Artykuły

Przeszłość w pudłach pułkownika

"Norymberga" w reż. Justyny Celedy w w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Dariusz Barański w Gazecie w Wyborczej - Gorzów Wlkp.

Pośrodku pokój, na regałach pudła i szuflady, w których mieści się życie pułkownika. Oby tylko jego życie... Po obu stronach publiczność niczym trybunał. To dobry teatr.

/Młoda dziennikarka zbierając materiały o pułkowniku Kuklińskim spotyka się z emerytowanym pułkownikiem PRL-owskiego kontrwywiadu w jego mieszkaniu. Przypadek? Nie. Pułkownik zastawia na nią pułapkę. Dziewczyna dowiaduje się, że to on kierował całym jej życiem. Pociągał za sznurki, gdy za pierwszym razem zdała egzamin na prawo jazdy, zdecydował, że mąż-dziwkarz ma zniknąć z jej życia, pomagał, gdy walczyła z alkoholizmem. I wreszcie to on był kluczem do tajemnicy śmierci jej ojca. Teraz mówi o wszystkim i czeka na karę. Czy to jednak szczera spowiedź agenta, czy też kolejna gra mistrza kłamstwa i manipulacji?

Oglądając "Norymbergę" Wojciecha Tomczyka na scenie kameralnej gorzowskiego Teatru Osterwy nie sposób uniknąć porównań z interpretacją, którą w 2006 r. pokazał Teatr Telewizji. Znakomite kreacje Janusza Gajosa i Dominiki Ostałowskiej z pewnością pozostawiły piętno na odbiorze tej sztuki. Czy kolejna inscenizacja może wydobyć coś więcej, albo coś nowego?

Po to w końcu wystawia się sztuki. Reżyserka Justyna Celeda miała więc w Gorzowie trudniejsze zadanie. Zaproponowała spektakl całkiem różny od telewizyjnego poprzednika. ZI powodzeniem. Ponad dwie godziny dialogu między bohaterami trzyma w napięciu. Można się zastanawiać, czy w pewnej teatralizacji psychologicznego thrillera, w pewnym nawet nadmiarze scenicznego ruchu, nie traci się nieco z tego, co w tej sztuce jest najistotniejsze, czyli tej psychologicznej rozgrywki między bohaterami. Ale też z drugiej strony wartością dodaną jest cała symbolika aktorów i prosta, choć wiele mówiąca scenografia.

Z pozoru sympatyczny starszy pan stopniowo odkrywa prawdę o komunizmie, o manipulacjach i zbrodniach, jakie sam popełniał. Michał Anioł grający pułkownika nie jest typem bezwzględnego ubeka, ani nawet zwykłego "trepa". Tym bardziej więc intryguje i pozostawia w nas wątpliwość, czy to na pewno prawda, czy znów utkana misterna sieć.

Kamila Pietrzak-Polakowska w roli Hanki z początku mniej przekonuje przerysowana naiwnością. Wraz z rozwojem intrygi postać staje się jednak głębsza. Do końca pozostaje natomiast wrażenie, że jej przemiana jest zbyt powierzchowna. To raczej syndrom sztokholmski, psychiczne uzależnienie ofiary od prześladowcy niż świadoma reakcja na "prawdę". To jednak nie jest aż tak istotne. - Starałem się, aby sztuka nie dawała jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy, jak odbierze i zinterpretuje ją widz - mówił Wojciech Tomczyk o swojej "Norymberdze". I ten spektakl również nie dopowiada wszystkiego do końca. Sami musimy poszukać odpowiedzi, jak zmieniło Hankę spotkanie z pułkownikiem i czy wierzymy w ten obraz rzeczywistości, jaki jej przedstawił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji