Artykuły

Aktorzy sfrustrowani

Reżyserowi udało się stworzyć prawdziwy zespół, w którym każdy ma swoje miejsce i nikt nie wychodzi przed szereg - o spektaklu "Jackson Pollesch" w reż. Rene Pollescha prezentowanym na XVIII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi pisze Aleksandra Kowalska z Nowej Siły Krytycznej.

Aktorzy przestali być kreatywni. Teraz bardziej kreatywna jest widownia. Jak ma więc aktor zachwycić widza, skoro ten przewyższa go kreatywnością? To przewrotne pytanie stawia Rene Pollesch w swoim spektaklu "Jackson Pollesch".

Spektakl Pollescha jest barwną i wielowymiarową opowieścią o kondycji teatru i kondycji społeczeństwa. Jest "teatrem w teatrze". Na scenie ma być odegrana komedia bulwarowa. Okazuje się to jednak niemożliwe, bo zginęła scenografia a artyści się zbuntowali i nie chcą grać. Ich fach przestał mieć sens. W czasach, gdy wszyscy są kreatywni, aktorzy przestali mieć cokolwiek do zaoferowania. Choć kreatywność obecnie cechuje wszystkich (jak lamentują aktorzy - nawet emeryci w domu starców malują akwarele i się realizują), oni zostali kreatywności pozbawieni. Dlaczego? Kreatywność stała się towarem, dobrem konsumpcyjnym, które już dawno przestało kojarzyć się z elitarnością. Zawód, który miał polegać na możliwości wyrażania siebie, sprowadził aktorów do roli przedmiotu, nie zaś podmiotu, o czym złudnie marzyli. Stawiając aktora na pozycji przedmiotu, Pollesch wskazuje na relacje między aktorem a reżyserem, gdzie ten pierwszy jest jedynie narzędziem. Sukces spektaklu przekłuwany jest w osobisty sukces reżysera, natomiast zespół aktorki traktuje się jedynie jako budulec, z którego stworzone jest dzieło .

Krytykowana przez reżysera technika współpracy z aktorem jemu samemu pozostaje obca. Pollesch, tworząc spektakl, od początku aż do samej premiery współdziała z aktorami. Stąd też wziął się tytuł przedstawienia nawiązujący do Jacksona Pollocka, wybitnego amerykańskiego ekspresjonisty. Jego metoda action painting, polegająca na kapaniu i rozpryskiwaniu farby na płótnie stała się dla Pollescha przyczyną rozważań nad jego własną metodą twórczą, w której najważniejszy nie jest efekt. Ważny jest cały proces tworzenia.

Pollesch dekonstruuje teatralną maszynerię. W karykaturalny sposób przedstawia widza, z miejsca stawiającego się w nadrzędnej wobec aktora pozycji, charakteryzującego się roszczeniową postawą. Aktorom też się dostaje - w spektaklu stanowią oni zgraję przerażonych widownią frustratów, użalających się nad swoim podłym losem, przygniatanych poczuciem niespełnionej aktorskiej misji. Po głowie zbierają też reżyserzy - przedstawieni niemal jako gnuśni bogowie, spijający śmietankę z ciężkiej pracy aktorów.

Pollesch diagnozuje też szereg problemów społecznych. Jednym z przewijających się przez spektakl bohaterów jest network - trudny do scharakteryzowania stwór, będący zarówno czymś na wzór antycznego chóru, jak i uosobieniem wszelkich możliwych sieci i struktur, w których uczestniczy człowiek. Na pierwszy rzut oka mechanizm działania networku może wydać się skomplikowany. Twór ten płynnie zmienia swój skład. Aktor, który jeszcze przed chwilą był jego częścią, nagle znajduje się poza nim, będąc celem jego ataków. Zmiana struktury networku odbywa się niemal niepostrzeżenie. Sieć ewoluuje na naszych oczach. Network nie ma osobowości. Jest pustym, zbiorowym tworem, w którym tkwią jednostki, pozbawiając się tym samym wszelkiej indywidualności. Network może być traktowany jako odzwierciedlenie współczesnego społeczeństwa, ludzi, którzy zatracili siebie, uwikłani w sieci powiązań. Pollesch wskazuje, że poza osobowością ludzie tracą też prywatność i intymność. Współczesny świat nie ma barier, jest przezroczysty, niczego nie da się ukryć, wszystko widoczne jest jak na dłoni. Metaforą tego zjawiska w spektaklu jest szafa - mebel znany z tego, że nadaje się, aby schować w nim to, co niepożądane - choćby kochanka, gdy mąż niezapowiedzianie szybciej wróci z pracy. W spektaklu w szafie kochanek się nie schowa. Owszem, zostanie podjęta próba ukrycia go w niej, ale nie będzie to miało żadnego sensu - z tej szafy wszystko widać. Czy można więc w czymś takim się schować?

W spektaklu Pollescha udaje się zauważyć zjawisko dość rzadko dostrzegalne u innych reżyserów. Przedstawienie nie składa się z szeregu indywidualnych ról. Reżyserowi udało się stworzyć prawdziwy zespół, w którym każdy ma swoje miejsce i nikt nie wychodzi przed szereg. Sześć karykaturalnych i przerysowanych postaci, w strojach zupełnie niepasujących do ich ról, momentami rozbawia do łez.

Jednak cała ta farsa nie ma na celu jedynie wywołanie uśmiechu u widza. W prześmiewczych scenach i dialogach każe odnaleźć siebie, co przychodzi z łatwością, o ile ma się do siebie trochę dystansu. A skoro każdy z nas jest wyjątkowo kreatywnym widzem to wypracowanie takiego dystansu nie powinno sprawiać nam problemów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji