Artykuły

Romeo i Julia

Kult Romea i Julii - pary romantycznych kochanków trwa nie­przerwanie od końca XVI wieku, kiedy to odbyła się prapremiera Szekspirowskiego arcydzieła. Para z Werony stała sic symbolem prawdziwej miłości. Dlatego też na premierę Andrzeja Wajdy w Teatrze Powszechnym - w czasach kiedy ludzie jakby zapomnieli - o tym podstawowym uczuciu - oczekiwano z wielkimi nadzieja­mi. Niestety spełniły się one tylko częściowo, i to chyba właśnie znamię czasu odbiło się w tym spektaklu. Nie zmienia to oczywiście faktu, że jest to przedstawienie, na które trzeba się wybrać choćby i z tego względu, że dramat ten nie ma ostatnio zbyt wielu wystawień. Zacznijmy jednak od mankamentów. Podstawowy zarzut jaki można postawić reżyserowi i odtwórcom tytułowych ról to fakt. iż nie ma w tej inscenizacji rzeczy podsta­wowej - miłości kochanków. Joanna Szczepkowska i Piotr Koz­łowski nie są w stanie wiarygodnie oddać wielkiego uczucia mło­dych ludzi, którego nie była w stanie pokonać zawiść ani nawet śmierć. Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że obojgu nie można na­wet zarzucić kiepskiej gry. Są sceny, w których Szczepkowska jest rzeczywiście świetna np. kwestia jej uległości wobec ojca, czy wątp­liwości przed zażyciem środka usypiającego. Ale generalna sprawa - interakcja kochanków przepojona jest jakby chłodem, a nawet obojętnością. Mnie się wydaje, iż nie jest to nawet kwestia warsz­tatowa czy samej koncepcji przedstawienia. To już problem filozo­ficzny?

Ale ten kto kocha wielki teatr powinien wybrać się do Pow­szechnego. Zachwyci się iście Szekspirowską scenografią Krystyny Zachwatowicz - prostą ale wielką, doskonale organizującą prze­strzeń teatralną. Jest doprawdy wspaniała i rzadko ostatnio spoty­kane bogactwo ról drugoplanowych, ale też występują w nich ak­torzy pierwszej klasy. Mamy więc bardzo temperamentną Martę w interpretacji Joanny Żółkowskiej, zabawnego Piotra - Piotra Ma­chalicę, błyskotliwego Merkucja - Piotra Bajora, bardzo dobrą partię rozgrywa Władysław Kowalski. Jego Ojciec Laurenty prze­żywa wielki, choć jakby ukryty, wewnętrzny dramat człowieka, który czyniąc dobro uwikłał się w zło. Kolejny dobry przekład Szekspira dokonany przez Stanisława Barańczaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji