Żniwo pychy
Miło to powiedzieć, że największe brawa publiczności na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych wywołał dotychczas teatr ośrodka niewielkiego i do niedawna nie liczącego się raczej na naszej teatralnej mapie - mianowicie zespół z Bielska-Białej. Tym większa to zasługa, że brawa te otrzymał za inscenizację sztuki antycznej - rzecz w swoim rodzaju bardzo trudną, wymagającą dużego inscenizacyjnego i aktorskiego kunsztu, by utrzymać uwagę współczesnego widza.
"Persowie" Ajschylosa mówią o klęsce wyprawy Kserksesa na Ateny, ale mówią też o ludzkich przywarach, dufności we własne siły, pysze wywyższania się nad innych. Ona to spowoduje w ostateczności pogrom wojsk Kserksesa, władcy upojonego swą wielkością i siłą tak dalece, że pociągnął cały naród do zbrodni.
Musi go za to spotkać surowa kara, bo "jest Zeus, co myśli nazbyt wyniosłe i nazbyt butne karze, surowy mściciel, groźny sędzia". Toteż armię jego pokona stokrotnie mniejsza armia grecka. Kończy sztukę lament Kserksesa rozpamiętującego swą klęskę. Jest to jedna z najpiękniejszych scen "Persów" i jedna z najpiękniejszych scen bielskiego przedstawienia.
Połowę tekstu sztuki Ajschylosa zajmują monologi i dialogi chóru. Wbrew pewnym obawom, akcja nie stała się przez to nazbyt statyczna. Chór jest jedną z najmocniejszych stron tego przedstawienia. Majestatyczny i patetyczny, jednocześnie tragicznie ludzki w rozpamiętywaniu klęski swojego narodu. Nie jest monotonnym statystą, a po prostu elementem scenicznej akcji.
Zupełnie dobrze wypadli także na jego tle aktorzy kreujący trzy indywidualne role. Sugestywnie, nie popadając w łatwą w tym wypadku przesadę, zagrała królową matkę Małgorzata Kozłowska. Na tej samej nucie klęski grali także Andrzej Kałuża (Kserkses) i Jerzy Bielecki (Goniec).
Duże brawa: dla reżysera tego spektaklu - Józefa Pary, dla autora budującej cały czas nastrój muzyki - Zenona Kowalowskiego, dla całego zespołu Teatru Polskiego z Bielska Białej!