Artykuły

Stuletni Fanio

ĆWIERĆ wieku czekał "Fantazy" (czyli "Nowa Dejanira") na łaskę wystawienia scenicznego. Tak to przed stu laty odbyła się prapremiera "Niepoprawnych", jak ówcześnie afiszowano ów dramat. Odtąd powtarzają się stosunkowo częste - jak na nasze stosunki - wznowienia, upamiętnione wielkimi kreacjami aktorskimi na przestrzeni, stulecia. Pierwszą Idalią była Aszpergerowa, po niej takie sławy, jak Hoffmanowa, Modrzejewska, Solska. Fantazego grał Tarasiewicz, Osterwa, Kreczmar. Majora - Zelwerowicz, Rzecznickiego - Jaracz, Solski.

"Fantazy" zajmuje miejsce odrębne w twórczości dramatycznej Słowackiego, który nazwał go dramatem, choć jest w tym utworze sporo materiału komediowego, mimo tragicznego zakończenia. Może właśnie ta mieszana faktura "Fantazego", tak właściwa dramaturgii współczesnej, zbliża go naszym czasom? Ponadto cechą naszej dramaturgii romantycznej jest realizm środowiska, choć niezwykle znów splątane imbroglio akcji "Fantazego" zdradza romantyczne rozwichrzenie. Stałe omyłki, nieporozumienia i różne qui pro quo sprawiają, że losy protagonistów mijają się wbrew ich woli, że rządzi i rozstrzyga w końcu przypadek. Przy tak znacznej komplikacji - będącej zapewne wyrazem ironii dramatycznej, podobnie jak w "Balladynie" - część akcji rozgrywa się z konieczności za sceną.

Z komplikacją akcji łączy się wieloznaczność "Fantazego". Można więc w inscenizacji naciskać różne klawisze.

Nutą nową przedstawienia Starego Teatru w Krakowie - reżyserowanego przez K. S. Swinarskiego, w scenografii Skarżyńskich - jest rehabilitacja Idalii, granej dotąd zbyt teatralnie. Tymczasem z okazji występu Modrzejewskiej (1903) krytyk ówczesny, F. Koneczny, zauważył bystro, że w Idalii tyleż jest pozy, ile szczerych uczuć, że ma ona złote serce. Czy krytyk dojrzał te cechy pod wpływem gry Modrzejewskiej? Ale może i tekst skłonił go do takiego sądu. Wszak Idalia dwukrotnie ofiaruje się z pomocą Janowi, może niezupełnie bezinteresownie, ale Rzecznickiemu na pewno tak. Wykazuje też sporo zdrowego rozsądku, kiedy próbuje wyperswadować Fantazemu niedorzeczność samobójstwa. Jest zasługą M. Dubrawskiej, że rola Idalii została przez nią tak właśnie zrównoważona, przy znacznej skali środków i odcieni, od pozy do prawdy uczuć, od zalotności do współczucia, budząc w widzu sympatię dla tej postaci. Z. Niwińska nadała podobnie sympatyczne cechy Hrabinie Respektowej, zabieg tym trudniejszy, że postać ta skupia w sobie najwięcej obłudy. Dianna jest właściwie figurantką, mimo że to o nią walczą dwa wrogie obozy. Ma jedną tylko, ale za to świetną rozmowę z Fantazym, i tę rozegrała B. Bossak z ogniem urażonej dumy, owego "gladiatorstwa nędzy domowej". A. Polony miło zagrała Stelkę.

A. Pszoniak podjął śmiało zadanie interpretowania roli tytułowej - inaczej niż jego świetni poprzednicy. Nie pozbawił wprawdzie Fantazego męskiego uroku, jednakże czuło się jego wewnętrzną słabość i nicość, a także jakieś złe instynkty - słowem, doszła tu do gry pełna ambiwalencja postaci, pokonanej własnymi błędami. Pszoniak interpretował bardzo pięknie monologi oraz ironię dialogów, przy znacznej różnorodności środków gry, co dało w części I przedstawienia postać nieprzeciętną. W części II - mimo niezwykłej brawury - gra stała się przesadnie gwałtowna. Zmiana w ujęciu postaci sprawia, że Fantazy przestał być figurą naczelną i zarazem upięknioną, dzięki walorom lwa salonowego skupiająca na sobie całą uwagę widza. Reżyser rozłożył akcenty równomiernie na całym zespole, tak że każdy z protagonistów miał swój ważny udział w akcji.

Zaufanym Fantazego był W. Sadecki, który bardzo trafnie wyeksponował typ zmaterializowanego safanduły, którym jest wreszcie Rzecznicki. Toteż wyróżniły tę rolę zagrania komiczne. Bardzo szeroko poprowadził rolę Jana A. Bednarz, wysuwając się siłą wyrazu uczuciowego - w "swoim" akcie III - na czoło zespołu. Rolę majora zagrał aktor tak doświadczony jak K. Fabisiak, który nie rozwinął jednak pełni środków, jakich można by u niego oczekiwać, a zademonstrowanych np. w znakomitej roli także Majora, ale w sztuce Strindberga.

Tym niemniej, w całości przedstawienie było aktorsko wyrównane i w części pierwszej świetnie, pasjonująco wręcz grane.

Dyskusyjne są zmiany w inscenizacji i scenografii. Bieda dworu Respektów została podkreślona z przesadną skrupulatnością. Sądzę, że dług skarbowy, o którym mowa w dramacie, urósł właśnie może skutkiem rozrzutności wydatków na okazałość wielkopańską, którą zresztą widać i w strojach. Stąd kamerdyner o wyglądzie stracha na wróble, nieuprzątnięta słoma w salonie i worki wynoszone gwałtem na przyjęcie gości, to są środki, które odczuwa się jak przysłowiowe kropki nad "i", nieco natrętne. Ten podtekst inscenizacyjny czy komentarz poszerzający, idzie dalej. Słomę widzimy też i na cmentarzu, podejrzewamy w niej - symbol. W skończeniu przedstawienia dwie anonimowe postaci oberwanych poddanych wyciągają ukryte pod słomą worki - zapewne ukradzione poprzednio we dworze - oto ponura rzeczywistość, leżąca poza "teatrem", odgrywanym przez "jaśnie-państwo". Cały ten symboliczny naturalizm przywodzi natrętnie na myśl sposoby teatru Brechta czy Planchona, i nie jest mocną stroną przedstawienia. "Teatralność" akcji podkreśla nadto rama jakby sceniczna z upiętymi draperiami, i pałacowe, malowane kulisy, utrzymane przez cały ciąg akcji, niezależnie od zmiany miejsca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji