Jarzyna w bufecie
To będzie spektakl kultowy. Już pierwszego wieczoru do telepiących się przeszklonych ścian przyklejała nosy spora grupa gapiów. W starym dworcowym bufecie, obok WC, sceny jak z najlepszych filmów Tarantino.
Grzegorz Jarzyna wyszedł w miasto i jednym ze swych pierwszych projektów udowodnił, że to pewny i precyzyjnie obmyślony krok. Nie fantasmagoria, jak nigdy nie zrealizowany car project, który zakładał robienie sensacyjnego widowiska w trzech samochodach dla usadzonych na tylnych siedzeniach widzów. "Zaryzykuj wszystko" to kawałek dobrego, odświeżającego spojrzenie, teatru. Wydawałoby się, że spektakl na dworcu to może być mniej lub bardziej efektowny happening dla szeroko pojętego widza, rekrutującego się z pasażerów, bezdomnych i ćpunów. Tymczasem Jarzyna stworzył na Centralnym prawdziwą scenę, a na niej konkretne, zajmujące przedstawienie. Nowe miejsce teatralne w Warszawie mieści się obecnie na antresoli, między poczekalnią a apteką. - 1 jak? Dobre? - wypytuje po spektaklu pani udostępniająca klozety. - To ja też muszę skorzystać. Tu jeszcze trzy lata temu mieścił się bufet. Podróżni wciąż go wspominają, bo to było miłe miejsce.
W środku mieści się około 50 widzów. Reszta zainteresowanych gapi się przez oszklone ściany niczym na akwarium, tworząc dla grających osobliwe tło. W spektaklu niemałe znaczenie ma gruba forsa, więc logo banków z ulicy naprzeciwko też dopełniają scenografię. Bohaterowie są zlepkiem ścinków z popkulturowej papki, ich język, sposób zachowania to melanż z thrillerów, melodramatów, sitcomów, telenowel i tzw. mocnego kina. Powstał w ten sposób spektakl groteskowy, dynamiczny, zabawny, w którym publiczność odnajduje przyjemność w rozpoznawaniu kolejnych klisz znanych z telewizji, reklam, kina. Znakomitą rolę, świetnie wyczuwając zmiany konwencji, stworzyła Aleksandra Konieczna. Co jednak bardziej zaskakujące, to bardzo dobrze zagrane, a więc odpowiednio poprowadzone przez reżysera, role niemal jeszcze amatorów, studentów warszawskiej i krakowskiej szkoły teatralnej. Sukcesu, jakim powinno cieszyć się to unurzane w klimatach w stylu Quentina Tarantino przedstawienie, upatrywać też należy w znakomitym, żywym przekładzie Bartosza Wierzbięty. Teren Warszawa zaczyna brzmieć obiecująco.