Artykuły

"Bóg" z odzysku. Fatalna premiera w Gdyni

"Bóg" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Czy można zmienić pełen przezabawnych paradoksów, inteligentnego humoru i poważnych wtrętów tekst Woody'ego Allena w podrzędny kabaret i tanią farsę? Grzegorzowi Kempinsky'emu, reżyserowi "Boga" w Teatrze Miejskim im. Gombrowicza w Gdyni, udało się to znakomicie.

Wszyscy wielbiciele Allena dokładnie wiedzą na czym polega wielkość jego tekstów. To błyskotliwy i autoironiczny humor, dowcip typowo "inteligencki": pełen intertekstualnych aluzji i odniesień (chociażby do Biblii, jak i współczesnych "gwiazd" humanistyki), bezlitośnie szydzący się z nowojorskiej śmietanki, kawiarnianej lewicy, żydowskich pisarzy, znerwicowanych i sfrustrowanych seksualnie wielkomiejskich intelektualistów... I nawet jeżeli pojawi się nierzadko u Allena gag szyty grubszymi nićmi, to i tak nie przesłania on faktu, że za rubasznymi dowcipami kryje się coś więcej.

Choć jednoaktówka "Bóg" przez blisko cztery dekady od druku wyraźnie się zestarzała, to i tam ma moc większą od wielu komedii współczesnych. Dramaturg idzie tropem szekspirowskiego cytatu "Świat jest teatrem" i sprawnie ogrywa - doprowadzając do granic absurdu - konwencję teatru w teatrze. Mamy więc starożytnych Greków - Pisarza i Aktora - pracujących nad nowym dramatem. Jednak postacie "wyskakują" momentami ze swojej roli i są po prostu Adrzejem Redoszem i Bogdanem Smagackim, etatowymi artystami Teatru Miejskiego. W tekście przywoływany jest autor Woody Allen, na scenie pojawia się dramaturg Lorenzo Miller, który "napisał" wszystkich widzów, jest także Zeus we własnej osobie. Wielowątkowa, szalona i trudna do streszczenia anegdota jest dla Allena pretekstem do zadania fundamentalnych pytań. Czy ktoś (dramaturg-demiurg, Zeus, Bóg...) kieruje naszym życiem? Jeśli tak, to czy mamy wolną wolę? Czy naprawdę pragniemy wolności? I czy poniesiemy karę za występki?

W inscenizacji Grzegorza Kempinsky'ego żadne z tych pytań nie wybrzmiewa wyraźnie. Mamy za to wymachiwanie karykaturalną gumową maczugą, łapanie aktorki za tyłek, wybijanie hołubców i tańczenie sirtaki z "Greka Zorby" oraz wyśpiewywanie przebojów w stylu "Show must go on" czy... "Kalinka". W tekście sztuki Allen pozostawia puste miejsca na prawdziwe imiona aktorów grających w "Bogu". Reżyser w Gdyni idzie krok dalej: zmienia realia spektaklu (zamiast teatru na Broadway'u to oczywiście gdyńska scena przy ulicy Bema) i sporo dialogów i scen dopisuje. Choćby wspomniane popisy taneczne i wokalne. Choć zdarzają się wśród nowych kwestii fragmenty naprawdę zabawne (jak zdanie Moniki Babickiej, żony nowego dyrektora teatru: "Mówiłam, że to nie ja donoszę"), to większość jest mało dowcipna i szalenie nużąca (np. powtarzane w nieskończoność wyliczanie gdyńskich dzielnic, z których przyjechali widzowie). Kempinsky zamienia też - jakby nie wierząc w obycie publiczności - pojawiającą się w Allenowskim "Bogu" Blanche DuBois z "Tramwaju zwanego pożądaniem" Tennessee Williamsa na Chochoła z "Wesela" Wyspiańskiego. Większość z tych chwytów zabija jednak charakterystyczną dla amerykańskiego autora inteligentną ironię i kieruje spektakl w stronę podrzędnego kabaretu i taniej farsy.

Wcielający się w główne role w "Bogu" Andrzej Redosz i Bogdan Smagacki wielkich kreacji nie tworzą. Ten wielokrotnie potwierdził już swoje komediowego inklinacje, na scenie czuje się więc bardzo pewnie. I nic więcej. Gorzej z Redoszem, który momentami zachowuje się, jakby grał w zupełnie innym przedstawieniu. Trudno też znaleźć jakąkolwiek "chemię", która pojawiłaby się pomiędzy tymi aktorami. Z odtwórców licznych ról drugoplanowych na szczególną uwagę zasługuje Monika Babicka, Mariusz Żarnecki i Piotr Michalski.

Grzegorz Kempinsky "Boga" Woody'ego Allena wystawiał już wcześniej dwa razy: w 2007 roku w Sosnowcu i w 2009 roku w Lublinie. I w każdym z tych spektakli pojawiały się już właściwie wszystkie pomysły adaptacyjne, które zobaczymy w przedstawieniu w Gdyni. Szanujący się twórcy teatralni, nawet gdy sięgają ponownie po ten sam tytuł, szukają w tekście czegoś nowego, przygotowują nową formę inscenizacji. Ale nie Kempinsky. Bo on widzom w Gdyni sprzedaje "Boga" z odzysku, w dodatku w marnym wydaniu. Wstyd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji