyli się jednak przyzwyczaić, w samej Warszawie nakłady na teatr zmalały w ciągu czterech lat o jedną piątą. Teatry robią mniej premier, z mniejszą obsadą i dekoracjami, ratują się komercyjnym wynajmem sal. Przeczekują.

To, co doprowadziło do ostatnich protestów w teatrach, to nie finanse, ale amatorskie zarządzanie i niezrozumiale decyzje personalne. Oto przykłady z ostatnich miesięcy: w Szczecinie dyrektorką Opery na Zamku została (po konkursie) Angelika Rabizo z urzędu marszałkowskiego. W Rzeszowie prezydent chciał powołać na dyrektorkę Teatru Maska przewodniczącą podkarpackiego sejmiku Teresę Kubas-Hul (PO), ale minister kultury nie zgodził się na nominację bez konkursu. Słynna już "uchwała Mołonia", czyli wicemarszałka dolnośląskiego, przewidywała odwołanie szefów artystycznych wrocławskiego Teatru Polskiego, Opery Wrocławskiej i Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy, na szczęście po protestach zawieszono jej realizację.

Trzeba konkursów

Teatry żyją w ciągłej niepewności, decyzje o obsadzie dyrektorskich stanowisk podejmowane są w ostatniej chwili, kiedy nie ma czasu na przygotowanie programu. Do końca marca powinny zakończyć się rozmowy sezonowe, podczas których dyrektorzy proponują aktorom udział w konkretnych premierach, tymczasem w wielu teatrach dotąd nie powołano nowych szefów. W dodatku samorządy podejmują decyzje w sposób niejawny, nie wiadomo, z kim się konsultują, jakimi kryteriami się kierują, jakich kandydatów biorą pod uwagę i dlaczego. Wrocławski urząd miejski ogłosił niedawno, że ma kandydata na dyrektora Teatru Współczesnego, ale go nie ujawni. Dlaczego? Bo nie ma takiego obowiązku.

Sytuację mogłyby uzdrowić jawne konkursy, ale tylko w jednej na dziesięć instytucji dyrektor powoływany jest w drodze konkursu. Reszta to przedłużenie kontraktu i tzw. wskazanie.

Szansą są nowe przepisy znowelizowanej ustawy, według których konkursy są obowiązkowe. Na powołanie bez konkursu zgodę musi wydać Ministerstwo Kultury. Ostatnio minister Bogdan Zdrojewski wydał tylko cztery takie zgody, na blisko 40 wniosków od samorządów. Pod jego naciskiem konkursy odbędą się m.in. w teatrach w Rzeszowie i Białymstoku.

Minister jak straż pozorna

Co dalej? Sejmiki wojewódzkie wydają dzisiaj na kulturę 10 proc. swego budżetu, ale na działalność idzie zaledwie 2-3 proc. Reszta to nakłady na inwestycje, nowe budynki. Jeśli finansowanie kultury wróci w przyszłym roku do 2-3 proc, czeka nas zapaść - uważa min. Zdrojewski. I namawia samorządowców, aby nie zmniejszali finansowania, kiedy skończy się większość inwestycji, i przeznaczyli więcej na działalność artystyczną.

Jednak możliwości nacisku są ograniczone, samorządy mają autonomię. Czekając na przyszłoroczne budżety, ministerstwo działa więc jak straż pożarna. W resorcie powstał zespół zbierający informacje o zagrożeniach z kra-ju, powołano fundusz ratunkowy przeznaczony na najbardziej zagrożone wydarzenia artystyczne, takie jak Festiwal Mozartowski, festiwal Kontakt w Toruniu, a także na dotacje celowe na poszczególne premiery. Na razie udało się uratować m.in. krakowskie festiwale, którym radni miasta zabrali na początku roku blisko 7 mln zł. Ministerstwo przyznało Boskiej Komedii i Sacrum Profanum rekordowe dotacje po 600 tys. zł, po protestach do budżetu Krakowskiego Biura Festiwalowego wróciła także część miejskich pieniędzy.

Dosypywanie pieniędzy samorządom z centralnego budżetu to rozwiązanie ryzykowne. Przypomina gaszenie pożaru benzyną. Za rok miasta zetną budżety teatrów o kolejne 10-20 proc., oczekując, że różnicę pokryje rząd. Niestety, przestaje działać mechanizm wspólnego finansowania wydarzeń. Przykładem festiwal Warszawa Centralna; ministerstwo zadeklarowało 400 tys. zł, ale władze miasta nie dołożyły swojej części. Festiwal się nie odbędzie.

A może teatralny PISF?

Doraźne strażackie działania mogą nie wystarczyć. Potrzeba nowych rozwiązań systemowych. Sygnatariusze protestu "Teatr nie jest produktem/ widz nie jest klientem" domagają się rozpoczęcia prac nad ustawą teatralną, która ureguluje działalność scen publicznych, zagwarantuje ich finansowanie i artystyczny charakter. Chcą upublicznienia decyzji związanych z powoływaniem dyrektorów, ekspertów w komisjach konkursowych i urzędników odpowiedzialnych w samorządach za kulturę. Czy publiczne fundusze na teatr mogłyby przyznawać komisje eksperckie, podobne do działających w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej?

Minister Zdrojewski chce o tym rozmawiać, choć szanse na szybkie uchwalenie takiej ustawy są niewielkie. Nowelizacja ustawy o działalności kulturalnej ciągnęła się przecież prawie trzy lata. Trudne będzie zbudowanie kompromisu wokół zapisów ustawy w samym środowisku teatralnym, nie mówiąc o porozumieniu z samorządami.

Dlatego dzisiaj ważniejsze jest egzekwowanie istniejących przepisów. W Warszawie rada miasta uchwaliła właśnie strategiczny Program Rozwoju Kultury, który przewiduje m.in powołanie Społecznej Rady Kultury i zespołu ds. teatrów. Te dwa ciała mogą być narzędziem skutecznej kontroli nad poczynaniami władzy, pod warunkiem oczywiście, że ich skład zostanie wyłoniony w jawny i merytoryczny sposób.

Ważne jest także, co znajdzie się w przepisach wykonawczych do znowelizowanej ustawy o działalności kulturalnej. Już teraz ministerstwo proponuje, aby ujawniać wyniki głosowań w komisjach konkursowych, chce także, aby w ich skład obok przedstawicieli twórców, związków zawodowych i organizatora wszedł przedstawiciel widzów. Ludzie teatru chcą więcej: jawności na każdym etapie wyboru dyrektora, co łączy się z ujawnianiem programów. Niektórzy kandydaci mogą obawiać się, że ich program zrealizuje ktoś inny, ministerstwo ma więc dylemat, jak daleko pójść z jawnością.

Nie można jednak tworzyć sztuki w warunkach stanu wyjątkowego. Czas na rozmowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji