Artykuły

Lekcja polskiego

"Lekcja polskiego" Anny Bojarskiej wystawiona ostatnio przez Teatr Powszechny to rzecz o Tadeuszu Kościuszce. Wybór tej postaci na bohatera sztuki dziś pisanej każe się zastanowić nad współczesnymi możliwościami jej przedstawienia. Z góry można wykluczyć obiektywizm, jako że sztuki historyczne z reguły obsługują tylko dzień dzisiejszy. Postać Kościuszki do dziś pozostała mitem, który zawsze konstruowano zgodnie z ideologią i politycznym interesem różnych ugrupowań, czego dowodem w czasach najnowszych nadanie jego imienia dywizji powstałej podczas ostatniej wojny na terenie ZSRR i poprzedzające jej utworzenie druki propagandowe. Podczas gdy przez przeszło sto lat zakusy na imię Kościuszki czyniła zarówno lewica, prawica, jak i centrum sama postać pod wpływem ceremonii - również artystycznych - wokół niej odprawianych, obracała się powoli w śmieszność i kicz. Ten uboczny skutek kultu Naczelnika zasadniczo utrudnia nowe ujęcie tego tematu.

Tym między innymi można tłumaczyć fakt, że mimo panującej ostatnio w dramacie mody na polską tematykę historyczną, zabrakło dotąd na scenach sukmany Kościuszki "patrzącego na nas z nieba". Sztuki bałwochwalcze pisywano w przeszłości i jeśli się je przywołuje, to w tonacji drwiącej, jak na przykład słynnego "Kościuszkę pod Racławicami" Anczyca. Innej przyczyny absencji Kościuszki na scenie można by szukać w tym, że odbrązowianie nie mogło liczyć na sukces i poklask widowni. Morał wynikający z przypomnienia dziejów Kościuszki nie zawsze bywa jednoznaczny. Wystarczy przytoczyć fakt, że w celu zwolnienia z carskiego więzienia Kościuszko złożył wiernopoddańczą przysięgę i nakłonił do tego innych Polaków pozostających wraz z nim w niewoli. Można przypuszczać, że pokazanie od tej strony Kościuszki nie przypadłoby do serca publiczności choćby jeszcze kilka lat temu. Bliższy był jej wtedy niezłomny Łukasiński.

Czas jednak zrobił swoje, jeśli sądzić po entuzjastycznym przyjęciu przez publiczność sztuki Bojarskiej, która faktu przysięgi carowi nie pomija i nie potępia. Akcja "Lekcji polskiego" rozgrywa się u schyłku życia Kościuszki, w domu szwajcarskiego notabla. W pierwszej, statycznej części utworu, Kościuszko wspomina swoje życie w długich tyradach wobec córki gospodarzy, Emilki, zafascynowanej cudzoziemskim bohaterem. Charakterystyczne, że ze swego życia Kościuszko Bojarskiej nie żałuje niczego oprócz tego, że się nie udała insurekcja, a że się nie udała - winna temu zdrada i brak wiary Polaków w zwycięstwo. Druga część sztuki, bardziej dynamiczna, uwypukla wątek miłości między siedemdziesięcioletnim generałem a kilkunastoletnią Szwajcarką. Motyw ten służyć ma podkreśleniu różnic pomiędzy Europą "nienormalną" i "normalną". Do spokojnego dobrobytu i samozadowolenia tej ostatniej Kościuszko jako emigrant z doświadczonego klęskami kraju czuje niechęć. Kontynuacją zderzenia: Polacy - zagranica jest scena hołdu złożonego po śmierci Kościuszki przez czterech przybyłych z kraju Polaków występujących w strojach narodowych i zachowujących się z kabotyńskim patosem. Na młodej Szwajcarce wywierają oni przykre wrażenie, zaś emigrant Paszkowski, przyjaciel Kościuszki, tłumaczy jej, że to są właśnie prawdziwi Polacy, a nie rozsądni wygnańcy, których dotąd znała.

Jak widać z tego krótkiego streszczenia, sztuka składa się z trzech wątków. Pierwszy - to obrachunek życia wypełnionego walką o Polskę: czy to z bronią w ręku, czy to w grze politycznej z francuskim Dyrektoriatem lub rosyjskim carem. Drugi - konfrontacja przedstawiciela narodu zniewolonego z narodem wolnym. Trzeci - konfrontacja tych, co pozostali w kraju, z tymi, którzy pozostali poza jego granicami, z emigracją. Wszystko podane językiem współczesnym i tonem nie mającym budzić żadnych wątpliwości. Na scenie widzimy postaci uczciwe i niegłupie, a w osobie Kościuszki - znowu bohatera bez skazy i zmazy. Wszystko bowiem, co uczynił, uczynił dla dobra ojczyzny: czy walczył, czy dążył do kompromisu. Słowem, Kościuszko - pragmatyk, bo chyba nie ugodowiec? Przyznać trzeba, że takiego jeszcze nie mieliśmy. Nie ma tylko pewności, czy właśnie taki nam się przyda.

Najmocniejszą stroną tego konwersacyjnego głównie spektaklu są dwie główne role. Tadeusz Łomnicki przedstawia Kościuszkę jako starego, mądrego, dobrego człowieka, oszczędnie czerpiąc z arsenału swej techniki, za to nasycając postać ciepłem, co rzadkie u tego artysty. Joanna Szczepkowska (Emilka), najwybitniejsza dziś aktorka młodego pokolenia, z finezją unika rezonerskich pułapek tekstu i delikatnym liryzmem uprawdopodobnia mało wiarygodne uczucie młodej dziewczyny do siedemdziesięcioletniego steranego życiem starca. Na koniec podkreślić należy dyskrecję reżyserii Andrzeja Wajdy; nie starał się on uteatralniać ponad potrzebę konwersacyjnej sztuki ani dorabiać do niej inscenizacyjnej ideologii. Co prawda dwukrotnie rozświetla się w głębi sceny kopia Panoramy Racławickiej, raz traktowanej jako narodowa relikwia, raz - jako przejaw irytującego patosu. Ale jest to po prostu jeden z prawdziwych obrazów naszej historii, czy się to komu podoba czy nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji