Artykuły

Katowice. Będzie "Cholonek 2"

Nowy spektakl zaczynałby się tam, gdzie stary "Cholonek"[na zdjęciu] się kończy. Córki Świętkowej z mężami mieszkają w RFN-ie, siedzą w pokoju i wspominają Zabrze - mówi Mirosław Neinert, dyrektor i aktor Teatru Korez o kontynuacji prozy Janoscha w teatrze.

Bartosz T. Wieliński: Gdyby w tej chwili ktoś zadzwonił i chciał zamówić bilet na "Cholonka"...

Mirosław Neinert: ... usłyszałby, że nie ma na to żadnych szans. Rezerwujemy już bilety na spektakle w połowie września, a mimo to telefony się urywają. Mam wrażenie, że gdybyśmy grali tę sztukę dwa razy dziennie, to i tak nie byłoby problemów z zapełnieniem sali. Na Śląsku ludzie oszaleli na punkcie "Cholonka".

1 czerwca Janosch siedział na Waszej widowni i oglądał sztukę. Jak zareagował?

- Po spektaklu podniósł dłoń i jak rzymski cesarz podniósł kciuk do góry. Potem wyszedł na scenę i zaczął nas ściskać i gratulować. Był wzruszony. Mówił do nas, mieszając polskie słowa z rosyjskimi przekleństwami. Powtarzał: "Ogromniej... twoju mat! Ogromnie". Grażyna Bułka rzuciła mu się na szyję. To były cudowne chwile. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Obawialiście się czegoś?

- No pewnie. Nie wiedzieliśmy, jak Janosch zareaguje na spektakl. W naszym "Cholonku" są sceny, których w książce nie ma. O tym, że Sowieci zastrzelili starego Świętka, Janosch np. nie pisał, a według książki Swiętkowa umarła po wojnie. Wielu wątków nawet nie posuszyliśmy. Zmieniliśmy niektóre sceny, bo wymagała tego teatralna dramaturgia. Nie wiedzieliśmy też, czy Janoschowi spodoba się sposób, w jaki zaadaptowaliśmy jego książkę. W końcu mógł sobie wyobrażać bohaterów zupełnie inaczej. Najbardziej stresował się Robert Talarczyk, autor adaptacji. Na szczęście Janosch był z naszej pracy zadowolony. Jakie wrażenie zrobił na Panu pisarz?

- Niesamowite. Rozsiewał wokół siebie jakąś dobrą aurę. To człowiek, który osiągnął w życiu pewną równowagę. Jest pogodzony ze sobą, ze światem. Stąd" chyba bierze się jego pogoda ducha. Słuchałem, jak rozmawia z dziećmi. Miałem wrażenie, że słucham mistrza zen. Dzieci pytają go, w jaki sposób pisze książki, a on im mówi, że ręką. Tak po prostu. Inne pytanie: Kogo pan woli: Misia czy Tygryska? I Janosch mówi wprost, że Misia. Typowy pisarz, zadufany w sobie, zacząłby się krygować, że nie może dać jednoznacznej odpowiedzi. A Janosch to, co inni powiedzieliby w 20 zdaniach, opisuje jednym słowem. Zawsze robi to trafnie. Podobają się Panu jego bajki?

- Są fenomenalne. Krótkie, proste, ale bardzo nośne i zrozumiałe. Janosch potrafi nawiązać z dziećmi bezpośredni kontakt. Podczas spotkania z nimi w naszym teatrze sam przyznał, że za pierwszą bajkę dostał obiad i pół butelki wódki. Który polski pisarz zdobyłby się na podobną autoironię? Żaden. Każdy mówiłby o swojej pedagogicznej misji. Janosch nie traktuje dzieci z góry, nie poucza, nie usiłuje wychowywać.

Może sam jest dużym dzieckiem?

- Ale w tym szlachetnym sensie. Nie jest dorosłym, który udaje, że jest dzieckiem. Wprost przeciwnie, dziecko w nim ciągle tkwi, on nigdy nie wydoroślał. Zresztą jest artystą, można mu to wybaczyć. Co ciekawe, Janosch nie jest jak Wanda Chotomska, która z wielką wzajemnością kocha dzieci. To duży facet, który lubi się napić wódki i zakląć. Dzieci traktuje jak równych sobie.

Macie w planach wystawienie innych sztuk Janoscha?

- Innych nie, ale chcemy dalej pracować nad "Cholonkiem". Wystawimy jego drugą część. Chcecie stworzyć kontynuację książki?

- Nie. Chcemy opowiedzieć podobną historię, tylko że inaczej. Zaczynałaby się tam, gdzie stary "Cholonek" się kończy. Córki Świętkowej z mężami mieszkają w RFN-ie, siedzą w pokoju i wspominają Zabrze. Niby żyje się im dobrze, ale nie potrafią się przystosować. Tekla rzuca się na tory i chce wracać do domu. Nikt nie rozumie starych snów. I wtedy akcja wraca do lat 30. Z Janoschowego "Cholonka" wykorzystaliśmy mniej niż połowę opowieści. Z niewykorzystanych fragmentów możemy zbudować cały spektakl. Scena, od której zaczniemy, jest już gotowa, trwa kilkanaście minut. Jednak najbardziej marzy mi się film fabularny. Można by nakręcić "Cholonka" w dwóch wersjach: kinowej i jako serial dla telewizji. Każdy odcinek rozpoczynałby sam Janosch, który siedzi gdzieś wśród familoków i opowiada o starym Śląsku.

Mirosław Neinert jest dyrektorem i aktorem w katowickim teatrze Korez. Wraz z Robertem Talarczykiem reżyserował "Cholonka", sztukę powstałą na podstawie powieści Janoscha. "Cholonek" w tym roku zgarnął aż trzy Złote Marski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji