Artykuły

Śnieg w Baju, paski z folii czyli jest dobrze

"Królowa śniegu" w reż. Kamila Žiški w Teatrze Baj w Warszawie. Pisze Sylwia Chutnik w blogu malewarszawskie.blox.pl.

Teatr Baj wygląda teraz jak odcięty od świata - to wszystko przez remonty, metro i zmianę ruchu ulicznego. Poza tym prawy brzeg ma zawsze pod górkę, jeśli chodzi o dostęp do kultury. Właśnie mają zamknąć jedyne kino po tej stronie Wisły i będzie można oglądać sobie co najwyżej witryny w galerii handlowej. Bo do klubu w sobotę wieczór to na Inżynierską się skoczy, ale to wszystko, czego oczekujemy od Pragi.

I błąd. Bo taki na przykład Baj się rozkręcił. Po zeszłorocznych marudzeniach na temat braku programów na spektakle, napojów w szatni czy ascetycznego wystroju wszystko się zmieniło. Na lepsze! Są tu na przykład praktyczne siedziska na fotele dla najmłodszych, dzięki którym nie trzeba wychylać głowy przez cały czas i można wygodnie majtać nogami w powietrzu. Nie wiem, co dalej z budynkiem i czy widmo wysiedlenia oddaliło się na zawsze, ale teatr dziecięcy powinien zostać tam, gdzie jest od ponad pięćdziesięciu lat. Amen.

A teraz w sprawie "Królowej Śniegu", bo to rekomendowany przez Małe Warszawskie spektakl dla dzieci od szóstego roku życia. Zabrałam zatem osobistego syna lat osiem i zasiedliśmy w niewielkiej, niebieskiej sali. Przedstawienie w dwóch aktach słowackiego reżysera Kamila Žiški oczarowało. Nie ukrywam, że głównie dzięki wyobraźni bułgarskiej scenografki Mariety Golomehovej. Głównym bowiem punktem na scenie były złote ramy lustra, w którym z przeźroczystych pasków zawieszonych niczym rolety wyczarowano tysiące światów. Wyglądało to wszystko niczym 3D: coś się wynurzało, na drugim planie chodziły postaci, a pasek taśmy tworzył to kurtynę, to fale rzeki. Obłęd. Siła tkwi zawsze w prostocie, a tutaj pomysł nadał dodatkowy sens onirycznej opowieści. Gdyby nie gra świateł odbijających się w błyszczącej taśmie, to mocne (czasami wręcz okrutne) fragmenty baśni Andersena z pewności wywołałyby płacz niejednego dziecka. Scena, w której postaci recytują "umarł Kaj, umarł Kaj" sieje grozę, ale w tym czasie delikatne smugi reflektorów igrają między rzędami rozsuwanych folii i widz nie wie, czy to wszystko się Gerdzie śni czy nie. Na uznanie zasługuje też motyw wycinanek (również na maszynie przypominającej magiel, która służy jako typowy teatralny dźwiękoproduktor, a może i stół) ze zwykłych białych kartek papieru. Babcia (ach, ten głos pani Hanny Kinder- Kiss!) wycina na początku postaci Gerdy i Kaja, a także tworzy z kartek śnieg (zwyczajnie wycinając konfetti nożyczkami). Dzięki temu, że stoi cały czas blisko widowni jest niczym łącznik widzów i bohaterów. Oswaja dzieci z tym, co dzieje się na scenie, bo jest pomiędzy światem realnym, a imaginacją. Trochę tak, jakby trzymała nogę między drzwiami, które w każdej chwili można zamknąć.

"Królowa Śniegu" w Baju jest magiczna, prosta w odbiorze i oczarowująca niby specjalnymi efektami, które są skonstruowane ze zwyczajnych materiałów. To jak odtrutka na brzydkie ilustracje w książkach i nędzne grafiki w grach komputerowych. A piękne lalki (coraz rzadziej przecież wykorzystywane w sztukach dla dzieci, nie rozumiem, dlaczego, koleżanka twierdzi, że coraz mniej fachowców od "ożywiania") powinny być produkowane masowo i sprzedawane w sklepach zamiast tych wszystkich made in china. Tymczasem idźcie do Baja i podziwiajcie, zanim was zjedzą koszmary estetyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji