Artykuły

Rockowe misterium

To co było niemożliwe latem roku ubiegłego, zimą tego roku stało się realne. Zobaczyliśmy w Warszawie opromieniony sławą musical "JESUS CHRIST SUPERSTAR" Webbera / Rice'a przygotowany przez zespół Teatru Muzycznego w Gdyni, w inscenizacji Jerzego Gruzy.

Gruza zapytany przez dziennikarza PAP, dlaczego stolica tak długo musiała czekać aby zobaczyć to przedstawienie odparł: "Warszawa nie ma odpowiedniej sali. Był projekt wystawienia tej rock-opery na Stadionie X-lecia, ale upadł z powodów finansowych". Tym razem podatki nie pokrzyżowały szyków poznańskiej Agencji Reklamy i Promocji "ARPO", udało się również znaleźć salę, może niezbyt odpowiednią dla tego typu widowiska, ale na tyle pojemną, by pomieścić choć sporą część wszystkich chętnych.

Sala Kongresowa PKiN wypełniona była do ostatniego miejsca, wśród publiczności przeważała młodzież, oczekiwano wydarzenia. Niedaleko mnie zasiadł Jerzy Waldorff żywo reagując i komentując wydarzenia rozgrywające się na scenie: grymas ust, stuknięcie łaską albo oklaski i słowa uznania odzwierciedlały stan ducha znakomitego krytyka, który dając wyraz swemu ukontentowaniu, napisał nie tak dawno, że uważa gdyński teatr za najlepszy teatr muzyczny w kraju.

Warszawskie przedstawienia rock-opery "Jesus Christ Superstar" mogły się podobać, choć nie wzbudziły entuzjazmu. Poziom wykonawców był bardzo poprawny, z kilkoma dobrymi momentami; aplauz publiczności wywołał song Marii Magdaleny (Katarzyna Chałasińska) "Jak mam go pokochać" (I Don't Know How To Love Him), Marek Piekarczyk w roli Jezusa tworzył chwilami interesującą kreację, pozostaje w pamięci przejmująca, wręcz patetyczna scena Ukrzyżowania.

Mogły się także podobać ciekawe sceny baletowe, przemyślane choreograficznie, z kilkoma niebanalnymi pomysłami - na przykład: swoiste varietes u Heroda, dobrze wykonane przez cały zespół baletowy teatru. Mocnym punktem przedstawienia była niewątpliwie doświadczona, prezentująca niezły poziom orkiestra wspierana przez muzyków rockowego zespołu "TSA", zaś podporą dla wokalistów był bardzo dobry gdyński chór.

Jerzy Gruza przystępując do realizacji tej szczególnej rokowej opery, jaką jest "Jesus Christ Superstar" podjął ogromne ryzyko. Sięgnął bowiem po utwór, który, mimo obrazoburczego tytułu nie jest antyreligijny, ale mógłby jednak w naszym kraju - o silnej tradycji katolickiej - wywołać kontrowersje i sprzeciwy, choćby poprzez samo już zestawienie i połączenie motywów ewangelicznych z dynamiczną, chwilami agresywną muzyka rockową. Protestów, na szczęście, nie było, a na ten właśnie spektakl przychodzą, podobno, do gdyńskiego teatru również księża i zakonnice.

Gruza utworzył ten spektakl z młodym, niezbyt jeszcze doświadczonym zespołem, w którym zabrakło, niestety, wykonawców prezentujących jednakowo dobre przygotowanie wokalne i aktorskie, a właśnie strona aktorska decyduje o walorach tego spektaklu. Reżyser zdecydował się oto na krok zgoła karkołomny: jedną z głównych ról powierzył wokaliście rockowemu - wspomnianemu już Markowi Piekarczykowi, liderowi grupy "TSA", który w chwili przyjęcia tej niewątpliwie atrakcyjnej propozycji był utalentowanym amatorem, wzbudzającym może entuzjazm fanów, ale mającym przecież podstawowe braki warsztatowe, nie szkolony głos i estradowe nawyki.

Piekarczyk, pracując nad rolą, pod bacznym i fachowym okiem Jerzego Gruzy, uczynił spore postępy: nic nie tracąc ze swej żywiołowości i naturalnej ekspresji wyzbył się pewnych przyzwyczajeń - na przykład skłonności do łamania frazy albo złego oddychania podczas śpiewu, co powodowało załamania głosu, fałsze i zadyszkę.

Pod okiem Jerzego Gruzy wyrosło również dwoje innych, ciekawych wokalistów: obdarzona mocnym o interesującej barwie głosem wzmiankowana już Katarzyna Chałasińska i uzdolniony aktorsko Andrzej Śledź grający w omawianym spektaklu trudną rolę Judasza. O roli tej tak pisał Lucjan Kydryński: "... to największa i najtrudniejsza partia całego utworu, zarazem postać najbardziej skomplikowana i najciekawsza pod względem psychologicznym, nosząca w sobie największy tragizm, tragizm sytuacji przerastających ją, niejako z góry zaprogramowanych, wśród których bezsilnie się miota, dążąc do zguby..." (1)

Rock-opera "Jesus Christ Superstar" napisana została przez dwóch bardzo młodych angielskich autorów: Andrew Lloyd Webbera - muzyka i Tima Rice - libretto, w roku 1969, w okresie rozkwitu kontrkultury młodzieżowej w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych, gdy narastała fala buntu, sprzeciwu i kontestacji "dzieci-kwiatów".

Nastąpiło wówczas swoiste odrodzenie religijne, powiększały się dosłownie z dnia na dzień szeregi przeróżnych sekt, w świadomości młodzieży egzystowali w symbiozie bogowie z różnych stron świata, zaś w muzyce młodzieżowej pojawił się dość specyficzny gatunek - mający swe źródła w songach gospel i spirituels - "Jesus-rock" "czerpiący inspiracje (lub w każdym razie temat) z przekazów religijnych, z tekstów Starego i Nowego Testamentu. Pierwsze symptomy tego dziwnego zjawiska wystąpiły już w musicalu rockowym "Hair" (1967), lecz wrzucone w tygiel, w którym we wrzącej atmosferze młodzieżowego buntu kłębiły się wszystkie problemy amerykańskiego pokolenia hippisów i wojny wietnamskiej, pozostały właściwie praktycznie nie dostrzeżone. Zbulwersowały opinię publiczną dopiero dwa lata później, w wystawionym - ze skandalem, ale bez sukcesu na scenie Off-Broadway - musicalu "Salvation"". (2)

Ale najsłynniejszymi dziełami tego gatunku są dwie rock-opery: "Godspell" Stephena Schwartza oraz oczywiście "Jesus Christ Superstar", którego triumfalna premiera odbyła się 12 października 1972 roku na scenie Mark Hellinger Theater.

"Opera postępuje w zasadzie dość wiernie za faktami Nowego Testamentu, chociaż przez przesadne akcentowanie jednych zdarzeń, a tuszowanie innych, ustawia np. chwilami dość dwuznacznie rolę Marii Magdaleny w otoczeniu Chrystusa. Stąd też choć sama forma rock-opery bliższa jest scenicznemu oratorium niż tradycyjnemu musicalowi i nie może budzić żadnych zastrzeżeń, to przecież utwór wywołał jednak pewne kontrowersje; częściej zresztą niż o szarganie świętości oskarżano go o... antysemityzm, uznając jakoby postacie żydowskich kapłanów przedstawiono tu zbyt karykaturalnie, a także podawano i eksponowano niewłaściwe powody ich nienawiści do Chrystusa. Oczywiście kontrowersje i protesty były w sumie tak nieliczne i w gruncie rzeczy pozbawione podstaw, że nie przeszkodziły bynajmniej w triumfalnym pochodzie rock-opery Webbera i Rice'a przez cały zachodni świat". (3)

Polska prapremiera rock-opery "Jesus Christ Superstar" odbyła się w Teatrze Muzycznym w Gdyni 7 czerwca 1987, a warto wspomnieć, że swój sukces utwór ten zawdzięcza także znakomitym tłumaczom libretta - Wojciechowi Młynarskiemu współpracującemu z Piotrem Szymanowskim. Gdyński Teatr Muzyczny - obchodzący w tym roku swoje 30-lecie - wystawiał ten utwór, m.in. w ZSRR, w Kanadzie i USA.

"Specjalnie na 30-lecie przygotowujemy wielką inscenizację "Nędzników" według Hugo, widowiska będącego obecnie światowym szlagierem" - powiedział w jednym z wywiadów Jerzy Gruza.

Mamy nadzieję, że widowisko to zobaczymy także w Warszawie i nie będziemy czekać tak długo, jak na rock-operę "Jesus Christ Superstar".

1-3 - tekst L. Kydryńskiego w programie spektaklu oraz cyt. z rozmowy z J. Gruzą w serwisie PAP "Kultura" nr 1338.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji