Schody, schody, schody, czyli materializm niemal dialektyczny
Prędzej czy później, gdy już przepędzimy wszystkie zmory narodowe, będziemy musieli się zmierzyć z rzeczywistością globalnego konsumeryzmu - o spektaklu "Wielki Gatsby" w reż. Michała Zadary prezentowanym na XIV Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.
Zrealizowany w Teatrze Polskim w Bydgoszczy "Wielki Gatsby" w reżyserii Michała Zadary stanowi niemal trzygodzinną, misterną i zrealizowaną z rozmachem baśń o amerykańskim śnie, wielkiej miłości i pieniądzach. Efektowna realizacje uwidacznia bogactwo środków teatralnych, którymi posługuje się Zadara. Takiej propozycji brakowało ostatnio w festiwalowym repertuarze.
Estetyka iście hollywoodzka, ekrany, samochody i strzały, pieniądze, przemoc i seks. Wszystko to podaje Zadara dla przyjemności nie tylko konsumpcyjnej, ale i intelektualnej. Schody, schody, schody... Po to, by chłonąc iluzję, dotarł ów widz do jakiejś prawdy. No właśnie pytanie: ku jakiej prawdzie wiedzie nas reżyser? Z jednej strony obserwujemy dekonstrukcję mitu Gatsby'ego, bohatera wykreowanego dla współczesnej kultury w dużej mierze za sprawą niezapomnianej filmowej roli Roberta Redforda. W naszej pamięci zapisał się jako nieomal romantyczny bohater, natomiast w ujęciu Zadary jest on figurą wielkiego oszustwa, człowieka skrajnie zakłamanego, nieszczerego manipulatora.
Z drugiej strony reżyser próbuje przyjrzeć się prawidłom społecznym współczesnych społeczeństw. Odziera miłość z nimbu niewinności, ukazuje ekonomiczne determinanty swoistej endogamii klasowej, jaka rządzi naszymi "uczuciami". Zadara udowadnia istotną rolę podziałów społecznych dla instytucji małżeństwa oraz dla kształtowania więzi emocjonalnych. Ta prosta konstatacja - nie nowa przecież - umknęła zapewne sporej liczbie widzów, oczarowanych - bądź poirytowanych - efektownym scenicznym zgiełkiem.
Jednak ten kierunek myślenia w teatrze i o teatrze - postulowany przez Zadarę także w wymiarze podjęcia "materialistycznej" krytyki - wydaje się szalenie cenny. Stanowi bowiem odpowiedz na pytanie o uniwersalne mechanizmy kulturowe i społeczne, rządzące współczesnym światem liberalnej demokracji wolnorynkowej. Być może dziś jeszcze - na tle zmagań z narodowymi mitami oraz problemem tożsamości zbiorowej, narodowej i historycznej - refleksje tego typu wydawać się mogą dość egzotyczne. Ostatecznie jednak "Nie należy się specjalnie dziwić, że w kulturze, w której przeważa orientacja handlowa i w której sukces materialny jest najważniejszą wartością, stosunki w dziedzinie ludzkiej miłości podlegają temu samemu schematowi wymiany, jaki rządzi rynkiem towarowym czy rynkiem pracy" - jak pisał Fromm. Prędzej czy później, gdy już przepędzimy wszystkie zmory narodowe, będziemy musieli się zmierzyć z rzeczywistością globalnego konsumeryzmu.
Wtedy być może spektakl Zadary odczytamy zupełnie inaczej.