Artykuły

Songi nie tylko liryczne

Od kilkunastu lat przebywa w Warszawie, ale naprawdę cały czas mieszka w Szczecinie. Kiedy tylko może, do Szczecina przyjeżdża, śpiewa w Teatrze Polskim, Czarnym Kocie Rudym, a ostatnio śpiewała też w "Nocy w Paryżu", wystawianej przez Operę na Zamku. Kto? EWA KABSA.

Krakowskie szopki pojechały w grudniu do Francji, a dokładniej do Kraju Loary nad Atlantykiem. Pojechała z nimi znana krakowska rzeźbiarka, Anna Malik, z rodziny, która od pokoleń tworzy szopki, i Ewa Kabsa. Opowiada teraz:

- Na przedświątecznych festynach pani Malik rzeźbiła anioły, a ja, w przebraniu anioła, śpiewałam polskie kolędy i pastorałki do tekstów Jerzego Harasymowicza z muzyką Adama Opatowicza. Śpiewałam też francuskie piosenki po polsku. Ludzi przychodziło bardzo dużo i bywało tak, że publiczność śpiewała te piosenki po francusku, a ja po polsku.

Regiony położone na zachodzie Francji, nad Atlantykiem, przeżywają kłopoty gospodarcze i społeczne. Ludzie stamtąd wyjeżdżają, szukając gdzie indziej pracy i lepszych miejsc do życia. Ewa Kabsa mówi, że jedno z tamtejszych stowarzyszeń postanowiło temu przeciwdziałać i przekonuje ludzi, że wyjeżdżać nie warto. Organizuje różne przedsięwzięcia, w tym kulturalne, prezentując walory regionu jego mieszkańcom i promując region wśród nich, dowodząc też, że świata nie trzeba szukać daleko, bo świat chętnie do Kraju Loary przyjedzie.

Każdego roku przed Bożym Narodzeniem zaprasza więc gości z jakiegoś kraju i ten kraj przedstawia. W grudniu była to Polska i krakowskie szopki. Anna Malik przywiozła ich piętnaście.

- Na festynach i spotkaniach opowiadałam o tych szopkach i aniołach - mówi Ewa Kabsa. - Ludzi przychodziło bardzo dużo, pytali, jak szopki powstają, kupowali anioły, zabawnie pytali, co to jest "lażkonik", z akcentem na "i", czyli lajkonik i skąd się wziął. Wzruszające były chwile, kiedy ktoś wspominał transporty z pomocą humanitarną, z którymi jeździł do Polski w czasie stanu wojennego.

Krakowskie szopki były prezentowane w La Roche-sur-Yon, stolicy departamentu Wandea, leżącego nad Atlantykiem, słynnej z wojen chłopskich okresu rewolucji francuskiej, oraz w starym opactwie Maillzais, założonym przez benedyktynów pod koniec X w.

- Spowodował to wszystko Nicolas Boisselier - podkreśla Ewa Kabsa. - Jest dyrygentem, pianistą i muzykologiem, studiował dyrygenturę chóralną na Uniwersytecie Fryderyka Chopina w Warszawie, prowadził chór szkolny w Białej Podlaskiej, zna polski i wszystkim we Francji opowiada, że jest w Polsce po uszy zakochany. W Poitou-Charentes ma swój chór, który nazywa się Col Canto, i wykonuje z nim także utwory kompozytorów polskich. Śpiewałam z tym chorem w wypełnionej ludźmi katedrze. Było to bardzo wzruszające.

* * *

Ewa Kabsa przygotowała nowy recital, tym razem piosenek Hildegardy Knef (1925-2002), legendy Berlina. Pod koniec grudnia zaprezentowała go w warszawskim klubie "Na Smolnej", o którym mówi, że to jej klub. Koncert przyjęto bardzo dobrze.

Hildegarda Knef śpiewała charakterystycznym, matowym, ciemnym, zmysłowym głosem. Jej songi wciąż dobrze znane są w Niemczech, zwłaszcza wśród pokoleń pamiętających lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte, ale i wśród młodszych, a to skutkiem fabularnego filmu, który ją niedawno przypomniał. W Polsce dostępny jest album z jej pięcioma płytami, wydany w ubiegłym roku.

Hildegarda Knef była aktorką (zagrała w kilkudziesięciu filmach, m.in. u Fritza Langa), piosenkarką i autorką książki, uważanej za jedną z najpopularniejszych w powojennych Niemczech. Na złe i dobre związała się z Berlinem. W 1951 r. zagrała główną rolę w filmie "Grzesznica" ("Die Sünderin"), który wywołał w Niemczech taki skandal, że musiała wyjechać do USA. Poznała tam Marylin Monroe, Marlenę Dietrich, i Ellę Fitzgerald, zagrała jedną z głównych ról w "Śniegach Kilimandżaro" Henry Kinga (z Gregorym Peckiem, Susan Hayward i Avą Gardnem), a w 1955 r. główną rolę w musicalu Cole Portera "Silk Stockings", zrealizowanym według filmu "Ninotschka" Ernsta Lubitscha. Musical (rzecz dzieje się w Paryżu, sowiecka agentka kocha amerykańskiego producenta filmowego) pokazywano na Broadwayu pięćset razy, a songi: "Paris Loves Lovers", "All Of You", "Without Love", słyszało się nie tylko ulicach Nowego Jorku.

Knef wróciła do Berlina, śpiewała utwory Brela ("Amsterdam"), Kurta Weila i Bertolda Brechta ("Micky Majcher"), Marleny Dietrich ("Gdzie są kwiaty z tamtych lat..."), a także pisane specjalnie dla niej: o szczęściu, które "zna tylko minuty", o Wenecji, która nie jest potrzebna, gdy ma się własne miasto, kawiarnię, miłość i kapelusz, o tym, że jeden plus jeden daje dwa: nostalgiczne, liryczne, proste, nastrojowe, ale i zadziorne, gdy trzeba, pełne życia, tęsknoty za prawdziwym uczuciem i szczęściem...

- Śpiewam dwanaście piosenek w oryginale i sześć w przekładach na polski - mówi Ewa Kabsa. Dodaje, że akompaniuje jej szczecińska grupa Krzysztofa Baranowskiego (instrumenty klawiszowe) z Maciejem Strycharczykiem (saksofon, klarnet), Pawłem Grzesiukiem (gitara basowa) i Mariuszem Lipińskim (perkusja). Recital dopełniają satyry Kurta Tucholsky'ego (1890-1935) i opowieść Krzysztofa Niewrzędy, pisarza, też szczecinianina, ale mieszkającego w Berlinie, o Hildegardzie Knef i Berlinie.

* * *

Co jeszcze robi Ewa Kabsa? Chce założyć Teatr Francuski przy Uniwersytecie Szczecińskim. Teatr Polski przypomina od czasu do czasu jej koncert "Madame" (piosenki Jacquesa Brela, Charlesa Aznavoura, Edith Piaf, Juliette Greco, Gilberta Becaud), można ją zobaczyć w "Jesienniku salonowym, albo intymnym życiu Mikołaja Kopernika" oraz w spektaklu najnowszym, granym na scenie Czarny Kot Rudy, "Koniom i zakochanym siano pachnie inaczej" (przedstawienia 1, 2, 3 lutego).

Za kilka dni Ewa Kabsa zaprezentuje jeszcze jeden nowy recital. Jaki? Po premierze będzie można napisać wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji