Artykuły

Wyobraź sobie zwierzątko

Od premiery minęło trochę czasu (odbyła się 7 grudnia 2010 roku). Oglądane po upływie roku przedstawienie nadal zachwyca - o spektaklu "Zwierzątka małe zwierzenia" w reżyserii Pawła Passiniego pisze Katarzyna Krzywicka z Nowej Siły Krytycznej.

O "Zwierzątkach małych zwierzeniach" było w Lublinie głośno jeszcze przed premierą. Ekipa neTTheatre oraz Stowarzyszenie Artystów "Bliski Wschód" przeprowadziła w lubelskim Centrum Kultury warsztaty dla dzieci. Podczas nich maluchy razem z aktorami i reżyserem wyobrażały sobie leśny świat i próbowały wcielać się w role poszczególnych zwierzątek. Na koniec każde z nich napisało list, w którym zwierzyło się z tego, która postać jest jego ulubioną. Niecodzienna była również promocja wydarzenia - zwierzątka podróżowały jednym z lubelskich autobusów i śpiewały pasażerom piosenki ze spektaklu oraz odgrywały małe scenki w ciasnym autobusowym przejściu. Passini słynie z takich niezwykłych promocji, w końcu już raz w Lublinie witał UFO, a ostatnio w Opolu zasypiał na najprawdziwszym łóżku w zatłoczonych miejscach miasta.

Spektakl Passiniego jest skierowany do dzieci, nie czerpie jednak z disnejowskiej estetyki. Nie zawiera ani jednego popowego elementu, który można nader często uświadczyć w teatrach prezentujących przedstawienia dla najmłodszych widzów. Jego zwierzątka nie mają puszystych różowych kostiumów, a las, w którym mieszkają, nie jest zielony i bajkowy. Passini postawił na wyobraźnię, założył, że ma do czynienia z inteligentnym dorosłym widzem i mądrym maluchem, który ma dość przesłodzonych produkcji z księżniczkami i pluszowymi maskotkami w roli głównej. Kostiumy stworzone przez El Bruzdę podkreślają fizyczność aktorów, a przy tym są dowcipne - miś ma na obfitym brzuchu wyciętą dziurę w kształcie, a zając - długie błękitne uszy, które falują przy każdym ruchu. Las jest ciemny, złowieszczy. Drzewa mają pnie ze świecących lamp i korony z poszarpanego kartonu. Poszycie tworzą poskręcane wiązki drutów i brunatne dywany. Na koronach drzew wyświetlane są projekcje autorstwa Marii Porzyc (na przykład zajmujący miejsca widzowie, którym komputerowo dorabiane są królicze zęby, uszy rysia, czy głowa niedźwiedzia) oraz krótkie filmy prezentujące między innymi wspomniane warsztaty z dziećmi.

W tym ciemnawym i trochę przerażającym lesie mieszkają: tkliwy Niedźwiadek, dzielny Jeżyk, tchórzliwy Zając, krzykliwa Sowa, egzotyczny Ryś, przemądrzała Wiewiórka i groźny Pies. Fabuła, ujęta w kompozycyjną klamrę, jest dość fragmentaryczna. W każdym z epizodów poznajemy inną historię i zostaje nam przedstawiony inny zwierzak. Zwierzątka w swoich słabościach przypominają każdego z nas. Zając (Sean Plamer) często krzyczy "superhero", ale do bohatera mu daleko, ponieważ jest rozpaczliwie strachliwy. Boi się nie tylko szemrania liści i cieni, ale też czarnej głębi, która, choć nie do końca definiowalna, jawi się, jako coś nie do pokonania. Podobnie jest z Niedźwiadkiem (Dariusz Jeż). Wszystkie leśne zwierzęta czują do niego respekt, sam jednak jest ciągle przerażony - najbardziej lęka się utraty swojego najlepszego przyjaciela Jeżyka (Elżbieta Rojek). Dręczą go sny, w których okazuje się, że jego towarzysz po prostu znika. Nie ma go i już! Na szczęście na wszystko można znaleźć wytłumaczenie, a problemy każdego ze zwierzątek udaje się rozwiązać z pomocą leśnych przyjaciół.

W pierwszej części - tej ciemniejszej i trochę mrocznej - dzieci poznają zwierzęta i próbują się z nimi oswoić. Aktorzy jednak często zdejmują części garderoby czy zwierzęce "głowy", zamieniają się nimi lub po prostu noszą je pod pachą. W pierwszej zaś scenie występują w roboczych kitlach. W ten sposób od początku wiadome jest, że świat, w który wchodzimy, jest wykreowany i najważniejsze to pozwolić ponieść się swojej wyobraźni.

Dzieci z otwartymi buziami śledzą losy i kibicują przygodom bohaterów. Mniej więcej od połowy reakcje stają się coraz bardziej żywiołowe. A to za sprawą wyśpiewywanych przez postaci piosenek. Maluchy tańczą, przyklaskują i śpiewają: "Czasami jestem rysiem, a czasem nie chce mi się, czasami jestem ruda, a czasem czynię cuda!", a za chwilę: "Łapy do nieba, hej, dziki, dziki, dziki, hej!". Niewątpliwie tworzona przez reżysera na żywo muzyka oraz pozostające na długo w głowach słowa i rytm piosenek są jednymi z największych atutów spektaklu.

Wspomniana klamra kompozycyjna jest ściśle związana z następowaniem po sobie pór roku. Zwierzątka po długiej, ciemnej i męczącej zimie w końcu doczekały się wiosny. Postanowiły zatem uczcić ją wspólnym "zmierzchaniem", do którego zaprosiły też marudną Sowę, strachliwego Zająca i wybrednego Rysia. Gdy tak "zmierzchają", grzejąc pyszczki w ostatnich promieniach pierwszego wiosennego słońca i śpiewając cichutko "Bo to jest walc, który tańczą zwierzątka", robi się trochę refleksyjnie. Bo czym jest to "zmierzchanie"? Czy to koniec zimy, pożegnanie, próba oswojenia się ze "zmierzchaniem" kogoś bliskiego? A może to początek czegoś nowego - wiosna, przybycie do lasu nowych gości, nadzieja na następne spotkanie?

Spektakl neTTheatre i Stowarzyszenia Artystów "Bliski Wschód" choć nie ma nic wspólnego z kolorową, bajkową estetyką, jest jednym z najpiękniejszych przedstawień dla dzieci, jakie można aktualnie zobaczyć. Bo pozostawia przestrzeń dla wyobraźni. Dzięki temu, że zwierzęta nie są - jak krzyczy Zając - "superhero", dzieci w każdym z nich mogą znaleźć cząstkę siebie - swoich radości, ale też drobnych lęków. To mądra lekcja, podczas której najważniejsze pytania zostają postawione, a odpowiedzi każdy z nas musi udzielić sobie sam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji