Artykuły

"Ta droga jest niebezpieczna i nigdy nie wiadomo, czy warto nią iść do końca"

"Allegro moderato" w reż. Krzysztofa Rekowskiego na Scenie Przodownik w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w serwisie Teatr dla Was.

Na Scenie Przodownik widzowie mogą obejrzeć kolejny spektakl Laboratorium Dramatu, pod tytułem "Allegro moderato", w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego. Autor tekstu, Szymon Bogacz, studiował na Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, był muzykiem orkiestrowym, grał na trąbce w takich orkiestrach jak: Sinfonia Varsovia, Filharmonia Narodowa, Polska Orkiestra Radiowa. W teatrze debiutował dramatem "Stosunki damsko-męskie"(premiera we Wrocławiu w 2006 roku). Jego sztuka "Wariacje międzyludzkie" zdobyła trzecią nagrodę za najlepszy współczesny tekst sceniczny w konkursie zorganizowanym przez Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie i miesięcznik "Dialog" w 2006 roku.

Jak powstał spektakl? Zgodnie z metodą Laboratorium Dramatu .Opisuje to reżyser, Krzysztof Rekowski - Szymon Bogacz był bardzo otwarty na współpracę przy tekście, ale nie chciał nic zmieniać pod nasze dyktando. - Po każdym spotkaniu potrzebował czasu na przemyślenie i wprowadzenie zmian. W pierwszej wersji tekst był ogromnym monologiem Ewy, przeplatanym tekstem pozostałych postaci, doskonałym materiałem na monodram. W trakcie prac z Szymonem poszliśmy w stronę dramatyzacji, zupełnie odwracając proporcję między monologiem a scenami dialogowymi.

Sztukę można odczytać jako udane odwołanie do psychoanalizy, gdzie podstawą funkcjonowania psychiki jest stała gra wrodzonych impulsów - hedonistycznego id, tłumiącego je sumienia, czyli superego i podświadomych lub świadomych decyzji, które podlegają zasadzie rzeczywistości - ego. Wprawdzie osobowość człowieka jest układem zachowującym równowagę tych trzech elementów, ale w przypadku głównej bohaterki Ewy tak nie jest. Narasta konflikt, bowiem bohaterka, jej ego w służbie superego (którego symbolem jest tu postać matki) odmawia id (symbolicznie ukazanego przez postać buntowniczej Dziewczynki) zaspokojenia i próbuje usunąć jego reprezentację ze świadomości. I nagle, zupełnie przypadkowo, Ewa trafia na niecodziennego nauczyciela, który obudzi w niej dążenie do wolności, samorealizacji, bycia sobą. Jej ukryte pragnienia, potrzeby nagle domagają się spełnienia, bez względu na oczekiwania innych. Czuje, że musi wybrać własną drogę do odnalezienia swojego JA. Chce latać, najswobodniej jak tylko można. Jest to również opowieść o drodze, pełnej upokorzeń, jaką przechodzą uczniowie szkół muzycznych (autor odwołuje się w niej do własnych traumatycznych wspomnień, związanych z nauką gry na instrumencie).

Ale spektakl miał być równocześnie czymś więcej, niż tylko historią pewnej kobiety, która swoje życie poświęciła dążeniu do perfekcji w grze na oboju. Historią mówiącą o tym, jak człowiek porzucił "odtwarzanie swego własnego życia" i postanowił "sam zagrać, nadać ton, barwę". W sztuce Szymon Bogacz wykorzystał sporo niecodziennych pomysłów, obrazowo i trafnie ukazujących dylematy bohaterki, korzenie jej nieporadności życiowej, poszukiwania wolności własnej. Warto zwrócić uwagę na muzyczność tego tekstu przejawiającą się nie tylko w konstrukcji, ale i w wypowiedziach bohaterów - mówi reżyser. Jednak zakończenie sugeruje raczej, iż Ewa ponosi klęskę, źle wybrała, pomyliła się i kara jej nie ominie. Rzeczywistość okazała się niewiarygodnie surowa. Okrutny los ukarze tych, którzy chcieliby latać . Już nie ma nadziei . Czy to chciał powiedzieć widzom autor sztuki? Spektakl powstał według metody, polegającej na włączeniu reżysera i aktorów do pracy nad tekstem. I rzeczywiście sprawia wrażenie trochę nierównego, pisanego nie jedną ręką. Zakończenie - jak z telenoweli. Dlaczego?

Trzeba przyznać, że ascetyczna scenografia doskonale podkreśla atmosferę i charakter spektaklu. Łóżko, piasek na podłodze. Półmrok. Niesamowicie ożywiają go postacie - Dziewczynki (znakomita Anna Stela). Aktorka emanująca energią, obdarzona pięknym, silnym głosem, to moim zdaniem gwiazda numer jeden spektaklu. Stworzyła interesujący duet ze Zdzisławem Wardejnem, który gra tu aż sześć postaci. To oni nadają ton, dramatyzują spektakl. Dominika Ostałowska w roli dorosłej Ewy jest równie wiarygodna, zarówno w scenach pełnych emfazy, jak i tych pełnych rozpaczy, na skraju załamania psychicznego.

Gdyby nie zakończenie, które burzy misterną konstrukcję spektaklu, odbiera mu przesłanie, moglibyśmy mówić o ciekawym i udanym wydarzeniu we współczesnej polskiej dramaturgii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji