Artykuły

Czy połączyć trzy pałacowe teatry: Studio, Lalkę i Dramatyczny?

Od kilku dni otrzymuję dziesiątki maili i telefonów w sprawie zmiany dyrekcji w Teatrze Studio. Znajomi pytają, dlaczego odchodzi Grzegorz Bral, czy to prawda, że dyrektorem ma być Agnieszka Glińska, i co sądzę o pomyśle miasta połączenia Lalki, Dramatycznego i Studia w jeden koncern - pisze Romana Pawłowskiego w cyklu Kronika Wypadków Kulturalnych w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Na początku odpisywałem, że nie mam zielonego pojęcia, ostatnio byłem w Studiu na ceremonii rozdania Wdech, a w ogóle to w obliczu takich wydarzeń jak kryzys w Unii czy wybory w Rosji problemy miejskiej sceny, nawet tak zasłużonej, nie mają specjalnego znaczenia.

Kiedy jednak telefon umilkł, pomyślałem, że nie można ostatnich decyzji miasta zostawić bez komentarza.

Oto po raz trzeci w minionych pięciu latach zmienia się dyrekcja artystyczna teatru należącego niegdyś do najważniejszych w kraju. Razem z dwiema zmianami dyrektora naczelnego daje to w sumie pięć nominacji: średnio jedna na rok. Lekarz, architekt, prawnik, dziennikarz, jeśli pomyli się tyle razy, ponosi konsekwencje. Ale nie urzędnicy biura kultury. Nie wyszło Iksińskiemu? Dajemy Ygreka. Ygrek też poległ? Stawiamy na Zetyńską. Po drodze angażujemy powracającego z placówki dyplomatycznej urzędnika zbliżonego do partii rządzącej, a kiedy ten odpłynie na bardziej prestiżowe stanowisko, wymieniamy go na menedżera z prywatnego teatru. Tymczasem Studio z sezonu na sezon pogrąża się w kryzysie, o czym świadczą choćby dane o frekwencji: prawie połowa foteli jest tam pusta.

Cenię Agnieszkę Glińską, ale nie wierzę, że kolejna zmiana dyrektora coś tu da. Zmienić trzeba mechanizmy zarządzania kulturą w mieście. Ich podstawą powinny być otwarte, merytoryczne konkursy na dyrektorów. Podobnie jak konkursy architektoniczne, pozwalają one konfrontować różne wizje i programy. Dzięki temu samorząd może podjąć świadomą decyzję i ograniczyć ryzyko błędu.

Tymczasem w Warszawie konkursów nie ma od lat. Wszystkie decyzje personalne w teatrach podejmowane są arbitralnie, bez żadnej dyskusji i społecznej kontroli. Ostatnie poprawki do ustawy o działalności kulturalnej miały to zmienić, rezygnacja z konkursu miała być wyjątkiem, z którego samorząd musi się grubo tłumaczyć przed Ministerstwem Kultury. Jednak w przypadku Studia nie musi, bo nominalnie dyrektor artystyczny jest zastępcą dyrektora naczelnego. Roman Osadnik w porozumieniu z urzędnikami miasta może więc nominować kogo chce.

W tym kontekście pomysł utworzenia koncernu, który miałby wchłonąć Lalkę, Dramatyczny i Studio, jest nie tylko absurdalny, ale groźny. Jeśli wszystkie trzy teatry będą miały jednego dyrektora naczelnego, kimkolwiek by on był, decyzje w sprawach obsady szefów artystycznych będą jeszcze bardziej arbitralne i jeszcze mniej przejrzyste. Miasto będzie mogło dowolnie zmieniać profil scen, wpuszczać komercję, zamieniać teatry artystyczne w klony Polonii czy 6. Piętra. Trzeba dzisiaj mobilizacji wszystkich uczestników życia teatralnego, aby zatrzymać ten demontaż.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji