Artykuły

Scena która powróci

Przed pół wiekiem na deskach teatru Pałacu Młodzieży w Katowicach występowali najlepsi: Lucienne Boyer, Zbyszek Cybulski, legendarny Bim Bom, teatr STU, Kalambur i wystawiali sztuki: Skuszanka, Hanuszkiewicz, Tomaszewski. W 1989 roku salę zamknięto, opadła żelazna kurtyna. Przez 22 lata nikt jej nie podniósł - pisze Mariola Woszkowska w Śląsku.

Śląski, Ateneum, Korez - trzy teatry, cztery sceny. Jedna duża. I to wszystko w stolicy Górnego Śląska. W Katowicach zagrać co prawda można na upartego jeszcze w kilku salach, mniej lub bardziej przystosowanych do teatralnych wymogów, ale trudno byłoby w nich robić "teatr ogromny".

Co jakiś czas, zwłaszcza przy okazji festiwali powracały pomysły, by reaktywować dawne katowickie sceny. A przypomnę, że mieliśmy Teatr Rozmaitości na Staromiejskiej. W 1971 roku został zamknięty. Podobno nie podobał się władzy - mówią jego sympatycy. - Ależ nie, zdecydowały względy bezpieczeństwa - twierdzą inni. Mieliśmy też Małą Scenę Teatru Śląskiego działającą przy tej samej ulicy. Spłonęła w 1980 roku. No i był Pałac Młodzieży z piękną salą na 600 miejsc. Ambitnym pomysłom stawały na drodze zawsze jakieś przeszkody. Najpowszechniejszą była oczywiście kwestia pieniędzy, a raczej ich brak. Choć nie tylko, bo gdyby nawet jakimś cudem udało się je zdobyć, pozostawała sprawa stosunków własnościowych. O ile jednak Rozmaitości i Małej Sceny fizycznie już nie było, o tyle sala w Pałacu Młodzieży, choć w opłakanym stanie, trwała niezłomnie. Zamknięta na cztery spusty służyła za magazyn i tzw. skład rzeczy różnych, czekając na lepsze czasy. Teatr jednak nie opuścił Pałacu. Zorganizowano go na zapleczu. Paradoksalnie po 1989 roku wszystkie spektakle odbywały się... za żelazną kurtyną.

Dwa teatry

Tak naprawdę historię pałacowej sceny można podzielić na dwa okresy: przed i po opadnięciu żelaznej kurtyny. Pierwszy to spektakle młodzieżowe realizowane w latach 50. minionego wieku przez Tadeusza Malaka, a w latach 60. przez reżysera Mieczysława Niedźwieckiego, w ramach powołanego przez niego do życia Młodzieżowego Teatru Poezji Sonda.

Z powodzeniem występowali tu adepci Studia Dramatycznego istniejącego przy Teatrze Śląskim. To także wielkie wydarzenia artystyczne, bo grali tu przecież w latach 50. i 60. najwięksi: Lucienne Boyer, Zbyszek Cybulski, legendarny Bim Bom, teatr STU, Kalambur. Sztuki natomiast wystawiali m.in. Skuszanka, Hanuszkiewicz, Tomaszewski. Regularnie gościł tu krakowski Stary Teatr. Wszystko co w Polsce godne było pokazania trafiało na deski Teatru Pałacu Młodzieży. Sala spełniała rolę nie tylko teatralnej, ale też kinowej. To właśnie tutaj odbywały się seanse organizowane przez Dyskusyjny Klub Filmowy Kaczątko, bodaj najstarszy DKF w kraju, istniejący od 53 lat. Do dobrego tonu należało uczestnictwo w jego cotygodniowych spotkaniach.

Drugi okres to działalność Grupy Artystycznych Realizacji Teatralnych, czyli popularnego GART-u, założonego przez aktora i reżysera Jerzego Połońskiego, SONDY II, Teatru Młodego Widza, przeglądy i turnieje studenckie. To wszystko już nie na dużej sali, lecz jakby za kulisami. Widownię zorganizowano na scenie, liczyła 220 miejsc. Teatr w tym kształcie działał aż do momentu rozpoczęcia remontu w 2011 roku.

To już 60 lat

Nomen omen pałacowa scena, niezależnie od tego, po której stronie kurtyny mieściła się - obchodzić będzie lada moment 60-lecie istnienia. Każdy kto kiedykolwiek miał z nią styczność ma swoje wspomnienia, dotyczące tylko pewnego fragmentu, precyzyjne odtworzenie historii Teatru Pałacu Młodzieży zdaje się być przedsięwzięciem niemal niemożliwym. Jak układanie niekompletnych puzzli. Zacierają się szczegóły, giną drobiazgi, mylą daty, nazwy, pozostaje jednak gdzieś niezachwiane przekonanie, że było się uczestnikiem czegoś ważnego. - To był po prostu dobry adres - kwituje Mieczysław Niedźwiecki.

Prowadzona przez niego Sonda powstała w 1961 roku. - Była to grupa poetycko-teatralna, wyszły z niej m. in. Ewa Ziętek, Joanna Budniok. Próby odbywały się w sali muzycznej nr 55 lub w sali 27. Spektakle prezentowaliśmy już na dużej scenie - opowiada Mieczysław Niedźwiecki. - Odnieśliśmy parę sukcesów w konkursach ogólnopolskich. W 1963 zdobyliśmy pierwsze miejsce na festiwalu małych form teatralnych w Szczecinie za inscenizację ?,Poematu o miejskiej rzeźni" Tadeusza Śliwiaka. Doceniono nas także na pierwszych Tyskich Spotkaniach Teatralnych oraz w latach 70. w Rzeszowie na festiwalu im. Juliana Przybosia i Tarnowie na festiwalu "O Laur Pogórza" za widowisko publicystyczno--poetyckie "Sfera wątpliwości" (rzecz o naturalnym środowisku człowieka). Potem Sondę przekształciłem w Poeton, ale to już osobna historia nie "pałacowa", znaleźliśmy siedzibę przy ul. Pocztowej w Katowicach, zespół tworzyło wielu fantastycznych ludzi, dziś wielkich aktorów m.in. Krzysztof Globisz i Mariusz Saniternik.

- Wracając do historii teatru w Pałacu Młodzieży, sam pamiętam wielkie spektakle, które oglądałem na tej scenie - wspomina Niedźwiecki. - Widziałem "Kapelusz pełen deszczu" Teatru Wybrzeże ze Zbyszkiem Cybulskim, "Myszy i ludzie" Skuszanki z Teatru Nowej Huty, Pantomimę Tomaszewskiego, czy wreszcie niezwykły, oparty na improwizacji spektakl Teatru Adekwatnego "Sąd nad Joanną d'Arc" z młodą Magdą Teresą Wójcik. To było niezapomniane przeżycie. Można powiedzieć, że w tamtym czasie Pałac był sceną, gdzie prezentowano z powodzeniem również teatr alternatywny.

Kamień i farfurka

Jerzy Połoński żartuje, że jest częścią kamienia węgielnego Pałacu Młodzieży. - W 1949 roku, kiedy wmurowywano kamień mówiłem wierszyk, pamiętam był wojewoda gen. Jerzy Ziętek, wielka uroczystość. Potem byłem pierwszym, który przekroczył próg Pałacu w 1951 roku. To naprawdę było spore przeżycie. Rok później ruszyła scena. W zamyśle miała umożliwić młodzieży edukację teatralną. Postacią numer jeden był wówczas Tadeusz Malak, instruktor teatralny. - Przystojny, atrakcyjny, miał w sobie to coś, osobowość, która przyciągała młodych ludzi, był pełen pasji, którą zarażał - opowiada pan Jerzy. - W pierwszej połowie lat 50. zrobił trzy przedstawienia, w których wziąłem udział: "Drewniaczka", "Sierotkę Marysię i krasnoludki" i "Farfurkę Królowej Bony". To ostatnie było prawdziwym hitem, miało ogromne wzięcie. W czasie wakacji, ferii dawaliśmy po trzy przedstawienia dziennie. Ja grałem Stańczyka, spiritus movens całej sztuki. Nie był to może z mojej strony jakiś wielki wyczyn aktorski, ale byłem przecież młody, miałem w sobie chyba wdzięk i publiczność mi wybaczała potknięcia - uśmiecha się. - Jakoś tak w 1955 roku Malak wyjechał do Łodzi. Atmosfera oklapła. Zabrakło nam tej jego pasji.

W drugiej połowie lat 50. na scenie Pałacu zaczęli grać wychowankowie Studia Dramatycznego utworzonego przy Teatrze Śląskim. - Miała być to jakby filia młodzieżowych pozycji Wyspiańskiego. Jeśli dobrze pamiętam, wystawiono tu m. in. "Maturzystów" Zdzisława Skowrońskiego, zagrali chyba m.in. Bernard Krawczyk, Jan Klemens, Tadeusz Hanusek. Wincenty Grabarczyk. Nie byłem nigdy dobrym kronikarzem, utkwiło mi w pamięci kilka artystycznych incydentów. Byłem na spektaklu Bim Bomu, na koncercie fantastycznej Lucienne Boyer. Głębokie lata 50. a tu nagle w Katowicach powiało Paryżem. To było coś niesamowitego! Co poniedziałki schodziła się miejscowa societa na pokazy DKF "Kaczątko". Wyświetlano filmy z Chaplinem, arcydzieła Eisensteina, słowem światowe kino. Z lat 60. i 70. nic nie zapamiętałem. Może ktoś inny o tym opowie? Widziałem tylko jak scena podupada. Stała się mało atrakcyjna technicznie, czas nie stoi przecież w miejscu, a scena nie była, brzydko mówiąc, dokapitalizowana. Co tu dużo mówić, scena, która miała istotne tradycje nie była pupilkiem ówczesnych decydentów. O teatr trzeba dbać, to nie jest miejsce dla zgrzebnych, drewnianych świątków. W latach 80. po stanie wojennym to już był obraz nędzy i rozpaczy, dach przeciekał, wszystko się sypało. I wreszcie salę trzeba było zamknąć.

Nieudany remont

Scenę zamknięto dokładnie w 1989 roku. Plany jednak były ambitne, ówcześni właściciele: wojewoda i kuratorium oświaty zdecydowali o rozpoczęciu remontu. Skończyło się na drobnych pracach elektrycznych, w maju 1991 roku zamknięto konto inwestycyjne i było po... remoncie. Jan Kulbicki, dyrektor Pałacu Młodzieży nie dał jednak za wygraną. To, że na drzwiach powieszono kłódkę, nie oznaczało, że teatru w Pałacu nie będzie.

- Jesienią 1991 roku zbudowaliśmy na scenie widownię na 220 miejsc, wymontowaliśmy oryginalne fotele, zrobiliśmy oświetlenie, kotarowanie. Wszystko własnym sumptem, tzw. systemem gospodarczym. Powstało klimatyczne miejsce. Oczywiście w zamyśle tymczasowe. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że teatr w tej postaci będzie działał tak długo, nie uwierzyłbym. A jednak. Służył nam 20 lat i o jedno tylko nie musieliśmy się martwić - o fotele. Było ich wszak aż 600. Mogliśmy bez problemu wymieniać zużyte, było w czym wybierać - śmieje się.

- Wyprodukowaliśmy w tym czasie trzy własne spektakle, współpracował z nami m. in. Jacek Medwecki, Barbara i Stanisław Ptakowie. Wystawiliśmy m. in. "Pinokia", "Jasia i Małgosię" dla dzieci. II i IV część Dziadów z udziałem aktorów Teatru Śląskiego. Działał w Pałacu GART prowadzony przez Jerzego Połońskiego, Sonda i Teatr Młodego Widza stworzony i kierowany przez Mieczysława Niedźwieckiego, szkoła teatralna Doroty Pomykały. Każdy z nich wypuścił w świat wielu wspaniałych artystów. Wspomnę choćby Ewę Ziętek, Krzysztofa Globisza, Mariusza Saniternika, Lecha Majewskiego, Michała Pielę, Annę Dereszowską, Magdę Piekorz, Jerzego Jana Połońskiego czy Magdalenę Popławską. W dawnych czasach właśnie tutaj występowali najlepsi, pokazywano najwybitniejsze inscenizacje. Mało kto pewnie pamięta, ale to właśnie w Pałacu powstał Zespół Pieśni i Tańca Śląsk, to od nas przeniósł się do nowej siedziby w Koszęcinie. Na przełomie lat 70. i 80. na scenie Pałacu Młodzieży odbywały się również Ogólnopolskie Przeglądy Studenckich Teatrów i Kabaretów, podczas których z powodzeniem debiutował kabaret Długi. Wystawiano spektakle, pantomimy, organizowano też koncerty "Jazz w Pałacu". Zawsze podkreślam, że Pałac łączy pokolenia. W tym przypadku w szczególny sposób - teatralne. Czy to nie znamienne, że właśnie Magda Popławska otrzymała w tym roku nagrodę Zbyszka Cybulskiego.

Garstka zapaleńców

Scena Pałacu, niezależnie od czasów, zawsze była sceną młodzieżową, począwszy od pierwszych produkcji Malaka. W 1990 roku do Pałacu powrócił Jerzy Połoński i założył GART, uczniowski teatr, który skupiał kilkunastu licealistów zarażonych teatrem. - Nie mieliśmy nic, ani pieniędzy, ani specjalnego zaplecza technicznego, ot, garstka zapaleńców. Spotykaliśmy się czasem kilka razy w tygodniu. Próbowaliśmy w małej salce nr 27. Do GART-u garnęły się głównie dziewczęta, ale mieliśmy też paru chłopaków, w tym moich synów Jurka i Dominika. W różnych konfiguracjach GART istniał do 2006 roku, a więc siłą rzeczy jedni odchodzili, drudzy przychodzili. Zrobiliśmy kilkanaście całkiem niezłych spektakli. Tak myślę, bo skoro nas nagradzano i bywaliśmy nawet ze swoimi produkcjami za granicą, to o czymś świadczy - mówi pan Jerzy.

Istotnie GART ma na swoim koncie sporo nagród i zagranicznych wojaży. Zaistniał na teatralnej scenie w 1991 roku sztuką "Męczeństwo Piotra Ohey'a" Sławomira Mrożka, za którą zdobył Grand Prix Tyskich Spotkań Teatralnych, spektakl prezentowany był w Wielkiej Brytanii. Rok później wystawiono "Króla Ubu" i znowu nagroda, tym razem na Barbórkowych Spotkaniach Teatralnych. Bodaj najbardziej obsypanym nagrodami spektaklem był "A nóż, czyli nóż w pięcie - czyli rewia czarnego humoru mistrza Ildefonsa" z 1996 roku - Grand Prix Tyskich Spotkań Teatralnych, I nagroda Ogólnopolskiego Forum Teatrów Szkolnych w Poznaniu, Grand Prix Marlborskich Spotkań Teatralnych, Grand Prix Międzynarodowego Mitingu Teatralnego w Bydgoszczy. Zespół niejednokrotnie prezentował swoje dokonania w Rosji, Niemczech, Anglii.

- Wspominam czasy GART-u z ogromnym sentymentem - mówi reżyserka Magda Piekorz. - Byłam chyba w drugiej klasie liceum, kiedy trafiłam do zespołu. Od dzieciństwa wiedziałam, że chcę uprawiać artystyczny zawód. Choć nie

Teatr " Wybrzeże " z Gdańska - "Kapelusz pełen deszczu " w reżyserii Andrzeja Wajdy, Zbigniew Cybulski w roli Johnny 'ego.

spodziewałam się wtedy oczywiście, że będzie to reżyseria. Kiedy dowiedziałam się, że w Pałacu działa grupa teatralna, nie mogło mnie tam przecież zabraknąć. GART tylko wzmocnił moją pasję. Pamiętam dwa spektakle, do których przygotowywałam się. Pierwszy był oparty na "Medalionach" i "Procesie Norymberskim". Byłam kilkunastoletnią dziewczyną, nie miałam perspektywy, doświadczeń, nie umiałam sobie poradzić z rolą. I wtedy pan Jerzy Połoński wziął mnie na rozmowę, to był przełomowy moment. Uruchomił we mnie coś takiego, że nagle wiedziałam, jak to zagrać. Dostałam nawet wyróżnienie. Czasem żałuję, że nie mogę wykorzystać tych aktorskich doświadczeń. Zdawałam co prawda dwukrotnie do szkoły teatralnej, w końcu jednak stanęłam po drugiej stronie. Reżyseria jest fascynująca i nie zamieniłabym tego zajęcia na żadne inne, ale miewam kłucie w dołku, poczucie lekkiej zazdrości, kiedy widzę koleżanki i kolegów aktorów. Z drugiej strony, tamte doświadczenia niewątpliwie przydają mi się w pracy z aktorami.

- W kolejnym gartowskim spektaklu zagrałam Oheyową - wspomina. - Pamiętam graliśmy też Gałczyńskiego, pojechaliśmy do Prania, jego słynnego domu na Mazurach, gdzie odbywał się festiwal jego twórczości. Była piękna jesień, niezwykła atmosfera. Chyba były wówczas moje urodziny, świętowaliśmy, przebrałam się za zieloną gęś - śmieje się. - Gartowcy to była fajna paczka, żyliśmy tym teatrem, sporo wyjeżdżaliśmy zagranicę. Byliśmy amatorami, ale nasze spektakle nie były amatorskie.

Impresariat

Nie ulega wątpliwości, że w latach 50. scena w Pałacu Młodzieży była największą spośród wszystkich sal teatralnych na Górnym Śląsku. Panuje również powszechne przekonanie, że była to scena impresaryjna. I ten fakt zawsze podnoszono jako koronny argument przemawiający za reaktywacją teatru. Na czym polegał ów impresariat? Na pewno nie na tym, że scena szczyciła się wielością impresariów czy szczodrych mecenasów. W gruncie rzeczy to ludzie, którzy w Pałacu pracowali, sobie znanymi metodami ściągali tu wielkie nazwiska, wielkie spektakle. Nie było tu przecież zawodowego stałego zespołu, nie był to teatr stricte repertuarowy.

Ostatnie lata upłynęły pod znakiem GART-u, Sondy II, Teatru Młodego Widza i szeroko pojętej edukacji teatralnej. Szczególnie Teatr Młodego Widza prowadzony przez Mieczysława Niedźwieckiego spełniał tę rolę. Przez 20 lat prezentował w Pałacu małe formy teatralne dla młodzieży. Trzon TMW stanowili aktorzy Teatru Śląskiego. Wystawiliśmy m.in. "Romancę", "Romans z balladami", "Płonącą pochodnię", "Kochanie wieku tego" i wiele innych, które miały młodym ludziom przybliżyć formy teatralne, twórców, epoki. - Zaś Sonda II w latach 90., nawiązując do dobrych tradycji swojej poprzedniczki, przygotowała kilka ciekawych widowisk. Spektakularny sukces odnieśli "Klauni" Andrzeja Strzeleckiego, z którymi byliśmy na Międzynarodowych Warsztatach Teatralnych w Essen, wzbudzając podziw. Pytano nas nawet czy jesteśmy teatrem repertuarowym, co oczywiście dodało nam skrzydeł. W tym samym czasie spektakl wygrał Barbórkowe Spotkania Teatralne i uznany został za spektakl roku - opowiada Niedźwiecki.

Kilka miesięcy temu teatr w Pałacu zamknięto na dobre. Tym razem jest to jednak powód do radości. Rozpoczął się wreszcie długo oczekiwany remont. Sala ma odzyskać swój dawny blask. - Zachowany zostanie oryginalny wystrój sali, z jej charakterystycznymi płaskorzeźbami. Z uwagi na dostosowanie placówki do potrzeb osób niepełnosprawnych, uzyskanie lepszej akustyki i widoczności widownia ulegnie nieco zmniejszeniu. Ale i tak będzie to największa sala teatralna Katowic, pomieści 503 widzów, czyli o wiele więcej niż Teatr Śląski, który dysponuje 440 miejscami. Wymienione zostaną "słynne" fotele, całe zaplecze. Samą scenę wyposaży się w mechanizm obrotowy, zapadnie. Dodatkowo będzie możliwość ustawienia widowni na scenie na potrzeby kameralnych spektakli - opowiada Jan Kulbicki.

Remont potrwa jeszcze dwa lata. Otwarcie zaplanowano na 2013 rok. - Chcemy żeby był to, jak przed laty, teatr impresaryjny - kontynuuje Kulbicki. - Zmodernizowana scena umożliwi zapraszanie spektakli, które potrzebują nowoczesnego technicznego zaplecza. Ale przede wszystkim będzie to teatr szkolny, dla dzieci i młodzieży. Będziemy się trochę wzorować na poznańskim Centrum Sztuki Dziecka. Poza tym będzie to oczywiście sala wielofunkcyjna. Planujemy na niej organizować spotkania, koncerty, konferencje, pokazy filmowe. Pomijając artystyczne wizje i marzenia, musimy też stąpać po ziemi i odrobić choć w części poniesione nakłady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji