Artykuły

Po co komu to porwanie?

"Porwanie Baltazara Gąbki" w reż. Krystyny Krupskiej-Wysockiej w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Przez dwie godziny, bo tyle trwa przedstawienie, poszukiwałem odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego powstała ta premiera?" Odpowiedzi nie znalazłem.

Oczywiście "Porwanie Baltazara Gąbki" można usprawiedliwiać chęcią wykonania planu repertuarowego, zarobienia pieniędzy "na dzieciach", itp. Jednak początkowe pytanie dotyczyło uzasadnień artystycznych, czyli tego, co twórcy mieli na myśli i chcieli nam powiedzieć przygotowując premierę.

Inscenizacja dokonana przez Krystynę Krupską-Wysocką (scenariusz i reżyseria) nie szokuje ani pomysłowością, ani przepychem wizualnym, odznacza się dość bylejakimi dialogami i scenariuszem, w którym role aktorów ograniczają się w zasadzie do noszenia kostiumów i wypowiadania mało istotnych kwestii popychających do przodu akcję. Wspomniana akcja polega na tym, że bohaterowie - Smok, Lekarz i Kucharz - objeżdżają wózkiem akumulatorowym umieszczony w środku sceny ekran i

Szpieg z Krainy Deszczowców spotykają kolejną przygodę. Ekran, to w zasadzie jedyny warty uwagi pomysł inscenizacyjny. Miało być jak dawniej w kinie: bohaterowie siedzą w studiu filmowym, a za plecami huczy wodospad czy przewija się widok z okna pociągu, powstaje iluzja przemieszczania się, bądź przebywania w określonych miejscach. Żadna iluzja nie powstała.

Wspomniany wcześniej scenariusz przypominał serię wyimków z prozy Stanisława Pagaczewskiego, które - przy odrobinie życzliwości - można uznać za "streszczenie" akcji powieści. Streszczenie sensów książki zakończyło się kompletnym fiaskiem. Kto nie czytał albo nie oglądał animacji telewizyjnej o przygodach Baltazara Gąbki i przyjaciół, ten niewiele z przedstawienia zrozumie.

Trudno pojąć, na co właściwie zużyto te dwie godziny? Nic zajmującego nie opowiedziano, nic ciekawego nie pokazano, kreacji aktorskich nie było, a morał też się dał bez trudu prześledzić. O co chodzi? Ani formy, ani treści - kompletna pustka. Tak doskonała, że - pomimo szczerych chęci - nie ma się do czego na serio przyczepić, czym zirytować. Można tylko ziewać. Ale czy ćwiczenie szczęki jest wystarczającym powodem wizyty w teatrze?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji