Artykuły

Gorączka sobotniej nocy

"Faza delta" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Kalina Zalewska, jurorka 18. edycji Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Kto widział jak odgina się przestrzeń w narkotycznych wizjach bohaterów "Trainspotting", ten powinien obejrzeć jak sceniczny sufit staje się podłogą nocnego klubu w "Fazie delta". Spektakl Wybrzeża, będący prapremierą dramatu Radosława Paczochy, odwołuje się do kultowych filmów, w tym Wojny polsko-ruskiej, ale i do Zabawy Sławomira Mrożka.

Trzech bohaterów - u Mrożka plebejuszy, u Paczochy młodych mieszkańców małego miasta - postanawia się zabawić. Mrożek podkreślał ich kiepski status i wykluczenie: zabawa, do której w efekcie nie dochodzi, miała być formą rekompensaty, połączenia z tymi, którzy - w ustroju mającym wyrównać społeczne różnice - naprawdę korzystali z życia. Bohaterzy pili więc wódkę, topiąc w niej brak perspektyw. Pozbawieni szans na prawdziwą zabawę i realizację - rosnącą agresję wyładowywali na sobie nawzajem. Ociężali umysłowo byli, jeśli nie postaciami tragicznymi, to z pewnością osobami w tragicznej sytuacji. Ich ponura przygoda puentowała sens ich egzystencji w socjalizmie, zyskując wymiar metafizyczny.

Tymczasem bohaterzy Paczochy nie czują się wykluczeni. Demokracja gwarantuje im społeczną przynależność i tolerancję. W ich życiu nie ma nie tylko tragizmu, ale nawet dramatyzmu, jako, że nie biorą za nie odpowiedzialności. Lekkość bytu wspomagana jest co weekend wódką i dopalaczami zapewniającymi pożądany "odlot", a agresja bezstresowo wyładowywana na innych. Autor nie łudzi się też co do umysłowych możliwości bohaterów: pokazuje wtórny analfabetyzm, nieznajomość tabliczki mnożenia i reguł piłki nożnej, której są kibicami, nieumiejętność powiązania przyczyny i skutku. I zupełnie normalne domy, z których się wywodzą: wierzących rodziców, emocjonalne więzi obu podporządkowanych Miśkowi kumpli. Jedynie sam Misiek wydaje się ich pozbawiony: w sądzie pada określenie "psychopata", mylone przez bohaterów z "psychologiem".

Spektakl Adama Orzechowskiego stara się odtworzyć wydarzenia "feralnej nocy", pokazać zabawę i jej uczestników, a także następny ranek, kiedy pękają łączące ich więzi, a zostaje wspólnota losu. Przedstawienie przeprowadza nas przez kolejne fazy, w tym fazę delta, narkotyczny lot gwarantujący realizację marzeń. Dzięki oryginalnej scenografii Magdaleny Gajewskiej widzimy naciskający na bohaterów sufit, który zamienia się w podłogę, wyścieloną różowym futrem, ze zwieszającymi się nad nią dyskotekowymi kulami. I poruszających się w zwolnionym tempie, uszczęśliwionych bohaterów. Ich marzeniem okazuje się po prostu nocny klub w mieście nieco większym niż to, z którego pochodzą.

Młodzi aktorzy Wybrzeża, absolwenci łódzkiej filmówki, świetnie grają swoje partie. Imponuje ich zwinność i elastyczność, ale przede wszystkim prowadzenie ról. Piotr Witkowski jako Liszaj, nieco powolny, bezmyślny blondyn z burzą jasnych włosów, świadomie buduje urok swego bohatera. To ukochany synek mamusi, który martwi się, że policja wyważyła drzwi do ich domu, ale nie zauważa, w jakiej aferze uczestniczy. Niesamodzielny, podatny na wpływ, ale z takich, których nie sposób nie lubić i podejrzewać o złe skłonności. Piotr Chys jako Mastodont jest mniej uroczy, bardziej aktywny i świadomy sytuacji, podejmuje grę z Miśkiem, ale i on nie ma siły na sprzeciw. Sam Misiek trzyma władzę w prosty, ale skuteczny sposób: eskalując każdy konflikt i pokazując, że nie cofnie się przed niczym. Ta demonstracja siły za każdym razem robi wrażenie na kolegach. Michał Jaros gra "mięśniaka" bez skrupułów, brak hamulców jest widoczny w pierwszej scenie i trzeba tylko czasu, by bohater zademonstrował na co go stać.

Paczocha pokazuje jego przewagę powierzając Liszajowi i Mastodontowi narrację zdarzeń. Oprócz własnych kwestii wypowiadają oni także opisowe, dotyczące tego, co robili Misiek, barmanka Justyna (Sylwia Góra-Weber) i oni sami. Cała historia opowiadana jest bowiem ex post, w trybie zeznań składanych przed sądem, które w miarę rozwoju akcji przekształcają się w dynamiczną, rozsadzającą te ramy opowieść. Ponieważ z czasem barmanka zdobywa pozycję równą Miśkowi, Liszaj i Mastodont pozostają kibicami tych dwojga, którzy jako główni aktorzy zdarzeń wypowiadają jedynie własne kwestie. Zabieg wprowadzenia narracji do dramatu pokazuje mozolny proces uświadamiania sobie przez bohaterów, co się właściwie zdarzyło, określa ich wzajemną pozycję, wnosi też dystans i poczucie humoru, dzięki czemu jasno widzimy kuriozalność zdarzeń. Zaletą tekstu jest też język pełen barwnych, slangowych, dobrze podsłuchanych określeń i błędów gramatycznych, jakie popełniają bohaterzy.

Najbardziej pouczającą częścią tej historii jest "rekonstrukcja zdarzeń", jakiej dokonują jeszcze we własnym gronie, kiedy orientują się, że sprawy zaszły za daleko i trzeba napisać nowy scenariusz, wykreować nowe fakty. Sytuacja znana Miśkowi z filmów, a nam z życia publicznego, zawodzi dlatego, że bohaterzy okazują się zbyt głupi, by kłamać konsekwentnie. Najwyraźniej "nie czają bazy". Damski spryt barmanki Justyny okazuje się lepszym doradcą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji