Artykuły

Okrutny świat Marlowe'a

Naga, pusta scena. Żadnego mebla, żadnej dekoracji, żadnej scenograficznej ozdoby. Zasłaną trocinami - niczym dywanem - podłogę okalają czarne prostokąty ścian, i tak już będzie do końca przedstawienia. W tej poetyce czerni rozjaśnianej smugami światła wyciągającego z mroku twarze i sylwetki aktorów - będzie rozgrywała się akcja.

Ta idea teatru ubogiego (wyniesiona przecież z teatru Grotowskiego i towarzysząca Maciejowi Prusowi prawie w całej jego twórczości teatralnej) eksponuje aktora, pozwala mu w pełni zaistnieć. Siedzącej na widowni publiczności nic, bowiem, nie przeszkadza w skupieniu się na aktorze. Reżyser zdaje się mówić: przedmioty są niepotrzebne, wszystko jest w aktorze, to on przecież buduje rzeczywistość.

W "Edwardzie II" rzeczywistość jest "krwawa". Zgodnie, bowiem, z podtytułem utworu: "Burzliwe panowanie i żałosna śmierć króla Anglii, z tragicznym upadkiem dumnego Mortimera", bohaterami miotają silne namiętności towarzyszące im w walce o władzę. Ileż tu bólu, okrucieństwa, strachu i nienawiści. "Nikt mnie nie kocha, wszyscy mnie się boją, ich lęk mnie cieszy!" - powiada Mortimer.

"Edward II" jest ostatnim utworem przedwcześnie (bo w wieku 29 lat) i tragicznie zmarłego (został zamordowany) Christophera Marlowe'a. Rywala Szekspira. Obaj byli rówieśnikami urodzili się w tym samym roku, z tym, że najlepsze utwory Szekspira powstawały wtedy, gdy Marlowe od kilku lat już nie żył.

Marlowe zawarł w "Edwardzie II" całą swoją wiedzę o świecie i prawach nim rządzących. Mimo młodego wieku przejawiał głęboko pesymistyczną wizję świata. Władza i namiętności - oto domena tragedii człowieczej. Takim postrzega życie ludzkie zaledwie 29-letni Marlowe.

Świat widziany jego oczami to obraz nihilizmu, upadku wszystkich wartości. Słowem: oto nastąpił rozpad świata. Nie ma już nic świętego, nic czystego, nic, do czego można by się odnieść. Toteż i trudno byłoby znaleźć jednego choćby pozytywnego bohatera w tym dramacie. Nikt nie zachowuje tu swego człowieczeństwa przez duże "C". Wszędzie zło i ani jednego człowieka godnego, sprawiedliwego. Absolutna beznadzieja.

I na tym tle ukazuje Marlowe króla jako tchórzliwego perwersyjnego błazna darzącego namiętnością młodych chłopców. Także na otoczeniu króla - rodzinie, baronach - nie pozostawił autor suchej nitki.

Maciej Prus ten klimat i te treści, zgodnie z literą tekstu, przenosi na scenę. W reżyserskiej interpretacji postaci Edwarda II można się tu też dopatrzeć króla jako człowieka, który swym perwersyjnym zachowaniem, poza zaspokajaniem własnych namiętności, także prowokuje los. Chce - jak my współcześnie - poznać sens życia. Bez względu na cenę, jaką przychodzi mu za taki "wybór" zapłacić. U kresu swej wędrówki, mając świadomość śmierci, ma zarazem świadomość spełnienia życia.

Postać tytułową gra (gościnnie w tym teatrze) Roman Wilhelmi. Znakomita znajomość rzemiosła i doskonałe operowanie techniką aktorską czyni postać Edwarda II jasną i wyrazistą. Namiętności targające bohaterem zyskują w interpretacji aktora wymiar kreatywny. Zabrakło mi natomiast uzewnętrznienia - tak w stosunku do głównego bohatera, jak i pozostałych postaci - głębszej motywacji psychologicznej działań postaci oraz procesów przemian psychologicznych i moralnych dokonujących się w bohaterach.

Jednak mimo owego uproszczenia w ujęciu tematu przez reżysera "Edward II" jest niewątpliwie przedstawieniem bardzo efektownym teatralnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji