Artykuły

Kulturalne Odloty: Miłość w pociągu

Takie coś zdarzyć się może tylko raz, nie ma mowy o przeprowadzeniu próby generalnej. Musieliśmy mieć jakąś sprzyjającą konstelację gwiazd, bo obyło się bez większych potknięć - o nominowanym do Kulturalnych Odlotów pociągu "Kraków-Berlin XPRS" opowiada Renata Kopyto z Domu Norymberskiego

11 czerwca na trasie z Krakowa do Berlina przez przeszło dziesięć godzin na pokładzie pociągu "Kraków-Berlin XPRS" i na kolejnych stacjach z imponującym rozmachem rozgrywały się spektakle, pokazy filmowe i pokazy mody, recital piosenki opolskiej, show kulinarny, turniej siłowania się na rękę, akrobacje gimnastyczne, pogadankach na temat praw człowieka, a nawet warsztaty budowania kamery z puszek po kremie Nivea.

Dla uczczenia 20-lecia zawarcia między Polską a Niemcami porozumienia o przyjaźni i dobrym sąsiedztwie w przedsięwzięciu wzięli udział aktorzy z Narodowego Starego Teatru w Krakowie i Maxim Gorki Theater w Berlinie wspierani przez wiele instytucji, z Domem Norymberskim, który projekt koordynował, na czele.

Małgorzata I. Niemczyńska: Półtora roku przygotowań, a potem 10 godzin przejazdu bez chwili wytchnienia. Długo odsypialiście?

Renata Kopyto, Dom Norymberski: Mogę mówić za siebie, ale pewnie ze wszystkimi było podobnie. Początkowo nawet nie czułam tego ogromnego zmęczenia. Po udanym projekcie niesie cię jeszcze przez jakiś czas adrenalina, masz w sobie taką dobrą energię. Ale gdy emocje w końcu opadły, poczułam z całą mocą, jaki to był wielki wysiłek. "Kraków-Berlin XPRS" był zupełnie szalonym projektem. Takie coś zdarzyć się może tylko raz, nie ma mowy o przeprowadzeniu próby generalnej. Cały czas był więc ten stres, czy artyści na kolejnych stacjach wsiądą na czas, czy żaden pasażer się nie zgubi, czy uda się każdy szczegół rozegrać tak, jak było zaplanowane. Musieliśmy mieć jakąś sprzyjającą konstelację gwiazd, bo obyło się właściwie bez większych potknięć. A nawet zdarzyły się dodatkowo bardzo udane improwizacje.

Występujący w wagonie restauracyjnym Wojciech Nowicki i Stanisław Mancewicz byli tak przekonujący, że zostali wzięci za prawdziwych "warsowych".

- Ten wagon cieszył się chyba największą popularnością. Nie tylko panowie zrobili wspaniały show, ale odbywały się tam też scenki teatralne, koncerty, był turniej siłowania się na rękę. Potem dotarły do mnie wieści, że tego dnia w prawdziwym warsie, który również wchodził w skład pociągu, było bardzo smutno. Z powodu tak silnej konkurencji prawie nikt do niego nie docierał. Obsługa była przekonana, że w tym naszym wagonie na pewno są serwowane jakieś niesłychanie wyszukane dania z ekskluzywnej restauracji, która w ten sposób robi sobie promocję.

Rzeczywiście, turnieju siłowania się na rękę przez tłum zebranych w ogóle nie udało mi się zobaczyć, tylko słyszałam komentatora.

- Niektórzy widzowie żalili mi się potem, że nie udało im się wszystkiego zobaczyć. Od początku tak to było pomyślane, że różne wydarzenia będą się odbywały równolegle. W końcu każdy wagon kolejowy ma swoją ograniczoną pojemność i możliwości, powiedzmy, sceniczne. Nawet ze względów bezpieczeństwa nie powinniśmy skupiać wszystkich naraz w jednym miejscu. W atrakcjach można więc było wybierać. W projekt zaangażowało się mnóstwo osób, także z miejscowości na trasie przejazdu. O ile to, że w międzynarodowych projektach biorą udział teatry nie jest takie znowuż niespotykane, o tyle zaangażowanie lokalnych władz, spontaniczne reakcje mieszkańców czy podjęcie inicjatywy przez młodzież szkolną już tak. Przyłączyli się nawet górnicy z kopalni. Gdy wymyślaliśmy "Kraków-Berlin XPRS" najbardziej bałam się właśnie, że nikt taki się nie znajdzie, bo to projekt zbyt zwariowany. A tu miła niespodzianka.

Największym zaskoczeniem musiał być postój na stacji Węgliniec, gdzie wysiadający z pociągu dobrali się w spontaniczne pary i odtańczyli poloneza.

- Polonez akurat był zaplanowany, ale zupełnie nie spodziewaliśmy się wspaniałego przyjęcia, jakie zgotują nam mieszkańcy. Spotkanie przy cieście i napojach to była ich własna inicjatywa. Chyba wszyscy bardzo tam się wzruszyli. Niespodziewanym punktem programu był też rockowy koncert, jaki na tej stacji dała lokalna grupa ulicznych muzyków. Niektórzy widzowie byli przekonani, że byliśmy z nimi umówieni.

Pozostały więc piękne wspomnienia, wielkie zmęczenie i co jeszcze?

- Na pewno świetne kontakty. Większość osób, która brała udział w projekcie, mówi mi teraz, że gdyby tylko było jeszcze do zrobienia coś takiego szalonego, to oni bardzo chętnie. Coś mi już chodzi po głowie, ale za wcześnie, by opowiadać. Zresztą taki projekt naprawdę wymaga bardzo długich przygotowań. Nad "Kraków-Berlin XPRS" pracowaliśmy półtora roku, jeździliśmy po tej trasie z Michałem Olszewskim, czasem o godz. 6 rano, bo inaczej nie było kiedy. Wielu rzeczy się dzięki tym wędrówkom dowiedziałam, to była rozwijająca praca. I została jeszcze jedna wielka miłość, która narodziła się w pociągu właśnie tego dnia między Polakiem a Niemką. Patrząc symbolicznie, to chyba najlepsze podsumowanie całego przedsięwzięcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji