Artykuły

Warszawa. Strzępka i Demirski wśród nominowanych do Wdech

Odkrywaliśmy z artystami nowe miejsca, kąpaliśmy się w basenie przy UFO, w SOHO słuchaliśmy muzyki, w kinie oglądaliśmy świetne dokumenty, a w teatrze - mocne spektakle Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego - redaktorzy Gazety przedstawiają nominacje do kulturalnych nagród Co Jest Grane.

Warszawa może być świetną scenografią do spektaklu dokumentalnego, jakim były Miasta równolegle. Wydarzenie podbiło kilka europejskich miast, m.in. Berlin i Zürich. To tam według pomysłu Stefana Kaegi i Loli Arias międzynarodowa grupa artystów przygotowała miejskie interwencje. Schemat jest taki sam: twórcy znajdują punkty, które są w każdym mieście: "Hotel" (Lola Arias), "Dach" (Stefan Kaegi), "Centrum handlowe" (kolektyw LIGNA), "Dworzec" (Mariano Pensotti), "Fabrykę" (Gerardo Naumann), "Bibliotekę" (Ant Hampton/Tim Etchells), "Dom mieszkalny" (Dominic Huber), "Sąd" (Christian Garcia). Poznają mieszkańców, bywalców, ich historie i na podstawie rozmów tworzą scenariusz przedstawienia. Największe wrażenie zrobiły na mnie dwa miejsca: fabryka i hotel. W dawnej Hucie Warszawa po przebraniu w strój roboczy zostaliśmy oprowadzeni przez pracowników. Historie ich życia i pracy w tym miejscu odzwierciedlały przemiany polityczne i społeczne w Polsce - wyrzucony z powodu strajków w latach 80. pracownik jest dziś członkiem zarządu. Opowieściom towarzyszyły spektakularne widoki: przestrzeni hal huty, pieców, suwnicy. Z kolei w hotelu Ibis mogliśmy zobaczyć kim są "niewidoczne" dla gości pokojówki. Jedna z nich, która przez lata pracowała w zakładzie fotograficznym, mijając hotelowych gości zastanawia się, jak ustawiłaby ich do zdjęcia. Po takich spektaklach inaczej patrzy się na miasto.

Warszawską edycję koordynowali Joanna Nuckowska i Igor Stokfiszewski. Projekt został przygotowany przez Fundację Nowego Teatru w koprodukcji z Goethe-Institut, HAU Berlin i Schauspielhaus Zürich w ramach polsko-niemieckiego festiwalu Sąsiedzi 2.0.

Międzynarodowy Festiwal Filmowy Watch Docs

Bohaterami tego festiwalu są mieszkańcy i pracownicy ośrodka dla nielegalnych imigrantów we Frambois niedaleko Genewy, ich poznaliśmy w filmie "Lot Specjalny" Fernanda Melgara. I jeszcze15-letni Jura Sikanow, mieszkający w Sniżne w okręgu donieckim, który podobnie jak wielu mieszkańców wydobywa węgiel z biedaszybów, by z zarobionych w ten sposób pieniędzy utrzymać swoją rodzinę - o nim film "Szyb nr 8" nakręciła Marianna Kaat. Tą bohaterką może też być kobieta z "Portretu rodzinnego w czerni i bieli" Julii Iwanowej, mieszkająca gdzieś na ukraińskiej prowincji i wychowująca kilkanaścioro czarnoskórych dzieci.

Ile filmów, tyle odkryć, tyle też wskazań na rzeczy wielkie, dotyczące problemów globalnych, jak chociażby nielegalna imigracja. A czasem tak kameralne, jak historia pracującego na utrzymanie bliskich nastolatka. MFF Watch Docs. Prawa człowieka w filmie jak mało który festiwal bywa dotkliwy, porusza często niezwykle aktualne, niemal gorące tematy. Ma intrygujące retrospektywy, towarzyszą mu spotkania, debaty i dyskusje. I tak konsekwentnie od 11 lat. Ktoś ostatnio zapytał, dlaczego nagradzać festiwal, który istnieje już tak długo. Może za to właśnie. I że nie stoi w miejscu, rozwija się, przyciąga widzów już nie tylko do sal kinowych, ale od paru edycji i przed ekrany komputerów. I każdego roku, dzięki swoim filmom wyrywa widzów z ich wygodnych foteli otwierając oczy i prowokując do myślenia. I coś mi się zdaje, że tak będzie jeszcze długo, bo ani tematów, ani filmów mu raczej nie zabraknie.

Free Form Festival

Przy trzeciej edycji pisałem, że trudno wyobrazić sobie już jesień w Warszawie bez tej imprezy. Po siedmiu, jestem jeszcze bardziej pewien tej opinii. To również jeden z niewielu muzycznych festiwali w Warszawie, które z jednej strony konsekwentnie się rozwijają, a z drugiej przyzwyczaiły już fanów do wysokiego standardu artystycznego i organizacyjnego. Z wcale niełatwą do zachowania równowagą między artystami bardziej popowymi (Robyn, Hooverphonic, Goldfrapp) a muzykami bardziej eksperymentującymi (Chicks on Speed, DJ Krush), nowicjuszami (King Cannibal, Does It Offend You, Yeah?), a weteranami (Karl Bartos, The Orb) Free Form Festival przyciąga co najmniej dwa pokolenia fanów współczesnej muzyki miejskiej.

Od początku istnienia, wierny prawobrzeżnej Warszawie, festiwal zaczynał od Fabryki Trzciny, by po kilku latach przenieść się do Konesera. W zeszłym roku zacumował w Soho Factory. W każdym z tych miejsc sprawdzał się doskonale, wykorzystując dostępną przestrzeń, ale też nadając jej własny klimat - surowości, niekiedy chłodu wnętrz, z ciepłym oświetleniem, czasem bajkowymi wizualizacjami. Ale FFF to więcej niż impreza muzyczna - ważną, choć oczywiście nie dominującą rolę odgrywa też poezja na scenie "Spoken Word" czy moda na scenie FFFAshion.

Monika Strzępka i Paweł Demirski w Warszawie

Najgłośniejsza para teatralna ostatnich sezonów. On pisze, ona reżyseruje. Mają swoich fanów, ale też zdecydowanych przeciwników, którzy najchętniej wyzwaliby ich na pojedynek. - Pojedynkowała się szlachta, my bijemy cepami - odpowiada na to Monika Strzępka. Są modni. To prawda. Ale przecież nie tylko dlatego zdobywają nagrody na wszystkich festiwalach. W swoich spektaklach zawsze mówią wprost, o tym co ich drażni, dotykają czułych punktów.

W kwietniu zeszłego roku na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych udało się pokazać dwa głośne wałbrzyskie spektakle Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego: "Niech żyje wojna!" i "Był sobie Andrzej, Andrzej i Andrzej...". Okazały się strzałem w dziesiątkę. Właśnie tu, na warszawskim podwórku. Na widowni było gorąco nie tylko z powodu ścisku.

Przyznając tę nominację braliśmy pod uwagę ich żywiołowe granie na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Tymczasem tuż po naszych ustaleniach, pojawiła się nowa premiera duetu Strzępka-Demirski - "W imię Jakuba S." [na zdjęciu] w Teatrze Dramatycznym - kolejny dowód na to, że warto było ich wyróżnić. Nominacja za energię, luz, świeże powietrze i błyskotliwe puenty.

UFO na pl. Na Rozdrożu

Kosmiczny, zupełnie zwariowany projekt, w dodatku wspierany przez miasto w ramach starań Warszawy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Międzynarodowa ekipa architektów, projektantów i artystów EXYZT, z bazą w Paryżu, znalazła sobie ciekawy sposób na wakacje. Każdego roku osiadają w innym mieście, ożywiając prostymi sposobami zaniedbane przestrzenie. Robili to już w Londynie i Madrycie. Teraz na zaproszenie koleżanki ze studiów Ewy Rudnickiej przyjechali do Warszawy. Początkowo myśleli o placu Defilad, ale ostatecznie zakochali się w okrągłym placyku z nieczynną fontanną na placu Na Rozdrożu. Oczyma wyobraźni zobaczyli lądujący tam statek kosmiczny. I wylądował. Wspierani przez streetartową warszawską ekipę Vlep[v]netu zabrali się za budowanie. Na metalowy stelaż naciągnęli biały materiał z tworzywa sztucznego, tak powstało UFO. W nim urządzili noclegowe kapsuły, pod nim - bar. Obok zbudowali też basen, który cieszył się ogromnym powodzeniem u dzieciaków z okolicznych bloków. Cały projekt nazwali Unexpected Fountain Occupation (Nieoczekiwana Okupacja Fontanny).

Lipiec był trudny, bo lało prawie non stop. Ale w sierpniu zaświeciło nad UFO słońce i przeżyliśmy tam cudowne chwile lata w mieście: pchle targi, deskorolkowe zawody, dancingi dla seniorów, taneczne imprezy dla młodszej publiczności. I tak jak nagle się pojawiło, tak pod koniec lata UFO zniknęło z Rozdroża. Przyjemnie jest teraz, przejeżdżając tamtędy w mroźne zimowe dni, przypomnieć sobie ten świecący fioletowym światłem kosmiczny spodek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji