Artykuły

Na scenach łódzkich

"Igraszki z diabłem" w Państwowym Teatrze W. P.

Państwowy Teatr Wojska Polskiego otworzył nowy sezon widowiskiem "Igraszki z diabłem" Jana Drdy, jednego z wybitnych powieściopisarzy i twórców teatralnych powojennej Czechosłowacji. Napisane w czasie wojny "Igraszki z diabłem" wystawione zostały po raz pierwszy w grudniu 1945 roku w praskim Teatrze Narodowym, by do dziś dnia utrzymać się na afiszu tej sceny, jako jedyne z powojennych dzieł teatralnych włączone w skład żelaznego repertuaru i jednocześnie w okresie tych lat przejść przez wszystkie niemal teatry Czechosłowacji.

W formie wieloobrazowego widowiska, opartego na motywach z literatury i legend ludowych z całą ich prostotą i naiwnością, autor przeprowadza optymistyczną tezę o ostatecznym zwycięstwie prawdy i sprawiedliwości nad złem. Bohaterskim szermierzem tej walki czyni Drda uosabiającego rozum i uczciwość ludu czeskiego weterana Marcina Kabata, który przeciwstawia się mocom piekielnym z jednej, jak i fałszywie "tartuffowskiej" pobożności z drugiej strony.

W numerze "Łodzi Teatralnej", wydanym z okazji wystawienia "Igraszek z diabłem" A. M. Pisza świetnie charakteryzuje dzieło i bohatera Drdy, pisząc między innymi:

"Nie chodziło mu jedynie o żart i dowcip, raczej chciał baśniowym nastrojem pobudzić ludzką wyobraźnię, by poprzez nią trafić do uczuć patriotycznych ludu czeskiego. Z niego czerpie ten kipiący humor, którym w swej komedii rozbraja i pokonuje ludzkie zło i ludzkie słabostki. Postać bohatera, dzielnego weterana Marcina Kabata, żywcem wyjętego z rysunków Alesza, postać, której rodowód sięga niepamiętnych czasów w naszej literaturze i sztuce ludowej - to po prostu inkarnacja, typowe ucieleśnienie ludowej natury czeskiej. Tylko z pomocą nieba rzuca się w bój z Belzebubem ten zuch, który nie zna co to strach, sprytem i dowcipem zwycięża tępotę i podstęp mieszkańców piekła, by w ostatecznej rozgrywce urosnąć do miary bohatera niemal patetycznego, a przy tym prostego i naturalnego, nie dającego się skusić ani złamać. Reprezentuje on wrodzone poczucie sprawiedliwości czeskiego ludu; z bezkompromisowym, nieugiętym oporem w stosunku do zła łączy wstręt dla obcego ludowi świętoszkowstwa i dla niechrześcijańskiej pychy samolubnych faryzeuszy. Instynktownie odróżnia łotrowstwa, dla których nie ma zmiłowania, od win, które można odkupić czynem i godnych współczucia grzeszków ludzkiej słabości, które mogą być zmazane przez skruchę".

Wielki reżyser widowiska łódzkiego, Leon Schiller nie tylko wydobył wszystkie wartości, zawarte w utworze Drdy, ale jeszcze niezwykle wzbogacił je przez stworzenie jemu tylko właściwej wizji scenicznej, harmonijnie łączącej element słowa aktorskiego z muzyczną i plastyczną stroną przedstawienia. Jest to jedno z tych osiągnięć schillerowskich, które tworzą trwałe karty powojennej sceny, polskiej. Świetnie współpracował z Schillerem scenograf Otto Axer, który umiejętnie łączył tak w kompozycji dekoracji jak i kostiumu cechy ludowości z dowcipem nowoczesnego malarza, elementy konieczne w tak pomyślanej formie inscenizacyjnej. Obaj z podziwu godną umiejętnością rozwiązali trudności natychmiastowych zmian dekoracyjnych (10 obrazów) na małej dla tego rodzaju widowiska scenie Teatru W.P.

Wykonawcy utworu Drdy stanowili zgrany zespół, dobrze wywiązujący się ze swego częstokroć nie tylko aktorskiego, ale śpiewanego i choreograficznego zadania. Na pierwszym miejscu wymienić należy Stanisława Łapińskiego, który z dużym poczuciem humoru zagrał rozbójnika Sarkę - Farkę, Feliksa Żukowskiego, bardzo szczerze walczącego o prawdę i sprawiedliwość weterana Marcina Kabata, Kazimierza Dejunowicza z dużym przekonaniem rysującego postać obłudnie świątobliwego Ojca Scholastikusa i wreszcie Henryka Borowskiego w roli diabła kusiciela Lucjusza. Arystokracja piekła reprezentowana była z humorem przez Władysława Grabowskiego (Belzebub, książę piekieł) Ludosława Kozłowskiego (radca Belial) i Władysława Staszewskiego (Solfernus). Chłopskich diabłów z dużym poczuciem groteski scenicznej zagrali Zdzisław Lubelski i Lech Ordon.

Z ról kobiecych Królewna Disperanda miała wiele wdzięku w interpretacji Barbary Fijewskiej, natomiast służebna jej Kasia nie wydaje się odpowiadać możliwościom aktorskim, które reprezentuje dziś Zdzisława Życzkowska.

Ilustracja muzyczna Tomasza Kiesewettera i Władysława Raczkowskiego.

Obecnego na premierze autora Jana Drdę publiczność wywoływała wielokrotnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji