Artykuły

Warszawa. Przyjedzie "Wojna i pokój" z Sankt Petersburga

W marcu do Opery Narodowej przyjedzie prosto z Sankt Petersburga "Wojna i pokój" Sergiusza Prokofiewa w inscenizacji Andrieja Konczałowskiego. Zainteresowanie widzów jest ogromne.

Bilety na dwa pokazy - 27 i 28 marca - mimo wysokich cen rozeszły się błyskawicznie już pod koniec listopada. Sporą część sali zarezerwowano oczywiście dla sponsorów i polityków (patronat prezydenta RP Bronisława Komorowskiego). Dyrekcja opery nie wyklucza jednak sprzedaży wejściówek przed spektaklem na ewentualne wolne miejsca.

Dwukrotny pokaz "Wojny i pokoju" w inscenizacji Andrieja Konczałowskiego stanie się z pewnością wydarzeniem obecnego sezonu operowego w Polsce, i to z wielu powodów. Nie jest to wprawdzie dzieło polskiego geniuszu inscenizatorskiego, lecz koprodukcja rosyjsko-amerykańska - petersburskiego Teatru Maryjskiego i Metropolitan Opera w Nowym Jorku - ale nie każdy teatr może sobie pozwolić na wystawienie tego monumentalnego przedstawienia. Dla Opery Narodowej w Warszawie jest to wielki wysiłek produkcyjno-finansowy. Jego realizacja była możliwa dzięki determinacji Waldemara Dąbrowskiego, dyrektora naczelnego tej sceny, i hojności sponsorów.

- Jest to wydarzenie 20-lecia w relacjach kulturalnych między Polską i Rosją - podkreśla szef Opery Narodowej. - Pierwsza wizyta w naszym kraju jednego z najważniejszych teatrów operowych na świecie. Do tego monumentalny fresk historyczny wyrażony w języku opery, w którym przeplatają się geniusz Tołstoja, Prokofiewa, z genius loci Teatru Maryjskiego i wielkością Walerija Giergijewa i jego zespołu. "Wojna i pokój" była sensacją w Londynie, Tokio, Paryżu, Mediolanie. Teraz Warszawa dołączy do tej elitarnej grupy miast. To są powody do satysfkacji - dodaje Waldemar Dąbrowski.

Będzie to pierwsza w Polsce wizyta Teatru Maryjskiego, który jest obecnie czołową sceną operową w Rosji. Dawno już zdystansował legendarny moskiewski Teatr Bolszoj, co więcej - jest jednym z najważniejszych teatrów muzycznych na świecie. Sławę zawdzięcza swemu żelaznemu szefowi, którym jest światowej sławy dyrygent Walerij Giergijew.

W "Wojnie i pokoju" występuje 52 solistów obsadzonych w 68 rolach, 118 chórzystów, 41 tancerzy i 227 statystów przebranych w 1200 kostiumów oraz jeden koń dla Napoleona. Na scenie rozgrywa się bitwa pod Borodinem, Moskwa płonie, wojska francuskie toną w śniegu. Angielski "The Independent" napisał, że Konczałowski jest "malarskim wizjonerem", a w przedstawieniu widać jego filmową proweniencję. Być może ten znakomity reżyser pozazdrościł swemu koledze Siergiejowi Bondarczukowi - autorowi radzieckiej ekranizacji powieści Lwa Tołstoja, uchodzącej za najdroższą produkcję filmową w dziejach kina - i postanowił zrobić to samo w operze. Jego przedstawienie nie jest jednak pierwszą realizacją operowej adaptacji słynnej powieści, jaka pojawiła się w Teatrze Maryjskim. Pierwszą wystawiono w 1977 r., drugą w reżyserii Grahama Vicka - w 1991 r., i dopiero po niej - w 2000 r. - wersję Konczałowskiego. Podziw budzi fakt, że wszystkimi trzema realizacjami dyrygował Walerij Giergijew.

Opera Prokofiewa z pewnością świetnie nadaje się do celów propagandowych, choć nie takie motywacje przyświecały wielkiemu kompozytorowi. Pisał dzieło w czasach wielkiej wojny ojczyźnianej przeciw Hitlerowi i jej przekaz jest jasny: "Kto Rosję atakuje, ten od Rosji ginie". Ale okrutny Napoleon traktujący żołnierzy jak pionki na szachownicy mógłby być też zakamuflowanym portretem Stalina, którego Prokofiew szczerze nienawidził.

Rosjanie mają powód do dumy - wielka powieść, wielka opera. "Wojna i pokój" Prokofiewa jest bezprzykładnym wyczynem w dziejach gatunku operowego. Kompozytor pisał ją ponad 10 lat, ukończył tuż przed śmiercią. Niestety, nigdy nie zobaczył swego dzieła w całości na scenie - radziecka cenzura miała do utworu sporo zastrzeżeń.

Przeniesienie na scenę tak wielowątkowej powieści, jaką jest czterotomowa epopeja Tołstoja, wymagało nie lada odwagi i wyobraźni. "Wojna i pokój" to przecież nie tylko sceny z życia rosyjskiej arystokracji czy rozciągnięte na wiele lat perypetie i historie bohaterów - księcia Bołkońskiego, hrabianki Nataszy Rostow, Pierre'a Bezuchowa i innych, lecz przede wszystkim emocjonujące obrazy bitewne (już w pierwszym tomie jesteśmy świadkami bitwy trzech cesarzy pod Austerlitz) ukazujące okrucieństwo i bezsensowność wojny.

Prokofiew napisał wraz ze swoją żoną Mirą Mendelssohn libretto, które streszcza epopeję do czterogodzinnego spektaklu i zgrabnie łączy indywidualne losy bohaterów z wydarzeniami wojennymi.

Walerij Giergijew zadyryguje jeszcze 29 marca, tym razem na 16. Wielkanocnym Festiwalu Ludwiga van Beethovena, którego motto w tym roku brzmi "Wojna i pokój". Pod jego batutą usłyszymy kantatę "Aleksander Newski" Sergiusza Prokofiewa (opartą na skomponowanej wcześniej przez tego kompozytora muzyce do filmu Sergiusza Eisensteina).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji