Artykuły

Filmowe momenty wg Pawluśkiewicza

Uwielbiam kino, które jest ponurą zagadką bez rozwiązania. Film się kończy, a ja nie do końca rozumiem, co właściwie się stało - mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Małgorzata I. Niemczyńska: Są sceny filmowe, które wciąż pan nosi w głowie?

Jan Kanty Pawluśkiewicz*: Właśnie odświeżyłem sobie "Zabójstwo chińskiego maklera" Johna Cassavetesa. Wielki facet. Ten film to jeden ciąg fantastycznych, depresyjnych obrazów, które jednak prowadzą nie do depresji, lecz fascynacji estetycznej. Każdy kadr skupia uwagę, choć sama historia trąci banałem. Niby noir, kryminał - nic specjalnego. Ale widzimy tę opowieść tak, jak widzi ją Cassavetes, odkrywamy, co mu pod powiekami mruga. Nie wyobrażam sobie w ogóle, jak on rozmawiał z ekipą, że tak mu weszła do głowy.

W telewizji pan oglądał?

- Tak, choć zwykle oglądam tylko wiadomości. Na różnych kanałach. Do kina rzadko chodzę. Nie wiem, może nie ma takich kin, które by mi odpowiadały? Najwspanialsza jest Pagoda w Paryżu, tam widz wychodzi z filmu, a w holu leci opera.

Zatem pomówmy o kinie pana marzeń - jaki powinno mieć repertuar?

- Uwielbiam kino, które jest ponurą zagadką bez rozwiązania. Film się kończy, a ja nie do końca rozumiem, co właściwie się stało. To nie musi być film gangsterski, może być Antonioni. "Zawód reporter" chętnie bym w swoim kinie oglądał. Nie znam współczesnego filmu, który miałby tak wyraźnie osobną estetykę.

Mamy w Polsce operatorów, którzy nam pokazują, co to takiego siła obrazu filmowego. Idziak, Bartkowiak, nieżyjący już Kłosiński. Ale też młodsze pokolenie, np. Koszałka.

To które z polskich produkcji włączyłby pan do repertuaru?

- Z klasyków "Rękopis znaleziony w Saragossie" Hasa. A z nowych "Rewers" Lankosza, "Rysę" Michała Rosy albo filmy Smarzowskiego - "Wesele" jest znakomite. I jeszcze ta jego "Kuracja" - spektakl Teatru TV o szpitalu psychiatrycznym.

Podobałoby mi się kino, w którym w kółko leciałoby te 40 filmów, które nakręcił Woody Allen. Uwielbiam te jego dialogi. Albo Tarantino! To są filmy, które się ogląda w kinie bez porównania z małym ekranem. Bardzo mi się podobały "Bękarty wojny", u nas niedocenione. Jaki tam jest żart, jaki dystans, a przy tym okrucieństwo niewiarygodne i prawda. I jeszcze tego młodego Żuławskiego bym widział w repertuarze. Obejrzałem jego debiutancki "Chaos" i nie mogę zapomnieć. Film nie do zniesienia, ale genialnie sfilmowany. Tytuł nie kłamie.

Tak, takie kino to ja rozumiem. Tylko żeby fotele były wygodne!

*Jan Kanty Pawluśkiewicz - kompozytor, autor muzyki m.in. do filmów "Gorączka" Agnieszki Holland i "Zawrócony" Kazimierza Kutza

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji